Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubię czytać książki i surfować po Internecie. Od 2006 roku leczę się z powodu niedoczynności tarczycy i ... tyję.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 40250
Komentarzy: 261
Założony: 2 stycznia 2009
Ostatni wpis: 13 stycznia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PaniWu

kobieta, 62 lat, Legnica

167 cm, 80.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 lutego 2010 , Komentarze (1)


Trzymam się. Tuż pod kreską, ale się trzymam.
Zmierzyłam się. Wcięło mi tłuszczyk w talii i na biodrach. Reszta bez zmian ( i dobrze, bo reszta szczupła, przypominam ludzika z kasztanów i zapałek). Tłuszcz 40% Hm.....

Waga stała. Co się dziwić, skoro jelita są leniwe. Mają w nosie otręby, które jem ( o ile jelita mają nos). Być może pani Endo dała mi za małą dawkę hormonu tarczycy. Zawsze pierwszym objawem polepszenia tarczycy była dłuższa wizyta w wc. A tu nic. Tyle, że test taksówkowy dobry, tzn. zdążam na autobus i nie muszę wołać taksówek
(oraz płacić), żeby zdążyć do pracy.

Pod ręką książki "Francuzki nie tyją" i "Francuzki na każdy sezon". Dla utrzymania dobrego myślenia. Np. jedz połowę. Połowę jem na stołówce. W ogóle nie myślałam, że można tak mało jeść 

Jasne, że tak. Tak, od stołu wstaję nienasycona. Ku chwale ojczyzny - mówię sobie i łapię za butelkę wody, żeby nie złapać za coś co ma kalorie.

Dziś przy wspólnym śniadaniu męka. Zjadłam co tam miałam i towarzyszyłam mężowi. A on sobie serwował niekończący się ciąg kanapek, tak sobie sięgał po te kromki chleba i sięgał, a ile masła!!!!!! Teraz dopiero widzę jak grubo on smaruje!!!!!
Dlatego ludzie mają wysoki cholesterol.
No, ale on nie ma, mąż ma cholesterol w normie, a ja wysoki i gdzie tu sprawiedliwość? Nie ma sprawiedliwości genowej.


12 lutego 2010 , Komentarze (2)


Waga się trzyma. Tuż, tuż pod kreską, ale jest 6 z przodu.
Mąż mnie "wspiera" wyjadając wszelkie zaległe słodycze z szafek. Włączył mu się "mały zimowy łakomczuch", ale on może sobie na takie rzeczy pozwalać do woli. Jest szczupły z natury.
Już mi nie przynosi torcików
I zastanawia się nad naszymi obiadami abonamentowymi (w poniedziałek wracam do pracy po 2 tyg.przerwie).
Po pierwsze one są teraz dla mnie za duże (i nie chcę z powrotem rozciągać żołądka).
Po drugie to nie wiem jak z ich kaloriami. Nie są tak tłuste jak bywają w innych restauracjach. I zanim mnie owa niedoczynność nie dopadła, to mnie nie tuczyły. I mój żołądek nie lubi być na suchym i zimnym. Hm....

Może albo zupa, albo drugie?
Jak małe drugie, to także mało zupy?
A co do pracy?
Tak czy inaczej dobrze mi robi pilnowanie, aby ostatni posiłek był do 19-tej. Myślę, że nasze późne kolacyjki mocno mi się "przysłużyły". I wątroba też lubi mieć z 12 godzin przerwy w swojej robocie
Jutro to przemyślę.

Znalazłam informację, że dieta przy niedoczynności tarczycy powinna mieć dużo białka. Nie, żeby zaraz Dukan. Poniżej cytat:

"
Przy niedoczynności postaw na białko

Białko powinno stanowić 15% wszystkich spożywanych przez ciebie kalorii. Taki poziom w diecie, gwarantuje wysokie tempo przemian metabolicznych. Poza tym białko stymuluje produkcję hormonu wzrostu odpowiedzialnego za spalanie tkanki tłuszczowej. Podstawą diety przy niedoczynności tarczycy jest więc zwiększenie dziennej podaży białka do poziomu 80-100 g. Przy takiej ilości musisz jednak pamiętać o wypijaniu przynajmniej 1,5 litra wody mineralnej (ochrona nerek)."

http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/dieta-w-chorobie/dieta-w-niedoczynnosci-tarczycy_35610.html

Pozdrawiam wszystkich, a zwłaszcza borykające się z niedoczynnością tarczycy.


P.S. Odebrałam wyniki kolposkopii. Wszystko jest w porządku. Uff......



10 lutego 2010 , Komentarze (2)


Hura!!!!!
Dzisiaj zobaczyłam po raz pierwszy od trzech lat 6 z przodu!!! Na wadze!!!!

W poniedziałek byłam u endokrynologa. Rano zważyłam się, wiadomo, na mojej wadze, bez ubrania i na czczo. Potem ważyła mnie pani pielęgniarka na wadze w przychodni, w ubraniu (coś tam odjęła na ubranie) i po śniadaniu.
U mnie 71 kg, u pani doktor 73,5 kg. Wagi się różnią plus śniadanie i buty ważą po 5 kg każdy, ale pani doktor w to nie wierzy

I tak nieźle, myślę sobie, bo tyle samo ważyłam pół roku temu na poprzedniej wizycie. W rejestrach przychodni przestałam tyć.

Następnie skończyła się @, woda sobie zeszła (byłam przy tym, więc wiem co piszę) i dzisiaj rano (nieoficjalnie) na mojej wadze zobaczyłam 69,75 kg.

Jaka by waga nie była - SCHUDŁAM!!!! I przekroczyłam "magiczną" dla mnie 70-tkę w dół.

A mąż mi tu znosi torciki do domu, ciastka jakieś, napadło go coś, dzień dobroci..... ja to wpycham do lodówki i niech stoi.
"Teraz nie zjem, bo ja nie jem po 19-tej".
"Zjem później".
"Zjem jutro".
"Trzeba już wyrzucić? trudno. ....no dobrze, to więcej nie kupuj....."

Teraz, kiedy działa zwiększona dawka sztucznego hormonu jest jedyna, raz na jakiś czas szansa, żeby cosik schudnąć. Potem stan się stabilizuje i pozostaje utrzymywać wagę. Do następnego postępu choroby, kolejnego zwiększenia dawki hormonu..... Pomału, ale byle w dół, a nie w górę

P.S. To jeszcze kilka słów napiszę o nodze. Bo planowałam długie spacery, a siedzę w domu kołkiem i kuruję nogę. Nogę uszkodził mi ginekolog. Jak? Nie wiem. Miałam głupiego jasia. Jak mi przeszło, czyli odespałam jasia, rano stwierdziłam silne naciągnięcie ścięgien. Teraz, po tygodniu już nie kuleję, ale po dłuższym chodzeniu boli.
Ponoć do łóżka na oddziale szłam na własnych nogach i nikt mnie za tę poszkodowaną nogę nie wlókł po podłodze. Na noc to już do domu pojechałam.
Ja nie wiem co działo się za drzwiami gabinetu zabiegowego podczas BADANIA. Głupiego jasia miałam przecież. Może mi za nogę karuzelę zrobili? Tylko po co?




30 stycznia 2010 , Komentarze (1)



Dziękuję Vitalijki, że zajrzałyście.

Kombinuję sobie tak: skoro zwiększyłam hormon tarczycy, to mój metabolizm przyspieszy. Zawsze tak jest. Jeśli dołożę dietę, to schudnę, jak nie dołożę diety, będzie jak zawsze, waga zostanie jak jest. A skoro z powodu tarczycy znów coś tam przybrałam, to tak po trochę sobie przybieram......przybieram......przybieram.....

Czytałam opisy diet Vitalii. Na okoliczność niedoczynności tarczycy nie dają gwarancji, że zadziała .
No, ale skoro choroba się posuwa i co jakiś czas dostaję wyższą dawkę i wtedy udaje mi się schudnąć (były udane próby), to znaczy, że muszę chudnąć w czasie dostawania wyższych dawek, a potem pilnować, żeby nie utyć (czyli nie zaniedbywać tarczycy). Dlatego był czas, że badałam często poziom TSH, żeby tej niedoczynności było jak najmniej, ale pani Doktor powiedziała, że za często. Pomimo, że faktycznie choroba mocno się rozwijała, to "za często". To postanowiłam posłuchać pani Dr i teraz mam TSH 5,5 (ze wszystkimi tego konsekwencjami).

No nic to. Najlepszy jest test wagowy i taksówkowy. Jak rośnie waga i częstotliwość korzystania z taksówek, to czas badać tarczycę. Czemu z taksówek? Bo ja, zawsze zorganizowana na tip-top przez całe życie, nie jestem w stanie zdążyć rano na autobus do pracy. O której bym nie wstała. Nawet trzy godziny wcześniej. Jak notorycznie widzę rurę wydechową autobusu lub puste przystanki i wydzwaniam po taksówki, to znaczy, że tarczyca nawaliła.

Przed chwilą policzyłam, że zjadłam ok. 1200 kcal na trzy posiłki, planuję jeszcze dwa, łącznie 1500 kcal. To chyba dobrze?
Dziś rano ważyłam 71 kg (spadek zaczął się już, wraz z większą dawką hormonu, co trwa zwykle z miesiąc, 6 tygodni (na początku choroby trwało do miesiąca), do stanu stabilizacji, po czym po dłuższym lub krótszym czasie pojawia się niedoczynność, bo mój organizm konsekwentnie niszczy moja tarczycę).

Czyli teraz ma fazę odchudzania, za 10 dni wizyta u p. Dr i okaże się, czy ustaliłam sobie dobrą dawkę (wiem o ile mi zazwyczaj zwiększa hormon), a potem trzeba pomyśleć nad utrzymaniem wagi. Chyba będzie to po prostu dieta odchudzająca, ale z efektem bz (brak zmian) a nie chudnięcia.

No przecież nie może być tak, żeby tarczyca rządziła się w całym organizmie, prawda?

Jejku, a na obiad najadłam się mięsa i mam zgagę, nie wiem czy dałabym radę na diecie Dukana (myślałam o niej, ale samo mięso przez kilka dni.....chyba, że same jogurty....).

Dzisiejszy jadłospis:
śniadanie:
pół bagietki (ciepłej, z piekarnika, 62,5g)
1 jajko
kawa z mlekiem
sałata lodowa z koperkiem, cebulą i fetą (50g) (bez żadnego sosu)

przekąska:
pól Kubusia - 150 ml

obiad:
350 g udźca indyczego pieczonego bez skóry
marynowana mała papryka faszerowana kapustą
surówka z pekińskiej kapusty i pora (zero sosu, sucha)

w planie:

przekąska:
małe jabłko

kolacja:
jogurt naturalny 180g z otrębami owsianymi


Po śniadaniu zjadłam 1 "ferrero rocher", bo leżało na stole, więc posprzątałam wszelkie słodycze z widoku.




28 stycznia 2010 , Komentarze (7)

Witam!
Od tego pilnowania to nie tyję tak bardzo, tylko umiarkowanie. A przyczyną jest tarczyca. Znowu w mrozy wysiadła :(   Jak co roku.
Termin wizyty u lekarza za dwa tygodnie. Troszkę sobie sama podniosłam dawkę euthyroksu, bo do tego zaczęłam się fatalnie czuć.
Serek z otrębami jem, dobrze wpływa na pewne sprawy ;) a to także ważna część odchudzania.
Chleb piekłam, na razie przerwa. No niech ktoś mi powie, jak można oprzeć się zapachowi ciepłego jeszcze chleba? Albo kilku kromkom tak długo, dopóki oczy widzą? No i waga natychmiast poszła do góry, TSH też (ale nie od chleba domowego) i trzeba było coś zarządzić.

Dwa problemy mam do rozwiązania:
1) Co robić, żeby nie jeść późnych kolacji (obiad ok. 15-16, więc na kolację chęć jest właśnie późno)?
2) Co zabierać do pracy na tzw. drugie śniadanie ( od śniadania pierwszego ok. 7 do 15 lub 16 nie wytrzymam o jakimś jabłku)? Jeśli wezmę kanapkę to w sumie zjem "dzienny przydział chleba". Hm....może to pomysł? Rano chleba nie jem, a wieczorem...no wieczorem muszę coś zrobić z kolacjami (punkt 1). Kolacja bez chleba jest inna, celowo mniejsza, oszczędna, taka niby tylko aby aby.....owoc, sałatka.....tak...to mam w sumie tylko jeden problem :)

 

4 stycznia 2010 , Komentarze (3)


Jak postanowiłam tak czynię.
Rano do serka, który jem z otrębami dodałam więcej otrąb i nic miodu. Na drugie śniadanie 2 kromki razowego posmarowane cienko (mam zimowy kryzys pt. nie wiem z czym zjeść kanapkę, więc jem ze smakiem).
Po niej miałam zgagę (poświąteczna spuścizna, zgaga permanentna).
Obiad oszczędnie (stołówka), połowa porcji zupy, ziemniaki poskubałam.
Na kolację razowy i tarta marchew.

A tam razowy. Farbowany! Zamknęli mi moja ulubioną piekarnię, z dobrym razowym, z otrębami. Niby remont. Pewnie nierentowna i po remoncie będzie kolejny butik z badziewiem w słonych cenach.
Na "wsiaki słuczaj" kupiłam mąkę do wypieku chleba, gdyby na święta zabrakło. To może upiekę. Dodam otrąb. Potem kupię mieszankę na chleb razowy. Koleżanka z pracy piecze sama chleb. Ale jej nie jest taki ortębowy jak lubię. Sprawa gustu.

Ja radzicie sobie w kwestii dobrego, razowego chleba?

3 stycznia 2010 , Komentarze (1)

Vitalijki!!!!

W Nowym Roku życzę Wam dużo, dużo zdrowia, pomyślności w życiu oraz 
WSPANIAŁYCH SUKCESÓW W ODCHUDZANIU!!!

Buziaki!!!!

Wędruję po Vitalii, bo coś trzeba przedsięwziąć. Postanowienia noworoczne postanowieniami, los ich znamy dokładnie. Po świątecznym obżarstwie, na które chyba nie ma rady, trzeba jak najszybciej wrócić do normalności.
Oglądam książkę Dukana i na myśl o mięsie robi mi się niedobrze. Chce mi się warzyw i owoców, a wg Dukana nie odchudzają. Patrzę na propozycje diet Vitalii, bo są różnorodne.

Przed świętami zrobiono mi kilka zdjęć. Tak wyszło, tak bywa. Efekt....wiadomo. Jaka jestem gruba!!!!!!! Czy Wy też tak reagujecie na swoje zdjęcia?
No mam, mam zdjęcia sprzed lat i sprzed 10 kilo :-)
Właśnie dlatego, na fali niechęci do jedzenia planuję coś zdziałać.

I jeszcze ten film obejrzałam, z 1973 roku. "Wielkie żarcie". Lodówkę i kuchnię omijam.

A jak Wy sobie radzicie po świętach z nadmiarami ciała oraz rozbuchanym apetytem?

1 listopada 2009 , Komentarze (3)

Waga stoi. Nie zależy to w ogóle od diety, tylko od stanu tarczycy. Jak tarczyca źle funkcjonuje, to choćbym się przewinęła na lewą stronę i tak tyję. Od samego powietrza i wody.
Uregulowana tarczyca powoduje, że jak jem, to co zwykle jem, to sobie pomalutku chudnę.
Teraz jest bz bo było trochę obżarstw. Albo trzeba zbadać tarczycę, bo znowu coś się dzieje.

11 września 2009 , Komentarze (4)


No tak, długo nie pisałam. Biję się w piersi. Po wczasach zrobiłam się wakacyjnie wyluzowana i nie chce mi się wracać do rutyny i starych nawyków.
Zegarka nie noszę. W domu są, w pracy są, w autobusie są. Ostatecznie jest zegar w komórce.
Nie chce mi się malować i oberwałam za to reprymendę od córki, która nawet w dzień wolny od pracy, w upał, w urlop itp....

Na wczasach zasmakowałam w baklavie. Odkryłyśmy ją niestety oraz na szczęście późno. Niestety, bo jest PYSZNA, na szczęście, bo tucząca. Ja teraz bez baklavy nie umiem zwyczajnie żyć i jutro będę piekła. Przepis mam z Internetu, zamiast ciasta phyllo kupiłam półfrancuskie ( mam przepisy na półfrancuskim). Dietetyczna ona nie jest. Absolutnie!!!!

Liczę, że wraz z chłodami wróci mi rozum

Zabrałam się też za dynię, niedoceniana w naszej kuchni, przynajmniej w mojej . Wypróbuję ciasto dyniowe oraz inne przepisy. Jeśli przy okazji odchudza, to czemu nie?

Po powrocie ważyłam tylko 0,5 kg więcej, chociaż jadłam późne, ciepłe, kopiaste obiadokolacje, tak pyszne, tak rewelacyjne, że ja bym teraz tylko po kreteńsku gotowała. Co ja piszę, że jadłam. Ja żarłam. Jak pyton
Zresztą sobie książkę kucharską nabyłam. Po angielsku, bo to dla mnie najdostępniejszy z obcych języków do czytania. A słuchałam rosyjskiego, bo tam jest wielu Rosjan, którzy mają biznes. Z Grekami też się łatwiej dogadać można po rosyjsku niż po angielsku. Słyszę rosyjski i rozumiem " w głowie", bez tłumaczenia. Trudniej z czytaniem.

Sos beszamelowy nie odchudza. Ale jest TAKI pyszny. Mmmmmm.....

Jutro się zważę i może się przyznam ile "nabiłam" od powrotu.
Prawo wahadła działa. Im bardziej się ograniczałam, tym więcej sobie teraz pozwalam. Może ja się do odchudzania nie nadaję? I trzeba się z tym pogodzić?

Na Krecie było CUDNIE. Tym bardziej, jeśli się 10 lat nie wyjeżdżało na wczasy w ogóle

Było cudnie po prostu bo Kreta jest cudna!!!!




na plaży





z liściem figowym ;)




28 lipca 2009 , Komentarze (3)

 

Wybywam jutro na wczasy Moje Drogie Vitalijki!!!! Wrócę około połowy sierpnia. Trzymajcie kciuki, żebym wróciła lżejsza, niż teraz 

Dzisiaj byłam u Endokrynologa. Waga Pani Doktor zawyża jeszcze bardziej niż moja łazienkowa, ale i tak zgodnie z notatkami lekarskimi  SCHUDŁAM!!!!

Niewątpliwie dużą rolę w schudnięciu ma moja tarczyca, która przestała mi w końcu figlować i jest na stałym poziomie niedoczynności.

W nastrój wakacyjny wprawiła mnie "Gosposia prawie do wszystkiego", autorka Monika Szwaja. Świetna babska książka Polecam na letnie leniuchowanie lub ogólną poprawę nastroju.

Na wczasy zabieram trochę audiobooków, żeby nie dźwigać tomiszczy i dać odpocząć oczom. Oczywiście także audiobooki rzeczonej autorki.  

Trzymajcie za mnie kciuki, bo będę pierwszy raz w życiu leciała samolotem

Buziaki!!!!!

 

 

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.