OK. Jest tak. Rozpoczelam tydzien temu. Jestem na diecie okolo 1500kcal. Idzie mi chyba calkiem dobrze tym bardziej ze dlugo szukalam 100% checi podjecia walki o siebie i mimo ze jej nie znalazlam tak do konca to postanowilam zaryzykowac i codziennie umacniac sie w przekonaniu ze dam rade.
- tak wiec wynik pierwszego tygodnia -1.700 bardzo mnie zadowolil.
- teraz chce sie wkrecic ( z jeszcze mniejszym przekonaniem ze podolam) w cwiczen. Troche kiepsko tutaj z motywacja, ale odnosze sie ciagle do momentu kiedy schudlam wlasnie przez cwiczenia (a cwiczyc nie lubilam cale zycie, nawet jako dziecko ciagle szukalam wymowek). podjelam wyzwanie 3 miesiace P90X i chyba nawet nie dotrwalam wowczas do konca ale efekty na ciele byly rewelacyjne. Tak wiec zamierzam cwiczyc znowu to samo, i poczoc sie jak wowczas.
- od jutra zaczynam z grupa wyzwanie" -12kg do konca czerwca" i jestem przekonana ze 12 dam rade. Chce. Tak ma byc i koniec.
Z tymi cwiczeniami to tak jakos pod gorke. Bo wieczorem to czlowiek znajdzie sobie 1000 wymowek zeby sobie dzis odmowic, rano byloby fajniej jak ja to mowie zrobic swoje i juz o jeden krok blizej do celu, no ale................pocwiczylam kilka razy ......................masakra, jestem po nich zmeczona przez caly dzien. nie potrafie sie zregenerowac, pozniej w domu wszystko diabli biora, rozgardiasz, balagan jeszcze nie daj boze mialaby dieta na tym ucierpiec (no bo kto sie zwlecze zeby stanac i przygotowac co nalezy) do tego dzieciaczki mam male wiec na pomc nie ma co liczyc a raczej na dodatkowe zapewnienie ruchu.
Ach nie ma co grymasic, trzeba poprobowac, zebrac sie w sobie i znalezc jak nalepszy moment dnia zeby modz realizowac swoje zalozenia a nie wymyslac co mi jeszcze moze wy tym przeszkodzic.
- czyli kolejne zalozenie- eksperymentowanie z cwiczeniami i ukadaniem programu dnia tak aby cwiczenia staly sie dodatkowym motorem produkjacym energie a nie piatym kolem wozu. TO MA MNIE CIESZYC-a przynajmniej pewnie taka postawa troche by pomogla. hihih