Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wracam do formy po urodzeniu synka. Jako weteran odchudzania wierzę, że tym razem, nauczona własnymi błędami, potrafię racjonalnie i mądrze uzyskać wymarzoną wagę i kondycję :-) Jestem typową kurą domową z zacięciem pedagogiczno- filologicznym. Pochłaniam masowo książki, zajmuję się dzieciakami, z kuchni zrobiłam jaskinię alchemika. Nie stronię od robótek ręcznych wszelkiego rodzaju. Lubię zwierzęta, jeśli one mnie lubią. Jestem utalentowana muzycznie, ale to talent zmarnowany. Bywam marzycielką, złośnicą, przykładną żoną lub nieznośną synową. Dla każdego coś innego :-D

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 89736
Komentarzy: 741
Założony: 13 stycznia 2009
Ostatni wpis: 5 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kasiapelasia34

kobieta, 49 lat, Kraków

160 cm, 79.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 września 2014 , Komentarze (3)

Szkoła ruszyła, dzieci poszły w świat. Ja znowu mieszkam w samochodzie.

Spędziłam wakacje z dala od świata cyfrowego, bez dostępu do internetu, bez zasięgu telefonii. Tylko przyroda, ludzie i muzyka. Akumulatory pełne :-) Po raz pierwszy po wakacjach nie jestem bardziej zmęczona, niż przed nimi :-)

Odchudzanie od dawna przestało być priorytetem, w zasadzie to jest na bardzo odległym miejscu na liście spraw ważnych.  I okazuje się, że to bardzo dobra sytuacja, bo jak się nie myśli o jedzeniu, to się nie je, a jak się już je, to z uwagą i przyjemnością, z zatrzymaniem na chwili obecnej. I wtedy zupa jarzynowa staje się fantazyjnym bukietem smaków i kolorów, a zupa dyniowa energetycznym pomarańczowym kółeczkiem w kolorze zachodzącego słońca :-)

Pozdrawiam wszystkie Kobiety, które tu jeszcze czasem zaglądają :-)

19 maja 2014 , Komentarze (1)

Zaliczyłam w weekend nieplanowany wyjazd w góry. W zasadzie była to misja :-) Musiałam zawieźć quada mojemu tacie. Zapięłam więc przyczepę i pojechałam. Po raz pierwszy jechałam zupełnie sama. Bez dzieci za plecami, bez psa z chorobą lokomocyjną, bez męża i jego uwag na temat prowadzenia samochodu :-)

Było cudnie. Ten świat jest tak piękny, że jak się patrzy nań z góry, widzi się daleki horyzont, ośnieżone Tatry, skupiska maleńkich domków przycupnietych w dolinach....

I ten cudny zapach powietrza! Zmoknięte głogi i czarne bzy, zero pyłów i dymów, soczysta trawa... Świeża nutka mułów naniesionych przez wezbrane rzeki... Ogromny Dunajec, od wałów do wałów, przerażajaca masa brudnej, żółtej i kłębiącej się wody, spienionej w wiklinach... Wściekły żywioł...

Człowiek jest taki malutki i nic nie znaczący w tym kontekście. Jego problemy stają się śmieszne i nieważne...

W takich momentach nabieram dystansu do wszystkiego, a zwłaszcza do siebie.

Odpoczęłam. Problemy wróciły, ale jakoś mi z nimi lżej. Nie gniotą tak do ziemi :-)

Waga troszkę w dół. To chyba wynik zmniejszenia stresu :-) Żyły mi się rozluźniły :-D Woda odpłynęła ....

To z pewnością są zaburzenia hormonalne. Na diecie cukrzycowej jestem od 10 lat. Zapomniałam, jak smakuje cukier i owoce. I nawet mi ich nie brakuje. Ale teraz nie wiadomo, co dalej. Bo wyniki badań w normie, zaleceń lekarskich żadnych. Kręcę się w kółko jak pies za własnym ogonem. Czekam na jakieś natchnienie :-)

Za oknem cudna wiosna/lato (wg chińskiego kalendarza)! Czas łapać słońce i gromadzić energię. I szparagi smakują fantastycznie ! 

12 maja 2014 , Komentarze (1)

łazienkową. Odważyłam się. I po raz kolejny doszłam do wniosku, że w moim przypadku opowieści o liczeniu kalorii, spalaniu kalorii itd. są bajką dietetyków. To NIE DZIAŁA w moim przypadku. Tyję nawet po herbacie (0 kalorii). I to dosłownie, bo mój organizm gromadzi teraz przede wszystkim wodę. O poranku spoglądam sobie w skośne oczęta w lustrze i dopiero solidna kawa pozwala mi je otworzyc po europejsku :)

Nie wiem, co z tym zrobić....

4 maja 2014 , Komentarze (2)

Pochwalić mogę samą siebie, że po raz pierwszy w życiu zrealizowałam swoje postanowienie noworoczne. Minęły cztery miesiące, a ja trwam w tym postanowieniu :-) Dumna z siebie jestem! Nie tydzień, nie miesiąc, ale cztery! Jest nadzieja, że nie odpuszczę łatwo.

Minęły dwa miesiące moich zmagań ze służbą medyczną. Z badań, które zrobiłam wynika, że jestem zdrowa jak ryba, a wszelkie dolegliwości to mam urojone. Tylko żaden lekarz mi tego nie odważył się powiedzieć, pewnie myśleli, że wystarczą znaczące spojrzenia :-) Jeden z nich, który robił mi usg piersi, porozmawiał ze mną szczerze, wybadał bardzo solidnie i zapewnił mnie, że w jego "działce" absolutnie w porządku, ale nie odpowiada za resztę. Przynajmniej nie wmawiał mi, że udaję....

I teraz nie wiem, co mam dalej robić. Czuję się źle, ćwiczyć nie mogę, na jedzenie nie mam apetytu a waga rośnie. Chyba powietrze u nas zbyt kaloryczne....

Majówkę spędzamy w domu. Dzieci zajęły się hodowlą ślimaków i stonki ziemniaczanej, więc cisza i spokój. Tylko na jedzenie wracają. A to oznacza, że garnki na kuchence non stop pracują. Czasem się zastanawiam, czy te moje dzieci nie mają przypadkiem zapasowych żołądków. Gdzie one to wszystko zmieszczą?

Mąż od dwóch dni pisze jakieś coś, co ma posłużyć komuś tam do oceny, czy go zechcą do pracy i na ile wycenią jego umiejętności. Z końcem maja kończy mu się obecny kontrakt i zostajemy na zielonej łące, jak nie złapie następnego. A że grymasi przy tym nie mniej, niż pracodawcy, to też i trudno znaleźć złoty środek. W każdym razie cała rodzina jest postawiona pod ścianą, bo mąż i tata ma prawo spędzać wszystkie wieczory i weekendy na "szukaniu pracy",  a w praktyce w knajpach z kumplami ("do znalezienia pracy są potrzebne znajomości"), na meetingach, konferencjach, pseudo-warsztatach i wycieczkach z koleżankami ("trzeba łapać kontakty i okazje"). 

Mówię sobie, że się zemszczę. No nie po chrześcijańsku to, ale na pewno to zrobię. Tyle że teraz się nie da. Ale poczekam, cierpliwa jestem. 

Kiedyś czytałam taką powieść, w której pewna hinduska kobieta postanowiła odpłacić się pieknie swojemu mężowi. Zrobiła to w bardzo kobiecy sposób: zaczęła dobrze go karmić :-) Facet się roztył, rozleniwił, zeszpetniał, sapał, pocił się i ogólnie było z nim źle :-) Nie pamiętam, jak się skończyło, ale pięknie to wymyśliła :-)

U mnie się tak nie da, bo mój może zjeść jak Obelix, a wyglada jak Don Kichot. Takie geny :-D Ale każdy ma jakąś słabość, która może się obrócić przeciw niemu :-) 

Kiedyś wpadłam na taki pomysł, żeby go zostawić na dwa tygodnie z całym majdanem na głowie. Tak nagle i bez robienia przygotowań. Żeby musiał sam ogarnąć wszystko to, co ja na codzień i żeby mu nie zostało ani 5 minut na jego pasje. Tylko że dzieci mi się żal zrobiło. Bo niestety alergicy mogliby nie przetrwać takiego surwiwalu bez poważnego uszczerbku na zdrowiu... Ale w trudnych momentach wyobrażam sobie, jakby to było i jakby się facet miotał :-) I od razu mi się chce śmiać i humor mi się poprawia. O teraz też! Już mi się gęba zaczyna śmiać :D

23 kwietnia 2014 , Skomentuj

Najczęstsza odpowiedź: ciężko....

Słowo WAGA odmieniane przez wszystkie przypadki :)

A ja świąt z jedzeniem nie kojarzę. Z gniewaniem się na łazienkową też nie. Dla dzieci cos tam trzeba ekstra przygotować, bo one apetyt mają zawsze, ale tak poza tym... spacery, spacery, spacery....

Coś się zmienia w naszej mentalności. Spotkania rodzinne odbywają się w terenie. Obok biegają szczęśliwe psy i szczęśliwe dzieci. Chłopaki pokonują rowerami największe kratery z błotem, dziewczynki plotą mniszkowe wianki i układają bukiety z kaczeńców. Rodzice i dziadkowie dumnym okiem patrzą i wymieniaja się pochwałami na temat potomków. Stół stoi sobie zastawiony w domu, ale służy tylko do złapania czegoś w biegu na przegryzkę. A alkohol owszem, ale "kielicha" na dobry sen. 

Nachodziłam się, aż nogi bolą, po zimie kondycja kiepska. Nagadałam się, aż mnie szczęka boli i mam ochotę pomilczeć z tydzień. Tyle że to, o czym by się chciało mówić najbardziej, nie chce wyjść z samego dna. Więc o pogodzie, o dzieciach, o psach....

Ale dobrze jest pobyć z sobą, nawet gdy to najważniejsze nie zostało powiedziane...

7 kwietnia 2014 , Komentarze (7)

Mam silną wiarę w to, że ludzie są z natury dobrzy. I dlatego nie potrafię kogoś skreślić. Gdzieś tam głęboko w każdym człowieku jest ta iskierka dobra, która często przywalona jest górą różnego badziewia  a na wierzchu zwykle gruba czapka egoizmu. Ale jakby tak rozdmuchać tą iskierkę.... To to wszystko na wierzchu może pójść z dymem i zrobi się dużo miejsca na cos innego, lepszego. 

W życiu miałam różne trudne momenty, ale to właśnie wiara innych ludzi we mnie i w to, że potrafię siebie zmienić na lepsze spowodowała, że zaczynałam od nowa. Czasem była to jedyna motywacja do zmian.

Mój mąż jest dobrym człowiekiem. Tylko jakiś czas temu radykalnie zmienił środowisko (z racji zmiany pracy) i to go zafascynowało. Odkrył świat, o którym nie miał pojęcia i ruszył galopem przed siebie :-) Innymi słowy czapka egoizmu spadła mu na oczy i się rozrasta. I do pewnego czasu słyszymy tylko: ja, moje, mam potrzebę, chcę itd.

Jest jak dziecko, które nagle wyfrunęło z gniazda. Nie miał takiego etapu w życiu i nadrabia z nawiązką. Ale to nie znaczy, że trzeba go skreślić.

A tak poza tym to znacie jakiegoś idealnego faceta? Zawsze wiernego, kochającego, myślącego tylko o rodzinie? Jakieś małżeństwo bez kryzysów? Bo ja niestety nie.

Pewnie, że taka sytuacja boli. Czasem rany są tak wielkie, że rzeczywiście nie sposób tego załatwić inaczej, jak rozstaniem. Ale u nas.... Każdy ma inny próg tolerancji.

No i miłość jeszcze. Nie emocje, czułość i wzdychania, ale ciężka i świadoma praca na rzecz dobra drugiej osoby. Nie zakładająca wzajemności i nie czekająca na nagrody i korzyści.

6 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Tak, z całą pewnością życie w stresie nie służy zdrowiu :-) Tylko że nie znam nikogo, kto byłby od niego wolny...

Życie na luzie nie jest uzależnione tylko od okoliczności zewnętrznych, ale przede wszystkim od psychicznego nastawienia i sposobu odbierania świata. Bardzo rzadko można sobie pozwolić na zmianę warunków zewnętrznych. Pozostaje nauczyć się tak odbierać i przeżywać, żeby raniło jak najmniej. Konia z rzędem temu, kto mnie tego nauczy :-)

Dlaczego jestem w takim związku z takim facetem?

Bo przyrzekłam, dałam słowo wzywając Boga na świadka, całą moją rodzinę i przyjaciół, że będę z nim na dobre i złe i że go nie opuszczę. Mało kto ślubując zauważa, że tak to jest skonstruowane. I każdy myśli tylko o tym na dobre i nie wyobraża sobie, że złe też nadejdzie. Albo w ogóle nie myśli, tylko odklepie formułkę. A jak się kończy dobre, to pakuje walizkę.

Ja przyrzekałam na dobre i złe. Teraz to złe mi przyszło, ale nie myślę, że tak będzie zawsze.

Nie mogłabym spojrzeć sobie w oczy, gdybym złamała dane słowo. Ludzie bardzo często wobec nas postępują nie fair. Ale to nie znaczy, że ja mam tak postępować. Boli to czasem bardzo, ale uczciwość wobec samej siebie jest tu najważniejsza.

4 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Chodzę sobie od lekarza do lekarza. Tu krwi upuszczą, tam pomacają, tu podglądną... Kiwają głowami i udzielają oględnych okragłych odpowiedzi. A w zasadzie nie odpowiedzi to są, ale zręczne uniki. Po prostu nie wiedzą... Wyniki badań czarno na białym mówią, że wszystko w normie. Więc czemu czuje się źle? Pytam! Dlaczego rano nie mogę się przez godzinę ściągnąć z łóżka? Dlaczego mnie boli, skoro nic tam nie ma? 

Patrzę na wszystko z nowej perspektywy. I dochodze do wniosku, że w ogóle nie jestem przywiązana do miejsc, przedmiotów... Tylko do ludzi, ale też nie przesadnie. Bo wiem, że nie jestem niezastąpiona i gdyby mnie zabrakło, to wszystko będzie się toczyło dalej. Może tylko dzieci miałyby trudniej. Ale każda zmiana otwiera nowe możliwości :-)

Chodzę więc sobie z moimi rozterkami. Dorastam :-)

Mąż niczego się nawet nie domyśla. Po raz kolejny znalazł sobie przyjaciółkę, z którą wyjeżdża sobie na weekendy. To trwa już dwa lata. Parę miesięcy, potem przerwa, łatanie małżeństwa, prawie dobrze i kolejna przyjaciółka... Tym razem przyjmuję to obojętnie. Skóra z czasem robi się gruba :-) Nie da się trwale naprawić związku, jeżeli zależy tylko jednej stronie.

Niby jest wszystko w porzadku. Przykładny mąż i ojciec utrzymuje rodzinę, nie pije, nie bije, nie awanturuje się....A że go ciągle nie ma... Wiadomo, dużo pracuje, zostaje po godzinach, ciągle na szkoleniach, w delegacjach.... Nikt, nawet najbliższa rodzina nie widzi, że jest źle. Jeszcze twierdzą, że się czepiam, że żyję sobie wygodnie na jego koszt, że grymaszę...

Najbardziej boli obojętność. Już wolałabym nienawiść...

25 marca 2014 , Komentarze (6)

Patrzę, jak odchodzą moi znajomi. Coraz mniej lat mnie od nich dzieli. Ostatnio zniknęła z życia moja koleżanka, lat 40. Zostawiła troje dzieci. O pół roku wyprzedził ją jej mąż (lat 42). Ona już tego nie mogła usłyszeć, rak zajmował większość mózgu. Dzieci trafiły do domu dziecka. Rodzina ich nie chciała.

To zmienia perspektywę patrzenia na życie. Kupowanie sukienek, dobieranie torebek, śledzenie trendów... To wszystko staje się takie puste...

Od trzech miesięcy czuję się źle. Dziś poszłam do lekarza. Zaczynam swoją ścieżkę poszukiwania utajonego przeciwnika w moim własnym ciele. Moim największym wrogiem jest teraz wyobraźnia.

A polską służbą zdrowia rządzi absurd. Bareja miałby wspaniały materiał na długi film, na którym nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. 

12 marca 2014 , Komentarze (2)

Mój ostatni wpis sprzed wielu miesięcy mogłabym spokojnie przekopiowac i wkleić jako dzisiejszy. Pod względem tego, co pisałam ostatnio, nie zmieniło się nic. Doszło tylko jeszcze kilka nowych stałych obowiązków.

Nic, to może ni enajlepiej powiedziane :-) Stwierdziłam, że skoro nie mam czasu na pracę nad swoją "fizis", zaczęłam inwestować w psyche :-) Jest dobrze :-) Problemów przybywa, w domu już dwoje młodych gniewnych buntowników, a ja się uczę cierpliwości i wewnętrznego spokoju. Łatwo nie ma, ale kiedyś da się :-)

Zbliża mi się statystyczna połowa życia i wszystko zaczyna nabierać koloru dojrzałego wina. Okres burzliwej fermentacji ma za sobą. Teraz tylko trzeba dbać o rozwinięcie bukietu. I walczyć, żeby nie spleśnieć!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.