Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Walczę o lepszą wersję siebie, o lepszą Dee ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 37585
Komentarzy: 332
Założony: 10 maja 2009
Ostatni wpis: 30 stycznia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dee79

kobieta, 45 lat,

155 cm, 70.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 stycznia 2021 , Skomentuj

Jest dobrze. Zdrowo się odżywiam. Czasem coś zaczituję z menu, ale generalnie jest ok. 0,7 kg w ciągu tygodnia. Uważam, że to świetny wynik, szczególnie, że nie ćwiczę jakoś regularnie. Czasem odhaczyę jakieś dywanówki, ale nic day-by-day. Codziennie staram się chodzić. Ok 10k kroków. Jedynie, gdy pogoda jest bardzo paskudna, to odpuszczam, ale zdarza się to raczej rzadko. Zobaczymy, co przyniesie kolejny tydzień. 

24 stycznia 2021 , Skomentuj

Pamiętnikowe doskoki. Bo inaczej tego nie da się nazwać. Ale czasu po prostu na regularne pisanie nie ma. Nie narzekam. Cudnie się czuje w roli Młodej Mamy (choć z młodością z definicji mi już trochę nie po drodze). 

Mała śpi. A ja sobie zajrzałam na menu na następny tydzień. Wygląda ok. W większości Mała może jeść to, co proponuje Vitalia. BLW ratuje mi życie - nie wiem jak ogarnęłabym oddzielne gotowanie dla dziecka. Rozszerzamy dietę od niecałego miesiąca i jest ogromny progres. Uwielbiam te wspólne chwile, przy wspólnych posiłkach, przy wspólnym stole. Choć sprzątania potem jest sporo, to mamy mnóstwo frajdy z tego czasu, który możemy spędzić razem we trójkę :) 

Okolice świąt oraz styczeń - był dla mnie nie-dietowy. Po prostu w święta się nie odchudzam (nie obżeram, ale nie odchudzam). A potem styczeń podporządkowany w całości Małej i nauce BLW (to nowość zarówno dla niej, jak i dla nas). Jestem cholernie zadowolona, że nie zdecydowałam się na żadne kaszki, przeciery, itp. 

Teraz po dość dokładnym przejrzeniu jadłospisu na następny tydzień - dochodzę do wniosku, ze mogę powoli wracać na Vitalię (oczywiście pewne modyfikacje będą wymagane - ale to nie problem). Cieszę się, że "zrzucę z barków" obowiązek wymyślania posiłków. Nie ma na to czasu. Po prostu - jest miliard innych rzeczy, które teraz mnie zaprzątają. Nauka czytania, liczenia, praca nad słuchem absolutnym. Praca nad polskim, angielskim.. powoli chcemy wprowadzać niemiecki (ja uśmiecham się też do rosyjskiego i hiszpańskiego - ale to ciut później). Do tego Mała wstała na nóżki ponad 2 tygodnie temu (gdy miała 6 miesięcy i tydzień)... a co za tym idzie - obecnie próbuje przy tych meblach się boczkiem przemieszczać - no i trzeba mieć oczy dookoła głowy. Do tego - gry raczkuje - to jest mega szybka, więc tym bardziej muszę wzmacniać czujność :) Oczywiście niczego jej nie zabraniamy (w granicach rozsądku) i we wszystkim staramy się ją wspierać, a to jest niesamowicie czasochłonne (choć daje ogrom satysfakcji). Cieszę się, że choć na chwilę potrafi wyhamować, gdy trafi na jakąś interesującą dla niej - w danym momencie - książeczkę. Oczywiście głównie przewraca kartki, jeśli się skupia to na moment na obrazkach, ale to i tak jest cool :) 

A ja wzięłam  na siebie oczywiście kursy i szkolenia. Do tego powoli wrcam do pracy. No i ciągle czekamy na klucze do nowego domu (życie na pudłach potrafi dać mocno w kość, ostatnio musiałam odszukać pudło z ciuszkami 6-9m, bo Mała z wszystkiego mi wyrosła). A miałam nadzieję, że jak będzie miała 6 miesięcy, już będziemy "na swoim". Niestety - na razie czekamy. 

I na pewno się nie nudzimy :) 

4 września 2020 , Komentarze (4)

Małymi kroczkami do przodu. 1,5 kg w bodaj 3 tygodnie - bez rewelacji, z drugiej strony moje zaangażowanie w dietę i ćwiczenia jest mierne, więc nie powinnam się dziwić. Fakt: bardziej skupiam się na Małej, szukaniu domu, pakowaniu do przeprowadzki, itd, niż na przygotowywaniu posiłków. Na ćwiczenia (prócz ćwiczeń miesni kegla i na rozejście kresy białej po porodzie) po prostu nie starcza mi już czasu. Mam nadzieję, że gdy sytuacja z domem się wyklaruje wszystko powoli zacznie wracać do normy. W cholerę czasu tracimy na ogladanie nieruchomości. Chciałabym zamknać już ten temat. Mogłabym się skupić na pakowaniu i planowaniu przeprowadzki. Choc zdaję sobie sprawę, że z 2 miesięcznym bobasem to całe pakowanie wcale nie będzie takie proste :P Dużo się nam nazbierało przez 7 lat mieszkania tutaj. Oczywiści Mój Ślubny mi pomoże z ogarnięciem przprowadzki - ale tu bardziej liczę na przewóz rzeczy niż na segregację, pakowanie, opisywanie, itd. Po prostu wiem, że nie będzie miał na to czasu. Praca, praca, praca. I tak jestem mega szczęściara, że pomaga przy Małej, jak wróci z pracy. Pomaga to za mało powiedziane, jak tylko ma czas, to po prostu się nia zajmuje w 100% :) Mam wtedy chwilę dla siebie... choć z tym "dla siebie" to też tak nie do końca, bo najpierw ogarniam dom, pranie, sprzatanie, jedzenie, psy, itd a dopiero potem myślę o sobie. Czasu zazwyczaj starcza na szybki prysznic, jakaś maseczkę, przeszczotkowanie ciała, balsam... Potem najczęściej muszę błyskawicznie zmienić rolę, by w jednej chwili z Kobiety stać się Matką Karmicielką ;) 

24 sierpnia 2020 , Komentarze (5)

Dziwnie jest wracać do Pamiętnika po takim czasie nie-bytności ;) (pomijam ostatni wpis) ale wcześniejszy z lutego 2019. 

Dużo sie od tamtego czasu zmieniło. Powiększyła nam się rodzina. Planujemy zakup domu (musimy się wyprowadzić z miejsca, gdzie mieszkamy, a wynajmowanie kolejnego to totalny absurd, wolimy kupić, przecież i tak planujemy zostać na emigracji). 

Mam chwilę dla siebie. Krótka zapewne. Mała poszła spać (oczywiście u mnie - w chuście). Ja z kawa i próba wymyślenia co na obiadokolację (gdy już maz wroci, fajnie byłoby cos na cieplo zaserwowac, tym bardziej, ze pogoda typowo lokalna: wieje i leje :(). Stęskniłam się za słońcem. Ostatni słoneczny dzięń, kiedy faktycznie było goraco (okolo 23 stopni) był ponad tydzień temu. Chyba nawet bliżej 2 tygodni. Nie lubię, gdy jest ukrop, ale trochę słońca bym powitała z wielka radościa. 

Z ćwiczeniowych tematów: plankuję sobie codziennie - oczywiście korzystam z apki, która mnie "pilnue". Powoli widzę różnicę w okolicach brzucha. Oczywiście sadełko się NIE zdematerializowało, ale mięśnie powolutku się napinaja wiec sylwetka sie prostuje i brzuszek tak nie wystaje. Na szczęście przed ciaza byłam w niezłej formie fizycznej, wiec nie powinno mi być jakoś koszmarnie trudno wrócić do tego, co było wczesniej (choć wiem, że to zabierze sporo czasu, ale przecież czas i tak upłynie). 

No dobra, koniec tego klepania w klawiaturkę, czas ogarnac jakieś papu, bo Mała się niedługo obudzi i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienię się w bufet :P A przeciez żebym ja mogła coś dać, sama musze coś mieć. A poza tym - czuję już prawie ssanie w żoładku (dziś tylko jogurt z owocami, banan i 2 kubki kawy z mlekiem). Pora na coś sensowniejszego. 

PS: udało mi się dziś pranie zrobić, posprzatac kuchnię i sypialnię, a to dopiero połowa dnia minęla... Dobrze jest :) 

22 sierpnia 2020 , Komentarze (11)

Urodziłam małą cudowną dziewczynkę :) Prawie 8 tygodni temu... 

Zostało mi sporo nadywżkowych kilogramów. Najwyższa pora się za siebie zabrać. Tym bardziej, że łatwo nie będzie, dziś stuka mi 41 latek ;)

Wiem, że trochę to potrwa, aż odzyskam figurę.. albo aż zacznę się sobie podobać...ale nic to.. Jak to mówią: czas i tak upłynie ;) 

Minął okres połogu. Teraz powoli wracam na właściwe tory. 

Karmię piersią, więc dieta jako taka, nie wchodzi w grę, ale powoli wracam do ruchu. Niestety - poród był przez CC - co za tym idzie - nie mogę się rzucić na głęboką wodę. 

Powoli, drobnymi kroczkami.. Będzie dobrze. Powili, do przodu. 

Potrzebuję Vitalii do motywacji. 

Nie do końca wiem, kiedy wygospodaruję czas na regularne ćwiczenia... ale jakoś dam radę :) Muszę. 

Byle do celu :)

3 lutego 2019 , Skomentuj

Waga w dół. Obecnie 62,2kg (początkowa 64,5kg)

Oczyszczanie organizmu - do przodu. Widać po twarzy - znów się czuję jak nastolatka (smiech). No dobra, bez przesady - AŻ TAK mnie nie wysypało - ale co-nieco gdzie-niegdzie się pojawiło (broda, nos). To już mój 2gi poważny post, więc wiem, że to minie. Trzeba tylko przeczekac. 

Wyzwania idą "do przodu", choć niestety nie zgodnie z założeniami. Ale lepsze coś, niż nic. Tym bardziej przy tak napiętym grafiku, jaki mam ostatnio.

Dziś zapowiada się długi dzień. I, mam nadzieję, że dobry. 

Wczoraj żarciowo: leczo jarskie, sałatka, jabłka, a do picia pokrzywa ze skrzypem oraz czystek. 

Dziś planuję kotlety z cukinii ze zblendowanym kalafiorem i dynią. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Próbowłam zrobić kalafiornicę w jajecznicy wczoraj - ale przesadziłam z solą kala-namak i czosnkiem. Musiałam dodać do tego pieczoną dynię. Wszystko zmiksowałam, dziś dorzucę startą cukinkę i może jakąś marchewkę, na pewno cebulkę, uformuję kotlety, do piekarnika... i zobaczymy, co z tego wyjdzie. 

Udanej niedzieli :) 

1 lutego 2019 , Skomentuj

Waga powoli idzie w dół. Jedynie pierwsza doba była tak spektakularna. Teraz (na przestrzeni 2 dni) -0,4kg. Wolę tę opcje, niż 0,9kg w dobę, bo wiem, że przy takim dużym ubytku, w tak któtkim czasie, to głównie woda.

Dziś rozpoczynają mi się 2 wyzwania na Vitalii: 

https://vitalia.pl/index.php/mid/139/fid/1793/wyzw...

oraz 

https://vitalia.pl/index.php/mid/139/fid/1793/wyzw...

Wyzwanie z HH.. kurcze, kiedyś (czytaj: 10 lat temu) hulalam, oj hulalam.. dosłownie godzinami, gdy juz zrobiło się ciepło na dworze :D A gdy zaczynałam przygodę z HH - codziennie po kilkanaście minut, czasem pół godzinki, albo godzinkę. Gdy już wkręciłam się w Hulanie, to każdą wolną chwilę spędzałam z HH. Sporo też biegałam. Miałam wtedy 29 lat i to był ten czas, gdy wyglądalam jak Boginii ;) Pamiętam, jak to się stało, że udało mi się osiągnąć mega zajebiste efekty. Pamiętam, jak się wtedy czułam. Pamiętam, jaka byłam z siebie dumna, gdy zaczynałam się mieścić w ciuchy, które leżały na dnie szafy latami. Mam takie "kontrolne spodnie" - ZERO streczu. Nosiłam je w czasach studiów (z mniejszym, lub większym powodzeniem). Potem nie mieściłam się w nie aż do 29 roku życia. Gdy, w wieku 29 lat weszłam w nie znowu, poczułam, że świat należy do mnie. Teraz - 10 lat później - chcę znowu TO poczuć. Tę ogromną dumę z osiągniętych efektów. Wiem, że postawiłam poprzeczkę bardzo wysoko (sprawdzałam, spodnie są i cierpliwie czekają na testy), ale ja uparta jestem i pełna wiary w to, że znowu mi się uda... i schudną mi uda ;)

Pora się zbierać. Dziś długa lista to-do, a zrobiło się już późne popołudnie. 

Do później :)

30 stycznia 2019 , Komentarze (2)

2gi dzień Dąbrowskiej. 

Oczywiście na razie leci woda. Zrozumiałe. Prawie kilogram różnicy w ciągu doby (wczoraj 64,5kg; dziś 63,6kg) 

Łatwiej mi idzie niż przy pierwszym poście (przynajmniej na razie). 

Nie czuje głodu (czyzby OW juz się włączylo? Jeśli tak, to bardzo szybko.) 

Wczoraj było "leczo" + sałatka warzywana + jabłko i marchew. Niestety była tez kawa. 

Dziś sałataka warzywna z wczoraj, 2 jabłka, kawa i zobaczymy co jeszcze.

Wiem, wiem, kawa niedozwolona. Ale na chwilę obecną nie potrafię jej jeszcze wyeliminować, a nie mam dostępu do kawy z cykorii. 

Ruch: 

- wczoraj rowerek spinningowy (krótko, ale był). 

- dziś jeszcze nic :(

Zobaczymy jak będzie. 

Wstępnie planuję 2 lub 3 tygodnie. Pierwszy post trwał 3 tygodnie. Było cudownie :) 

1 kwietnia 2017 , Komentarze (2)

...albo i nie.

Ostatni tydzień +0,5kg. 

Nie widzę tego po sobie, tak mówi waga. Ciuchy - wydaję mi się ciut luźniejsza, ale może to tylko moja wyobraźnia. Nie mierzyłam się (zgubiłam centymetr). 

Nie jestem pwena czy to tłuszcz, czy woda, czy mieśnie. 

Sporo ćwiczyłam. Ale też nie przestrzegałam diety w 100%. Ba nawet w 50% (zwariowany tydzień i tyle). 

Już sie uspokoiło. Powinnam znów mieć większą kontrolę nad przestrzegalnością diety. Mam nadzieję. 

Udanego weekendu :) 

21 marca 2017 , Komentarze (6)

Zmodyfikowane śniadanie Smacznie Dopasowanej ;) 

Zamiast chleba pełnoziarnistego - bataty, u mnie poszły 2 sztuki. W ramach dodatku: serek wiejski z ogórkiem kwaszonym, rzodkiewką i natką pietruszki oraz druga wersja batat z almette z chrzanem. Almette wygrywa. Wróć! Chrzanowy almette wygrywa. Chrzan pięknie przełamuje słodki smak batata. Niebo w gębie. Zagości na stałe w moim menu. To pewne. 

Bataty pieklam w piekarniku ok 5-7 min z każdej strony (200 stopnii, termoobieg)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.