-
Od wczoraj czuje się źle. Dlaczego zawsze jak rozpoczynam dietę to się rozkładam? To mi bardzo utrudnia życie i osłabia motywację. Nie dosyć że muszę walczyć z głodem, pokusami to jeszcze z chorobą i wtedy najczęściej wymiękam. Wczoraj z moim jadłospisem nie było źle (choć każdy dietetyk mnie skrytykuje) zjadłam tylko śniadanie: bułka z szynką i zielenina+jogurt, oraz obiado kolację w postaci jogurtu pitnego. I nic więcej. Całe popołudnie byłam poza domem i tylko to przyszło mi do głowy aby na szybko zjeść.
A dziś? Już nie tak różowo... śniadanie to kanapka z szynką i zieleniną, później jogurt, potem obiad dwudaniowy, i jeszcze dwie kruche babeczki. Sportu wcale bo jestem połamana.
dziś
Tak jak obiecałam wczoraj:
I śniadanie: kromka razowca z białym serem+ sałatka z pomidorów i ogórków
II śniadanie: 250 ml jogurtu pitnego (niestety z cukrem)
obiad: bułka z białym serem+ surowa papryka. Kilka cząstek arbuza.
kolacja: brak
Wiem nie jest to idealne menu (szczególnie beznadziejny obiad - ale co poradzę na to że kocham węglowodany) ale i tak dobrze że odbyło się bez cukierków, ciasteczek i innego podjadania.
ćwiczenia fizyczne: bieg
koniec z biadoleniem...
Postanowiłam od dziś wziąć się za siebie. Od PARU LAT!! ciągle narzekam że jestem za gruba i NIC Z TYM NIE ROBIĘ !!! Dziś przejrzałam wszystkie moje prywatne wpisy i się załamałam. Regularnie tyję od kilku lat a tylko biadolę i użalam się za sobą. Postanawiam: od jutra codziennie dokonywać wpisu o ilości jedzenia pochłoniętego przeze mnie. Może wstyd wpisu na forum o tym co ja zjadłam pomoże mi przezwyciężyć obżarstwo, a teraz na dobry początek idę pobiegać. Dziś waga 91 kg.
ponownie witam
dziś ponownie zaczęłam walkę z obżarstwem. nie jestem z siebie na sto procent zadowolona, ale myślę ze jutro będzie lepiej.
dam radę?
Zaczynam mieć wątpliwości czy dam radę. Patrząc na siebie zaczynam w to wątpić, żeby z takiego wielkiego ciała wyszła zgrabna laska? To chyba niemożliwe i z dietą też ostatnio kiepsko. Chyba zaliczam jakiegoś doła?
wracam
Po roku przerwy (w tym czasie urodziłam dziecko) wracam do diety. Ostatni zapis kończyłam na 77,2 a wracam z wagą 80kg. Ale tym razem muszę!!! osiągnąć swój cel. Ostatnio nawet na swoje zdjęcia nie mogę patrzeć, są straszne.
dieta
Trzy tygodnie chcenia i nic z tego nie wynika. Oto cała ja wiele szumu a efektów nie widać. Jestem zła, zła, zła. Dziś wskazówka wagi stanęła w miejscu-słodycze i przekąski dały efekt (i tak dobrze że nie przytyłam). Zero motywacji, zero silnej woli, zero konsekwencji w postanowieniu.Więcej już nie piszę bo mi ręce opadają...
dobrze
I udało się jest o 1 kg mniej, kosztowało mnie to sporo nerwów. Patrząć na miniony tydzień, uważam że nigdy nie nauczę się zdrowo odżywiać. Za bardzo kocham słodycze i nie mogę sobie zorganizować dnia tak aby nie podjadać.Przykład: przychodzę z pracy dopada mnie wilczy głód i młócę wszystko co napodkam na drodze, a obiadek sie robi a ja czekam i wcinam co popadnie. Chyba muszę zacząć go robić dzień wsześniej, nie wiem co to pomoże a mi się zwyczajnie nie chce. Tym bardziej że robię wtedy 3 posiłki: dla siebie (dietka), dla dziecka i męża już nie.
-
wstyd mi, wstyd mi, wstyd mi.... moja waga poszła w górę. Jestem w Vitalii po to żeby schudnąć a nie żeby tyć, musi do do mine wreszcie dotrzeć!!! Muszę też wreszcie zrozumieć że słodycze są be, i to żeby nie podjadać bo będzie jeszcze gorzej!!!!
no
No i stało się nie schudłam nic a nic, a nawet może trochę przytyłam (wskazówka na wadze tak jakby trochę wyszła poza 78kg-ale nie chciałam się dokładnie przyglądać). Sama sobie jestem winna - święta okazały sie silniejsze ode mnie. Cóż teraz trzeba sie wziąć za siebie i nie odpuszczać.