Potrzebne dwie pary nóg, różnych. Najchętniej nowych, nieużywanych. Kupię tanio. Gwarancja konieczna!
Potrzebne mi te nowe nogi do uprawiania sportu. Posiadane obecnie są w stanie rozkładu, rozpadu i nadają się na złomowisko.
Nowe nogi zużytkuję tak: jedne do chodzenia z kijami, drugie do pedałowania pod wiatr. Zastanawiam się jeszcze nad nogami basenowymi.
Pracują i bolą nogi zupełnie inaczej przy tych wszystkich poruszaniach się.
Na kijach czuję łydki, wierzch stóp. Po kijach bolą mnie biodra w środku, stawy. I czuję, jak boleśnie pracują pośladki, lekko z przodu.
Od dwóch dni roweruję. Wieje wiatr. Teraz okropnie bolą mnie uda, mięśnie z przodu. Palą mnie łydki.
Zbierając okruchy bólu - delektuję się nimi. Każdy okruszek cierpienia to śmierć jednej komórki tłuszczowej. Więc zaciskając zęby - powtarzam sobie: zdychajcie! zdychajcie!
Czwartek był mega sportowy
Zrobiłam serwis kół roweru. Wsiadłam. Pojechałam. Tak się śpieszyłam, taka byłam chciwa pedałowania, że nie zauważyłam, w czym z domu wypadam. Tylko trampki i słuchawki, na resztę nie zważałam!!!! Wąskie dżinsy miałam na sobie.... było to błąd zrobiony pierwszy raz w życiu, pewnie ostatni. Nigdy nie zechcę tego powtórzyć
30 km przejechane. Z tego 13 pod wiatr. Za dużo na raz. Ledwie się do domu dotoczyłam.
A wieczorem późnym kije. Jesuuu, jak mi się nie chciało iść. Jaka byłam zmęczona, śpiąca, bo mega-dotleniona!.. Jaka leniwa!.. Odwlekałam wyjście z kwadransa na kwadrans.
W końcu poszłam. Przeszłam prawie 7 km. Pod koniec nogi mi się zaplątywały między kije a krawężniki.
Spalone sportowo kcale - 406 rowerowo i 420 kijkowo .
W nocy malutki kompulsik. Dwukanapkowy, majonezowy. Ale nawet z nim i z drinkami zassane tylko 1381. Nie martwię się! Jak sobie pomyślę o kijach i o rowerze, hihihi
Piątek jest nie gorszy
Waga mnie kocha. Wybacza drobne potknięcia. Ja ją też kocham. Dzisiaj. Dzisiejszym porankiem.
Zaczęłam od umycia okien. Jeszcze zostały w pokoju prawie-po-synkowym... ciekawe, czy on je umyje? Czy to już moja brocha?...
Rower wczesnym popołudniem. Przesadziłam z długością wycieczki, przecież to dopiero drugi wyjazd w tym roku. Tyłek mnie bolał tylko trochę. Bardziej dokuczał mi wiatr. Przejechałam prawie 43 km. Jakieś 8 km przed domem zaczęły mnie palić ogniem łydki. Kwas mlekowy... na basenie już bym miała skurcz... spaliłam 586 kcali.
Po powrocie przebrałam ciuchy mokre od potu. I padłam nieżywa na 3 godziny. Odlot zupełny. Dzieci wróciły, wnuczek zaglądał... nie kontaktowałam. Pan i Władca przyniósł pomidorki koktajlowe. Się ocknęłam.
Nie mam siły jeść. Nie mam siły zrobić sobie drinka. Łydki mnie pieką, uda mnie bolą. Mięśnie między piersiami i ramionami też dokuczają, to od przeciwstawiania się wiatrowi.
Zassane 1287. Znaczy jeszcze nie zassane, przewidująco doliczyłam dwa mocne drinki.... może On się zlituje i mi poda?....
Naprawdę potrzebuję tych nóg na wymianę. Jak ja mam inaczej jutro wstać i na 500 metrach kwadratowych grabiami rozwalać kretowiska?.... Ratunku!
pochwalę się - to moje paski
kijkowy i rowerowy
BasiaR.
27 marca 2010, 21:55w ubieglym tygodniu, to jestem pełna podziwu. Ja dziś zaliczyłam dwie taksówki i siedzę z czekoladą orzechowo-rodzynkową przed kompem. Zaraz wyjmę wino z lodówki. Pozdrawiam Basia.
sikoram3
27 marca 2010, 17:31ja nie rozwalam tylko maz je po prostu zas zakopuje ..No to sezon kijowo -rowerowy rozpoczety ...brawo .. Pozdrawiam i zycze milego wekendu .
elkati
27 marca 2010, 13:29Ci się trafiły nogi w ilościach hurtowych daj znać - narazie przydałyby się jedne ;) Na razie śniadania przetestuję, jak się nie sprawdzą to pogonię!
nenne29
27 marca 2010, 12:15posunęłam się do kupienia nielubianych serków, tylko po to żeby mieć małego głoda ;-) Myślałby kto, że mam prawie 35 lat :-) Dzięki za radę w kwestii stroju.
galaksy
27 marca 2010, 12:10Moja mama chorowała pół roku i tamte przeżycia ze służbą zdrowia sprawiają, że boję się każdej choroby w rodzinie.
monimoni27
27 marca 2010, 11:55kupiłam wyciąg ze skrzypu, i miałaś rację, siuram i stawy mam mniej opuchnięte. Co do wczorajszego padniecia, też zapewne masz rację. muszę się do czegoś przyznać: stałam się pierońsko wygodna, jak mam jakieś pytanie? Do Joli, mam problem - Jola znajdzie odpowiedź. Toż ja żeruję na Tobie kochana kobieto. Zamiast ruszyć paluszek i poklikać trochę, to ja czekam na gotowca. Wybacz, proszę i zarazem wielkie dzięki i szacun. Ale fajnie jest mieć takie poczucie bezpieczeństwa, jakie dajesz. Znajdź mimo moich wniosków odkrywczych trzecie primo i napisz. Pozdrawiam ciepło.
Emwuwu
27 marca 2010, 11:39z wymianą!:) Na zdjęciach widać, że są całkiem w porzo!:)) Z pewnością musisz się rozruszać po zimie i za chwilę bóle przejdą!:) Byleby nie przeszły na mnie,ha,ha,ha
Malin.
27 marca 2010, 11:10Ma pani rację, ale mam nadzieje, ze trafiłam akurat na ten mini myslący procent, ktory moze nawet w dalekiej przyszłości, da mi skrzydełka, Bo teraz daje i odbiera, palant jeden. Czytam ,że Wrogośc do wagi zamieniona na bezgraniczne gorące uczucie, wiec wszystko się uklada pomyslnie. Nog nie oddałabym nawet za darmo, bo szkoda mi osoby, ktora musiałaby sie z nimi meczyc, Pani z pewnoscia bym na to nie narazala :)
zarowka77
27 marca 2010, 10:08od stołu..... chyba sie nie przydadza.. jak czytam co ty z tymi swoimi wyprawiasz, to az mi s ie chce wstac;) terminatorów sie narobilo;))
paniBaleronowa
27 marca 2010, 09:23i jesteś Doktorowa Housowa :)))))) Wiesz co? Ja to się dziwię, że ja go nie odkryłam wcześniej. Co za skurczybyk!!! Cudny. Jak go słucham to nie wiem, czy chciałabym najpierw wskoczyć mu do łóżka, czy może zrobić mu kanapki, czy jednak naoliwić stawy. A jak mi napisałaś o tych dalmatyńczykach, to, o zgrozo, pomyslałam, że dla niego to nawet i lufę przy strzale bym ustawiła :))) Jestem stracona! Cieszę się, że Wy też!
paskudztwoo
27 marca 2010, 07:38ja to jestem tylko ciekawa jak ty dzisiaj wstajesz z łozka, pewnie jak jakis robot!!
pinia0
27 marca 2010, 07:17A gdzie tak pędzisz???? Chyba zbyt duży wysiłek narzuciałaś sobie na wejściu....Choć ja lubię też takie wykończenie sie po wysiłku. Cmoki
rozaar
27 marca 2010, 06:24kobieto bo padniesz w przedbiegach.
bbbbwro
27 marca 2010, 00:20ty do jakiejs olimpiady sie przygotowujesz czy cos? Niezly wycisk sobie dajesz. Podziwiam, zazdraszczam, ale vzy pojde w Twoje slady? Oj, chyba nie dam rady, nienie
kitkatka
26 marca 2010, 23:26Zacznij jakoś stopniowo i po jednym sporcie dziennie bo padniesz. I zostaw biedne krety w spokoju - niech sobie wyżrą te wszystkie pasożyty z ziemi i oczyszczą glebę. Pozdrówka