Zafundowałem sobie prezent z okazji braku okazji – Garmin. Zbierałem na niego długo, a kiedy przyszedł cieszyłem się jak dziecko. Nie mogłem się doczekać niedzieli, żeby go sprawdzić w praktyce (na niedziele planowałem mój trening biegowy). Niedziele minęła, a Garmina nie sprawdziłem – byłem uprzejmy się rozchorować. Znów trzeba czekać do weekendu, bo moje ambitne ;) plany treningowe zakładają treningi raz w tygodniu – w weekend.
Ok już się pochwaliłem teraz trochę o innym treningu. Otóż w sobotę wybrałem się do Oświęcimia na trening dla instruktorów. Jak zwykle było super. Tym razem męczyliśmy przez 2 godzinki Sai, a potem bawiliśmy się przez kolejne 2 h dźwigniami. Fajne są takie treningi na spokojnie – gdzie można wymienić poglądy, douczyć się i na spokojnie przetestować różne rzeczy. Szczególnie, że nadal nie mam partnera do treningów Ju Jitsu w związku z czym takie treningi są szczególnie cenne.
Po powrocie z treningu rozchorowałem się na dobre i zaległem w łóżku. Za to Ola ambitnie, jeszcze przed moim wyjazdem na trening, poszła biegać. Zawzięła się dziewczyna i coraz lepiej jej idzie. Jestem z niej dumny. W dodatku zaczyna snuć plany na temat maratonu – to spory postęp, bo jeszcze niedawno się zastanawiała czy da radę w przyszłym roku zrobić półmaraton. Nie hamuję jej w jej zapędach niech ustawia sobie poprzeczkę i stara się ją przeskoczyć – póki jest to w miarę realne nie ma problemu (myślę, że maraton w przyszłym roku jest dla niej realny). Wiem, wiem zgłupiałem, ale w końcu sam jestem początkującym biegaczem, więc mogę się mylić :P poza tym ja zawsze startuje w biegach, w których na logikę nie powinienem się pojawiać. Jak się bawić to się bawić.
Warto też wspomnieć, że w środę zrobiłem dla rodziców trening otwarty. Zasadniczo nie pozwalam rodzicom przebywać na sali podczas treningów, a że się tego domagali to zorganizowałem im jeden taki trening. Wszystkich chyba bardzo się podobało, a i dzieci po początkowej tremie też się rozluźniły. Było bardzo fajnie i zgodnie z moimi założeniami. Miarą tego jest fakt, że rodzice chcą wraz ze mną założyć klub sportowy – obecny nas nie chce, a trzeba ubrać nasze treningi w jakieś formy prawne. Tak więc teraz mocno pracuję nad założeniem Uczniowskiego Klubu Sportowego.
Sporo się dzieje jak na koniec roku. Byle do weekendu i do przetestowania Garminka :)
Azis.80
14 grudnia 2010, 17:22... jesteśmy w tym wieku że sami musimy sobie robić prezenty :)))) Ta Twoja Olka to dowód na to że uczeń przerasta mistrza ;) Życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia bo zima jest cudna i trzeba to wykorzystać! P.S.U nas na treningach rodzice mogą być i to zaleta, bo w ekstremalnych sytuacjach Sensei tracił głowę :))))) a moje dzieci z wybita jedynką nie miało do kogo się udać po pomoc!