juhuhu tak wiem, miałam się zważyć w piątek, ale nie wytrzymałam, a efekt mnie zaskoczył: 1,4 kg mniej! nie omieszkałam zmienić paseczka, co by mnie to motywowało do dalszej walki... ale powiem Wam, że w końcu naprawdę jestem zmotywowana (bo ostatnimi czasy motywacja naprawdę poleciała mi na łep na szyję przez brak efektów), co objawia się ciągłymi odmowami mojemu mężowi, chcesz czekoladkę? nie dziękuję, a moze pysznego drinka? nie dziękuję, a piwko z soczkiem? nie dziękuję
i może tu należy szukać źródła moich "bfrakó efektów", w końcu młodsza się nie staję i metabolizm coraz wolniejszy to i każdy grzeszek może już wychodzić bokiem w tym wieku...
mam nadzieję na podobnie spektakularny wynik w piątek, czego sobie i Wam życzę, a teraz muiszę kończyć, bo pisanie i "walka" z raczkującym potworem, dla któego listwa od przedłużacza jest najciekawsza w tym pokoju, jest zbyt heroicznym wyzwaniem dla mnie...
miłego poczatku tygodnia!!!!!
kasilka2999
4 lipca 2011, 09:57Gratuluję Kochana! Oby tak dalej! :*