Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
nic ciekawego . . tylko że waga . . i foto . . i
rozważania o motywacji


naprawdę NIC ciekawego się nie dzieje

skrupulatnie liczę każdą jedną pochłonięta kalorię
odejmuję od tego kcale spalone na codziennym rowerze
wyniki mogłyby być lepsze, znaczy niby mogłabym mniej jeść a więcej jeździć
ale przecież nie zamierzam się katować, tylko kontrolować

nie, nie zwariowałam z tym liczeniem każdej kalorii!!
położenie kromki alpejskiego chlebka czy pulchnej kajzerki na kuchennej wadze unaocznia mi tylko, ile to gramów i ile to kilokalorii, to samo z morelami, szynką konserwową, jajkami, piersią kurzęcą w sosiku czy łyżką śmietany pożartą żywcem - ja sobie nie odmawiam! ja uwielbiam jeść!! ja uwielbiam jeść pyszne jedzonko!
ale WIEDZA skutecznie mnie powstrzymuje przed pożarciem drugiej pulchnej i pachnącej kajzerki czy pójściem do budy po następne pół kilo moreli albo wyjedzeniem całego pojemniczka śmietany

wczoraj na rowerze Pan i Władca zaciągnął mnie na lody do Bliklego, czemu nie? dobre tam są, choć wolę Grycana
ale po powrocie wrzuciłam te dwie kulki do liczydła jako deser poobiedni - hehe, żeby spalić dwie kulki lodów czekoladowo-kawowych to trzeba by przejechać ponad 12 km tempem co najmniej 17 km/h

a szklana waga? - jak to moja waga, konsekwentna istota
gdy skutecznie kontroluję dostarczanie paliwa - to jest grzeczna, przyjazna, a nawet pokazuje zachęcające widoki
sobota 57,3 kg
niedziela 57,2 kg
poniedziałek 56,8 kg
no!!! cóż za ślicznie zachęcający widok!
teraz tylko utrzymać trend, utrzymać ten trend!!!

dziewczątka młode w vitaliowych pamiętnikach zamieszczają wyfotoszopowane fotki wychudzonych i powyginanych w chińskie paragrafy laś i laseczek jako "motywacje"
one jeszcze nie wiedzą, że największą motywacją może być tylko WŁASNE OSIĄGNIĘCIE


z innej beczki
miniony tydzień był takim piątym w tym roku, gdy na rowerze przekroczyłam 200 km, a dokładniej to przejechałam ich 212
bardzo jestem z siebie dumna, codzienna jazda, nawet gdy deszcz, choćby kilka kilometrów - to też jest walka z własnymi słabościami, z leniem, z wygodnictwem, z tą ociężałą sybarytką, co drzemie we mnie i co jakiś się budzi

to fotki z ostatniego rowerowego tygodnia

nie wiem, z jakiej okazji on tego wieczora był niebieski, ale bardzo mi się spodobał


prawie zawsze przystaję rowerem na moście Siekierkowskim, i się wgapiam z westchnieniem rozkoszy w roztaczający się widok, bo to jedna z moich ulubionych miejskich panoram


w Skaryszaku, na jednym ze stawów, pływa takie cudo



tu zupełnie odmienny klimat, to walka technologii z rzeczywistością
już wielokrotnie pisałam, że ja nie wierzę w to, że samoloty latają
owszem, latałam wielokrotnie i wiem to, ale nie wierzę i już!
przecież widać, że on się mozolnie wspina po niewidzialnych stopniach



ach, ostatnie jazdy po budowanej Południowej Obwodnicy miasta i po łączeniach jej z Jerozolimskimi albo z Krakowską albo z Węzłem Marynarska odkryły przede mną nadzwyczaj ciekawe zakątki, w życiu ich jeszcze nie widziałam, ukryte do tej pory miedzy opuszczonymi działkami, na starych parcelach wojskowych, na międzytorzach . . cuda-wianki
to jeden z nich, 5 km od centrum miast

to Fort Zbarż

ps
zamierzam jeździć w zabezpieczeniu Warszawskiej Rowerowej Masy Krytycznej, w czwartek mam tak-jakby kwalifikacje .. i zaczynam wpadać w panikę....

  • piteraaga

    piteraaga

    17 września 2012, 12:57

    Piękne widoczki. Podziwiam nie tylko je...

  • agnes315

    agnes315

    17 września 2012, 12:39

    To fakt, zawsze jak lecę samolotem to się zastanawiam, jak to możliwe, żeby tyle ton latało, no niby wiem to z fizyki ale i tak jest to dla mnie niewiarygodne i nieustająco intrygujące :)) Buziaki

  • Milly40

    Milly40

    17 września 2012, 12:37

    co to znaczy jezdzic "w zabezpieczeniu" ?

  • toperzyca

    toperzyca

    17 września 2012, 12:19

    Ehh tęskno mi do roweru..a i tak zawsze znajdę milion pięćset wymówek...teraz to brak kasku dla Manka marny argument, w czasach gdzie wszędzie można je dostać...jak bedzie kask to pewnie brzuch mi będzie przeszkadzał...więc sobie tylko gadam ...jak zawsze...a tak kochałam rowerowanie...co do Mańka snu...z soboty na niedzielę..po testach polegających na skróceniu drzemki w czasie dnia, wymęczeniu bieganiem po lasku i nafaszerowaniu czym się da na noc...noc lancia tragedia....pobudki od 23 co 20-30 min...wczoraj pełen luz, cały dzień na powietrzu, ale bez specjalnego męczenia dziecia..odmowa zjedzenia obiadu (to niech nieje - zje kolację, ale na kolację tylko odrobina serka homogenizowanego i kefir i pięknie przespana noc....nie mam metody...i nie kumam...ot nacieszam sie wyspaniem :D

  • marta6054

    marta6054

    17 września 2012, 11:54

    Uuu! Powodzenia w czwartek

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.