Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Miałam NAJlepsze nogi oraz zdjęcia sylwestrowe


Sylwestrowa Domówka, na obrzeżach Warszawy, z idealną perspektywą na Gocław. Co się później okazało być estetycznym plusem, bo kolorową palbę nad tąże dzielnicą oglądaliśmy bez przeszkód.

Gości witał Canis w muszce.


W ramach podkładu muzycznego był najpierw koncert na żywo. Jednym z gości albowiem był muzyk, prawdziwy, z kości, od 35 lat zarabiający na naszej rodzimej scenie. Super!! On zna i śpiewa te wszystkie standardy, które ja znałam i grywałam w nastoletniej młodości, zaczynając oczywiście od Domu Wschodzącego Słońca i Schodów do Nieba.


Strzelanie oczywiście że było. Pierwszy raz od chyba 20 lat nie odpaliłam własnoręcznie ani jednej rakiety, ani petardy, bączka nawet żadnego ani kapiszona. Sama nie wiem, co mi się stało.









Po północy na stół wjechał indyk. Ops! Pardon! Pan Indor.


A potem zepsuło się kino domowe. Znaczy nie całe! Zepsuło się odtwarzanie muzyki, syczało niczym stado rozłoszczonych żmij. Reszta imprezy odbywała się więc przy muzyce z mojego stareńkiego laptopa, bo był akurat w volvowym bagażniku i przy przypadkiem wożonych kurduplowatych głośników Logitecha z niedużym subwoferem.

Wymęczyła gości moja muzyka, hehe. Na lapku mam przecież archiwum muzy sportowej, którą ściągałam, gdy z kijami chodziłam, gdy po 3 godziny dziennie na siłowni budowałam formę, intensywna, rytmiczna, fitnessowa. Na szczęście mam też muzyczny katalog zatytułowany klasycznie - pościelówy.

W każdym razie były tańce zbiorowe w parach, tańce dyskotekowe luzem i tańce wyuzdane (to ja!).






Przy twistach Niebiesko-Czarnych z niejaka dumą skonstatowałam, że chociaż może, z racji wzrostu, moje nogi są niedługie, to z całej chmary nóg damskich są NAJzgrabniejsze.


A nad ranem zrobiliśmy sobie jam-session. Co prawda ostatni raz grałam na gitarze ponad 20 lat temu, ale muzyka wciąż jest we mnie. A z wybijaniem rytmu z wariacjami jest jak z jazdą na rowerze, tego się nie zapomina. Wystarczyło mi poczuć pod palcami skórę kombosów.







Całego (prawie) Sylwka byłam grzeczna jedzeniowo i bardzo poprawna procentowo. Absolutnie żadnej wódki. Do północy tylko duży kielich białego wina, sukcesywnie dopełniany wodą mineralną. Malutki kieliszeczek wiśniówki przed strzelaniem. Szampana sporo, na dworze. Potem szampan powolutku. Tylko przy tych tańcach twistowych i przy graniu, wszak gra się całym ciałem - nadużyłam szampana. Brutalnie mówiąc, trąbiłam go jak kwaskowatą wodę mineralną. Mam niejasne wrażenie, że zaszkodził mi ten różowy.... tak, tak, bo wszak ulubiony MartiniAsti to na pewno nie szkodzi.

Ale nie chorowałam. W domu, już świtało, urządziłam sobie z dostępnych poduszek górkę z gniazdkiem i tam spałam. Pionowo, żeby błędnika dodatkowo nie drażnić... 12 godzin. Tylko po sześciu podobno przyjęłam już pozycję horyzontalną. Nie wiem nic na ten temat, nie pamiętam.

 

 

ps vitaliowe

waga przedsylwestrowa i posylwestrowa identyczne

górne stany z trudem akceptowalne

co aż dziwi - chyba zasłużyłam na więcej (kary) - bo osobiście robioną moją sałatkę sylwestrową mogłabym jeść łyżkami, a zdradliwa tłuszczowo okropnie, majonezowa

dzisiaj za to źle, spuchłam bardzo, paluszki baleronikowe, stopy balonowe, 57,4, oj!

Za to w lodówce nie ma już sałatki, nie ma już zrazików z kurczęcia, zawijanych na duńskim boczku i francuskich kabanosach. Ostatnie kawałki sernika rozdysponowane po dzieciach. W szafce z kawą przypomniały mi się pierniczki alpejskie nadziewane jabłkiem, ale te już potrafię jeść po jednym na dzień albo gdy mi się przypomni.

Nareszcie żadnych pokus!!!

 

 

 

 

Och, czasem mam już dosyć urozmaiconego życia i przygód

Czy nie mogłoby być NORMALNIE ??

Wytrząsając świąteczny obrus na tarasie mojego penthause'a wywaliłam na tarasy poniżej nowego pipka internetowego, blutucha, czy jak on się tam nazywa. Nie mojego, tylko Pana i Władcy.

Lornetką z góry przepatrzyłam, jest na dwóch lokalizacjach, rozpadło się na trzy części, ale niejako składowe. Bebechy wyglądają na nieuszkodzone.

Tylko że podspodnich sąsiadów nie ma.

Może jak się skończy dzień pracy?...

Latarkę mam i grabki mam, na wysięgniku

Bosze!!! Te szare chmury!!! Jak będzie opad atmosferyczny, to DUPA BLADA. Elektronika nie lubi wody

  • advula

    advula

    3 stycznia 2013, 22:30

    liczę że do soboty jeszcze mnie ubędzie i będę mogła nawet oddychać :D ps.świetny sylwester :) czytałam, ale chyba nie pisałam :) buziak - na bezdechu ;-)

  • marta6054

    marta6054

    3 stycznia 2013, 19:21

    Niestety, GALOPUJĄCYM jabłuszkiem!

  • kookoolka

    kookoolka

    3 stycznia 2013, 18:34

    Chciałam tylko przeprosić, że kilka razy. Chyba mam za wolny transfer i Vitalia myśli, że trzeba powtarzać.

  • kookoolka

    kookoolka

    3 stycznia 2013, 18:22

    A mi się nie podoba, że osoby starsze (nie mówię, że w podeszłym wieku, tylko że starsze) nie powinny tak się bawić, nie powinny aż tak tańczyć ani się muzycznie wygłupiać ani nawet strzelać fajerwerków. Dobra zabawa powinna być zarezerwowana dla młodszych, starsi mogą chyba czerpać radość z samego patrzenia.

  • kookoolka

    kookoolka

    3 stycznia 2013, 18:22

    A mi się nie podoba, że osoby starsze (nie mówię, że w podeszłym wieku, tylko że starsze) nie powinny tak się bawić, nie powinny aż tak tańczyć ani się muzycznie wygłupiać ani nawet strzelać fajerwerków. Dobra zabawa powinna być zarezerwowana dla młodszych, starsi mogą chyba czerpać radość z samego patrzenia.

  • kookoolka

    kookoolka

    3 stycznia 2013, 18:22

    A mi się nie podoba, że osoby starsze (nie mówię, że w podeszłym wieku, tylko że starsze) nie powinny tak się bawić, nie powinny aż tak tańczyć ani się muzycznie wygłupiać ani nawet strzelać fajerwerków. Dobra zabawa powinna być zarezerwowana dla młodszych, starsi mogą chyba czerpać radość z samego patrzenia.

  • Windsong

    Windsong

    3 stycznia 2013, 16:39

    Hucznie i z przytupem powitałaś nowy rok. bardzo lubię takie muzyczne klimatyczne spotkania :) Co do nóg, niezaprzeczalnie są wspaniałe ;)

  • monimoni27

    monimoni27

    3 stycznia 2013, 14:34

    No, Ty łobuzico ;P Nogi masz jak młody bóg. A mnie dopinguj tak w środku najbardziej i pod koniec tez. A do celu mam 15kg, he he. A z bębnami Ci całkiem ładnie :-)

  • zoykaa

    zoykaa

    3 stycznia 2013, 13:52

    przeciez napisalam ze sobie skopiuje do prywatnego foldera w domu.pozdrawiam

  • mrowaa

    mrowaa

    3 stycznia 2013, 13:19

    Zgadzam się! Nogi masz boskie:))) Jolu 1/4 IronMana to 950 m pływania, 45 km na rowerze i 11 km biegu:) Niby pikuś, ale limit na wszystko max. 4 godziny:)

  • st0pka

    st0pka

    3 stycznia 2013, 13:05

    niekoniecznie, bardziej stresuja mnie skutki uboczne, bolace piersi, rzyganko, bolacy brzuch, takie mam dolegliwosci i przez to siwieje. Takie rzeczy siadaja mi na glowe, nie odczucia w trakcie upojnych nocy :) Poza tym do momentu zajscia w druga ciaze sie nie stresowalam niczym, bo 2 dzieci zawsze chcialam miec. Teraz jakos panikuje, zwlaszcza ze przy tabletkach nie sa rzadkoscia ciaze mnogie i to mnie przyprawia o zawal juz przy samej mysli :)

  • LondonCity

    LondonCity

    3 stycznia 2013, 11:39

    No ale do tego bedzie MM - ja calkiem sama nie zamierzam byc ale do wszystkiego poza karmieniem to dziecko bedzie mialo ojca... A i do karmienia tez mam nadzieje bo bede probowala karmic piersia i butelka chociaz wiem ze moze nie wyjsc. Tesciowa zdecydowanie nie bo widzialam ja 5 razy w zyciu i jest to dla mnie totalnie obca osoba natomiast moja mama - zastanowie sie chyba ale wole zeby przyjechala po dwoch tygodniach raczej niz w pierwszym dniu

  • mirabilis1

    mirabilis1

    2 stycznia 2013, 23:20

    Oooooo, Kochana, tu sie mylisz. Ja nie takie rzeczy robiłam w samochodzie :))))))), ale jak kiedyś napisałam, ze stojąc na poboczu malowalam paznokcie... To zostałam przez jedna Vitaliowa znajoma osadzona od czci i wiary jako bezmozga idiota. I wywalania na cztery spusty "ze znajomych", więc nawet polemizować sie nie dało:))))).

  • renianh

    renianh

    2 stycznia 2013, 23:12

    Nie dość że jesteś przede mną to jeszcze kilometrowo lata świetlne z przodu ,na usprawiedliwienie mam tylko że rower nie jest moją główną aktywnością i jak na mnie to i tak duży sukces.Co do biegania te powtarzałam tak jak Ty "ja nie biegam ,nienawidzę " ,ale nigdy nie mow nigdy ,biegaczki zarażają .Na razie biegam po 2 km ,mój rekord 4,5 ,planuje w tym kwartale 6 ,zobaczymy..Widze ze zabawa świetna ,a ja nie mam ani jednego zdjęcia.Najbardziej zazdroszcze tego "Domu wschodzącego słońca i ogólnie gitary na żywo.

  • ToJaMajka

    ToJaMajka

    2 stycznia 2013, 22:19

    Dobrego roku, Baletnico:))) Udało się jakoś z pipkiem?

  • luckaaa

    luckaaa

    2 stycznia 2013, 22:17

    piknie ci w tym odcieniu niebieskiego , a nozki faktycznie zgrabne i jeszcze wpadly mi w oko twoje rajstopy .... nigdy nie potrafie dobrac odpowiednich( tzn koloru ), a twoje wygladaja na idealne

  • kasperito

    kasperito

    2 stycznia 2013, 19:28

    ale się wybawiłaś JOLU:):):):) Canis w muszce uroczy:)

  • ruti123

    ruti123

    2 stycznia 2013, 19:20

    Stawiam na Pana w koszuli w krate!

  • zosienka63

    zosienka63

    2 stycznia 2013, 19:05

    Jolu , wszystkiego dobrego w nowym roku a jak czytam to mieliście super sylwestra . pozdrawiam . Stasia

  • 1sweter

    1sweter

    2 stycznia 2013, 18:23

    oj Jolka Jolka... powiem Ci że nogi to rzeczywiście masz niezłe... poza tym... już Cię kocham za te wariacje jazzowe... a tak poza tym... lubię Cię czytać... poprawiasz mi nastrój nawet kiedy pisałaś o mamie w Jej ostatnich chwilach.,. jakoś tak... nie do śmiechu ale mimo wszystko pozytywnie.. życzę Ci żeby cały Twój rok 2013 był tak udany jak noc sylwestrowa... pozdrawiam noworocznie :o))

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.