Nie ma już żadnych złudzeń, przynajmniej tutaj w Trójmieście. Lato już było...Miałam cichą nadzieję, że jednak będzie złota słoneczna jesień jeszcze długo...W duszy wiedziałam niestety, że tak nie będzie. Pierwsze pełne lato, wiosna i zima w Gdańsku były wyjątkowo łaskawe dla mnie. W niedzielę minął rok mojego mieszkania w Gdańsku od śmierci Mamy. Ten rok był wspaniały, słoneczny, ciepły, taki jaki można tylko sobie życzyć. Mimo żałoby w sercu, czułam jej opiekę i nie popadłam w smutny nastrój czy depresję. Czuję się tutaj wspaniale i Mama towarzyszy mi w wszystkich spacerach...Wiem, które miejsca podobały jej się i gdzie lubiłyśmy razem chodzić. Od tygodnia jestem z powrotem w Gdańsku, U SIEBIE. Ten tydzień w pogodzie był najbrzydszym chyba tygodniem w tym roku. Chodziłam tylko po okolicy, sklepy, poczta, bank i kościół. Nie pojechałam nigdzie autobusem czy tramwajem, nie byłam nad morzem a nawet i na starówce, która jest kilka kroków ode mnie. Mam pewne usprawiedliwienie, byłam zajęta porządkami po powrocie, uzupełnieniem zapasów w lodówce, praniem i organizacją od nowa szuflad, szafek i szaf po zakupie biblioteczki Billi i po zakończeniu sezonu letniego, w którym gościłam 14 osób..Lato było...Wraca okres normalności.
Pogoda za oknem przypomniała mi wycieczkę w góry z przed 2 lat. Plan był, wejść na szczyt Pradziada, na którym jest największa antena, właściwie wieża telewizyjna w Czechach, podziwianie widoków dalekich, odległych na kilkadziesiąt kilometrów
Powiadają, jeżeli chcesz rozśmieszyć Pana Boga powiedz mu o swoich planach i tak było z tym Pradziadem. Była to wspaniała lekcja życia.
Zaczęło się dobrze, wschodziło słońce, dojazd był sprawny, grupa wyścigowa piechuro-hartów sprawnie wysadzona u podnóża góry, jeszcze przy czystym niebie a grupa 75+latków, zoperowanych stawów biodrowych i ja, najmłodsza sarenka wśród seniorów dowieziona została na przełęcz Owczarnia. Już troszeczkę było szarawo, ale sklepik, kawka, zakup zgodnie z moją prywatną tradycją, map okolicy, która jest dziewicza dla mnie...
Wieża dumnie pokazywała się od godziny w oknie autobusu, nie wydawała się jakaś pilnie pożądająca fotografii. Gdy wyszłam po kawce, wieża zaczęła znikać w zastraszającym tempie w wacie chmur i zanim zdjęłam plecak, wyjęłam aparat fotograficzny, wyjęłam go z etui i odpaliłam, wieży nie było. Nie raz tak w życiu jest...Nawet nie wiesz, kiedy przegapiasz przez rutynę, chodzenie co dnia jak tramwaj na szynach, przez brak uwagi najważniejsze sprawy Twego Jedynego Niepowtarzalnego Życia. Nie dostrzegasz Miłości, potrzeb bliskich, problemów dzieci, choroby czy starości.. Nie dostrzegasz kiedy tyjesz, tracisz sprawność, kondycję...
Przypomniałam sobie te 13 km w deszczu, mgle, bez widoku, mimo wszystko szczęśliwych 13 km. Kiedy wykręcałam już z wody polar aby go ubrać zaraz na siebie, kiedy ubrałam suche skarpety i pozostawione w autobusie buty na zmianę, smak gorącej herbaty z rumem, slalom autobusu na serpentynach największych po Alpach i błękit nieba nad słonecznym rżyskiem... Patrząc za okno wiem, że jutro też wzejdzie słońce i gdy tylko obudzimy się wszystko może się jeszcze zdarzyć, i może będzie i morze....
Wierzcie mi, tam po prawej stronie gdzieś jest Wieża. Droga do wieży.
W połowie drogi w tak barowej pogodzie zasiedliśmy do baru...
A Ci co zagapili się w życiu, upamiętnieni zostali na tablicach pod dzwonem..
Myśleliśmy, że coś przeczekamy.... W życiu nic się nie przeczeka....Może być tylko gorzej. Z małego grzechu katastrofa, rozwód,rozpad rodziny, z małego strumienia rwąca rzeka, z ciasteczka co dnia po czasie 120kg Małgorzatko, zresztą też.
Góry bez widoku gór, drewniane pomosty, setki metrów wśród bagien, torfowisk, deszcz coraz solidniejszy i grzmoty. Burza grzmiała całą godzinę w kolo nas, liczyliśmy czas od blasku nieba do huku. Ścieżki w dół zamieniły się w rwące strumienie, tylko kije nas ratowały od ślizgu. Dlaczego tyle czasu siedzieliśmy w schronisku???
Ale było też tuż pod nosem piękno...
I naraz za zakrętem z mgły wyłoniło się wybawienie
Bezpieczeństwo, jeszcze tylko slalomy autobusem, wspaniały był ten Krupnik z naparstka...
Widzicie ten błękit nieba......"Zegarmistrz Światła Purpurowy gdy mi zabełta błękit w głowie, to będę zwarty i gotowy...."
Potem było już pięknie, coraz piękniej i tak aż do domu.
Jaki Morał z tego wynika? Kultura Wschodu ma rację, bez burzy nie ceni się słońca...Bez Tuszy Szczupłości...
To pole faluje tylko z winy autobusu, proszę nie regulować odbiorników.
babciabasia3
16 października 2014, 03:55Tylko pozazdrościć takich wypadów . A i deszczowa pogoda niestraszna. Super, Małgosiu - pozdrawiam.
Nakonieczny
16 października 2014, 08:37Też Cię bardzo serdecznie pozdrawiam z deszczowego tym razem Trójmiasta...Buziaki :))
Grendi
15 października 2014, 14:18Uwielbiam góry i wiem, co znaczy iśc we mgle czy chmurach kiedy deszcz zacina z góry z lewej strony z prawej a idąc goryczkową zacinal nawet od dołu :) i myślę nawet ze po takich prysznicach herbatka z rumem smakowała tak samo Tobie i mnie :) Buziaki
Nakonieczny
15 października 2014, 20:36Taaak, taka herbatka z prądem tylko uratuje organizm w takich sytuacjach. Buziaki :))
ewisko
15 października 2014, 13:28Dziękuję, to wpis na moje smutki "Patrząc za okno wiem, że jutro też wzejdzie słońce i gdy tylko obudzimy się wszystko może się jeszcze zdarzyć, i może będzie i morze..." to mi było potrzebne. A ostatnie falujące zdjęcie jest cudowne. Pozdrawiam ciepło
Nakonieczny
15 października 2014, 20:39Dzisiaj było, rano wstało słońce, udało mi się przyłapać sikorki na balkonie, byłam na spacerze, w Bibliotece i zobaczyłam ją Złotą Polską Jesień...Pozdrawiam serdecznie :))
MagiaMagia
15 października 2014, 09:57Dziekuje za piekna wycieczke: czuje prawie sie jakbym tam byla. Pozostaje ci wdziecza za mysl: "Myślimy, że coś przeczekamy.... W życiu nic się nie przeczeka...." Okrutne, jak wielu rzeczy w zyciu uczymy sie po fakcie; przez doswiadczenie. Poza strata i tragedia zyciowa boli wtedy dodatkowo fakt, ze nasza pamiec przywoluje zignorowane wczesniej rady i przeoczone sygnaly. Milego dnia!
Nakonieczny
15 października 2014, 20:41No cóż, tak to już jest. Ważne, że to wiemy i zwiększamy swoje doświadczenia. Też życzę Ci miłych dni:))
mefisto56
15 października 2014, 08:59Małgosiu !!! Wpis jak zawsze bardzo ciekawy , pełen wspaniałych zdjęć !!!! Miło się czyta Twój pamiętnik , który przenosi bas w odległe , nieznane nam piękne zakątki kraju i nie tylko !!!! Dzięki za wszystko !!! Życzę miłego dnia i czekam na dalsze wpisy !!!! Krystyna
Nakonieczny
15 października 2014, 20:43Serdecznie pozdrawiam Krysiu i jeszcze raz dziękuję za zachętę do używania kijków w mieście. Buziaki:))
ewka58
15 października 2014, 06:32Piękne zdjęcia i piękne, głębokie myśli....Ja też zakochałam się w górach i od prawie 30 lat mieszkam w uroczym Beskidzie Sądeckim...Pozdrawiam jeszcze letnio bo u mnie mimo cudnych barw jesiennych temperatura do wczoraj przekraczała 20 stopni....
Nakonieczny
15 października 2014, 20:44Też tam bywałam w czasach młodości, małżeństwa i dzieci na koloniach w Rabce. Buziaki:))
marii1955
14 października 2014, 23:28Cudownie opisałaś tą swoją niesamowitą przygodę :) Fotki extra - jak i cała relacja :) Jesteś w tym mistrzynią :) To fakt , gdy zaliczymy "burzę" , to i słoneczko jest bardziej żółte , jaśniejsze i doceniamy bardziej TO , że ono w ogóle istnieje :) Dobrego i miłego tygodnia Ci życzę - buziaczki :)))
Nakonieczny
15 października 2014, 20:46Dziękuję za te miłe słowa. Cieszę się, że się podobało. Dużo serdeczności i buziaki, miłych dni :))
gilda1969
14 października 2014, 22:22Twoje słowa o braku uwagi najważniejsze sprawy naszego Jedynego Niepowtarzalnego Życia zapadną mi mocno w serce. Tak, żyjmy uważnie, bo to najważniejsze jest w życiu. Póki ono trwa.. Pozdrawiam Cię gorąco:)
Nakonieczny
15 października 2014, 20:49Ja Ciebie też Jolu, jestem szczęśliwa, że jest mi dane korespondować z tak wspaniałą dziewczyną jak Ty. Dużo szczęścia, miłości i twórczości Ci życzę. Buziaki:))
renianh
14 października 2014, 22:04Piękna fotorelacja tym razem z naciskiem na relacja:)
Nakonieczny
15 października 2014, 20:49Super, że się podobało. Buziaki :))
moderno
14 października 2014, 21:16Jak zwykle u Ciebie niesamowita fotorelacja. Czuje sie jak bym tam byla z Toba
Nakonieczny
14 października 2014, 21:25W końcu jestem morska góralka, Buziaki Iwonko:))
mada2307
14 października 2014, 21:07Tylko gdzie to jest, no gdzie to jest?
Nakonieczny
14 października 2014, 21:24Pradziad – najwyższy szczyt o wysokości 1491 m n.p.m. w paśmie górskim Wysokiego Jesionika, w Czechach. Najwyższy szczyt Śląska Czeskiego, Górnego Śląska i Moraw, a zarazem najwyższy szczyt Sudetów Wschodnich oraz szósty w całym paśmie Sudetów . Serdecznie pozdrawiam i polecam spacer albo wyjazd na narty:))
mada2307
14 października 2014, 21:55Wpisuję do notesu spraw do załatwienia, znaczy odwiedzenia. Dzięki za informacje. Poszukam na mapie.
Japi46
14 października 2014, 20:32kocham gory w kazdej pogodzie i przy kazej widocznsci nawet jak nic nie widac ale wiem ze tam sa wspaniale piekne i grozne. Doceniam ich majestat juz sam ich widok mi dobrze robi na wszelkie dolegliwosci duszy.Piekne zdjecia Buziaki
Nakonieczny
14 października 2014, 21:27To właśnie jest najlepsze w górach i tylko dla nich jestem gotowa zrzucić z grzbietu te 30kg:)) Buziaki Krakowianko Jedna :))