Dobry wieczór!
Dzisiejszy dzień zaliczam do tych w miarę normalnych, ale... No właśnie. ALE.
Wstałam dziś wcześniej, bo E wrócił rano zmęczony i jak się położył, to tak zaczął piłować dechy, że nie było mowy o śnie. O 09:30 już byłam po śniadaniu. posprzątałam trochę, pokręciłąm się niepewnie po mieszkaniu, w końcu powycierałam kurze w dużym pokoju i kogutowi w korytarzu, wypiłam II śniadanie, poleciałam do królików, wróciłam, odkurzyłam, wstawiłam pranie i usiadłam do rosyjskiego. Długo se nie posiedziałam, bo coś koło 14:00 E wyczołgał się z wyrka i koniecznie chciał gadać :)
Od razu więc musiałam go poinformować, że zdałam egzamin z niemieckiej gramatyki ^^ Nie wiem, na jaką ocenę, bo napisali tylko, kto zdał (ponad połowa grupy oblała), ale jestem happy jak nie wiem, tym bardziej, że kompletnie nic na tych zajęciach nie robiłam. Albo rozwiązywałam zadania z angola albo czytałam o wampirach pod stołem... Tak że tego :D Teraz pełną para mogę pisać licencjat :D
Zrobiłam obiad, posprzątałam po sobie, coś tam posiedziałam na kompie i w końcu zdecydowałam się pojechać do ogrodu. A tam... niespodzianka. W miejscu, w którym normalnie zawracam stoi centralnie na środku drogi jakiś samochód. Godzina 16:30, biały dzień, ruchu co prawda jak na lekarstwo, bo to polna droga, ale mimo wszystko, sporo ludzi ma tam ogródek. Nic to, zaparkowałam koło naszego i tak jak zaplanowałam, polazłam na spacer wzdłuź ogrodów. Zbliżając się do tego samochodu usłyszałam, że chodzi silnik, ale w środku nikogo nie widać (jestem ślepa jak kret, ale nie aż tak...). Podchodzę bliżej, a że musiałam przejść w odległości jakichś 50 cm od niego, odruchowo luknęłam do środka. Moim oczom ukazał się następujący obrazek:
Na wpół rozebrana panienka, wpatrzona we mnie z mieszanką niepewności i strachu, leżąca (?) na brzuchu na rozłożonym do tyłu siedzeniu pasażera, a na wysokości jej ramion męskie kolana w opuszczonych częściowo jeansach... Znaczy koleś chyba jakoś leżał pod nią czy częściowo pod nią... Nie wnikałam. W każdym razie znajdowała się na wysokości zadania. Poszłam stamtąd jak zmyta. No żesz kurwa mać. Ja rozumiem, że karnawał w DE, że wszyscy ze wszystkimi i w ogóle to ja nie mam nic do seksu w samochodzie, ale w biały dzień na środku drogi?!
Oblukałam nasz ogródek, wzięłam piłę (a mogłam podejść z tą piłą, zapukać w okno i zapytać, czy chcą zagrać w grę... Odechciało by im się głupich pomysłów na przyszłość) i z dziwnym uczuciem wróciłam do domku. Znowu nakarmiłam króliki, pozamiatałam garaż, przyszłam na górę, pobyłam trochę z E... No cały dzień coś się dzieje.
Połaziłam sobie trochę po blogach kulinarnych, co kiedyś przecież uwielbiałam, a teraz się tylko nakurwiłam, bo to wszystko takie wymyślne, że głowa mała. poza tym po ostatnich nieudanych eksperymentach z kurakiem nie bardzo chce mi się wypróbowywać nowe rzeczy.
Nic to, lecimy z fotomenu.
Śniadanie: kanapka z tuńczykiem w sosie własnym (chyba zacznę kupować ten z olejem, bo ten nagle wydał mi się ohydny, chociaż wcześniej lubiłam) i druga z mielonką drobiową, zresztą polską :) Wiecie, te małe aluminiowe puszeczki nafaszerowane wszystkim, tylko nie mięsem ;) nic nie poradzę, że sobie czasem lubię rzucić takie coś na kanapkę :) Plus tradycyjnie ketchup.
II śniadanie: tradycyjnie koktajl bananowy, z 2 łyżkami płatków i chyba nawet jakieś orzechy się zaplątały.
Obiad: w zasadzie powtórka z wczoraj: reszta makaronu z grzybami, wegański kotlet z kapuchy i zielona surówka z sosem koperkowym.
Podwieczorek: jogurt sojowy zblendowany z brzoskwinią. I wiecie, co Wam powiem? Nie miał nic, ale to absolutnie NIC ze kupnymi jogurtami brzoskwiniowymi. No kopletnie inny smak, aż nie mogłam się nadziwić.
Kolacja: jajecznica z dwóch jaj z mlekiem, parówką i resztką surówki z obiadu.
Chyba z godzinę dodawałam ten cholerny wpis, bo przecież obrazki się nie chcą wgrywać :/
Tak. Co do ćwiczeń, to wczoraj było 15 minut aerobiku z TV Morąg i jakieś 10 minut ćwiczeń na ręce z Rebeccą Louise. Próbowałam zrobić jeszcze boczki z Tiffany, ale co zacznę, to łapie mnie tak potworna kolka, że nie idzie wytrzymać. Nie wiem, czy dzisiaj coś poćwiczę, nie chce mi się szczerze mówiąc, trochę dzisiaj poskakałam mimo wszystko... A, zobaczę.
Wam tymczasem życzę miłego wieczorku i do napisania!
ula
nitktszczegolny
14 lutego 2015, 18:04Jak zawsze smakowite menu ! :)
UlaSB
14 lutego 2015, 18:13Dziękuję! :)
nataliaccc
14 lutego 2015, 10:43kolka jest oznaką złego oddychania...pewnie na to nie patrzysz a należy oddychać głęboko i całą tą zwartość wypuścić z wydechem a nie płasko na zasadzie sapania. Tak szybko będziesz miała kolki i takie ukłucia w klatce piersiowej...Popracuj nad tym a będzie lepiej:-) równy rytm i zobaczysz, że to dużo da...a swoją drogą powiedz, że chciałaś za darmo mieć kino hahahaha:D dobre!!! uśmiałam się na maksa!
UlaSB
14 lutego 2015, 17:54Kurczę, ale to się pojawia już po kilku sekundach. O oddychaniu zawsze pamiętam, nie wiem, dziś spróbuję jeszcze raz i postaram się oddychać wolniej, dziękuję za radę :) Te ukłucia u mnie pojawiają się zawsze z prawej strony, w boku :) A co do kina... no tak, naoglądałam się faktycznie przez te dwie sekundy! ;) :D
masza122
14 lutego 2015, 05:20ale mnie rozbawilas tą historią o tej parze w samochodzie. tak w bialy dzien. ludzie wstydu nie mają.
nataliaccc
14 lutego 2015, 10:44oj tam, oj tam:-) bez przesady...życie jest za krótkie na wstydy. Czasem taki spontanik:D
Wiosna122
14 lutego 2015, 18:37miłości nie zatrzymasz :D
angelisia69
14 lutego 2015, 04:23kurde narobilas mi smaka na mielonke z puszki :P nie jadlam wieki
UlaSB
14 lutego 2015, 17:55No ja właśnie też nie, gdzieś tam kiedyś wypatrzyłam na dziale z polskimi artykułami i siup! do koszyka :) A teraz się przydała :)
Magdalena762013
14 lutego 2015, 22:49Czytajac "narobilas mi smaka.." mialam wrazenie, ze napiszesz cos innego:)
Magdalena762013
13 lutego 2015, 23:15Podczytuje Cie od niedawna - jesli pozwolisz zostane dluzej? Zaintrygowalas mnie kiedys pomyslowoscia swojego menu, choc zniechecilas slownictwem... Robie teraz drugie podejscie, sprobujac "odfiltrowa" to slownictwo:). Sytuacja w samochodzie - smieszna! a kotlet - przedziwny...
UlaSB
13 lutego 2015, 23:49Jeśli przeszkadza Ci słownictwo możesz skoncentrować się tylko na menu :-) Pozdrawiam!
Magdalena762013
14 lutego 2015, 00:00Tak zrobie:). Jestes mlodziutka, a mlodosc rzadzi sie innymi prawami:)
UlaSB
14 lutego 2015, 17:52Już kiedyś próbowałam pisac inaczej, ale wtedy mam wrażenie, że to nie do końca ja. Sama lubię czasem wracać do niektórych wpisów i czasem sama się dziwię, że mogłam coś tam napisać. Ja taka jestem niestety również prywatnie, wolę sobie zakląć niż dusić coś w sobie :)
Grubaska.Aneta
13 lutego 2015, 21:46OMG jaka niezręcznie sytuacja z ta parą w samochodzie he he he :)
UlaSB
13 lutego 2015, 21:56Dla nich na pewno, mnie to w zasadzie ryra, ale nie powiem, trochę mnie zatkało ;-)