zmienić wysiłek, bo mi się organizm przyzwyczaił?
czemu nie?
godzina 11:30, wnoszenie na piętro 2 worów z towarem, każdy 25 kilo i niewygodny jak cholera
godzina 12:00, porządkowanie magazynu, każde opakowanie to pół kilo, ale tych opakowań z 5 dziesiątek przeniosłam, z tego połowa na górne półki, niewygodnie, na granicy zasięgu rąk
godzina 14 do 14:30 przygotowywanie opakowań i ich transport do samochodu, każde pudło, wymiary 75x38x25, złożone w płachtę, noszenie po kilka, wieje wiatr i płachty ciężkiego kartonu zachowują sie jak wydęte żagle
godzina 17, na rower, trasa w 3/4 terenowa, bezdroża, dukty nadwiślańskie i tereny budowy, 25 km, powrót po ciemku
godzina 19:40, pudełka z towarem na bagażnik rowerowy, na pocztę wysłać, niedużo tylko 2 x 2 kg
godzina 21-21:45, basen 3/4 km jednym ciurkiem, styl klasyczny i co 5 basen kraulem
uffff!
było podnoszenie ciężarów, pływanie, rower terenowy i rower na wylotówce, pilates na wietrze i aerobik z ciężarkami ...... czy naprawdę mam coś w aktywności fizycznej zmieniać?? nie wystarczy?
podkręcić metabolizm zmianą żywienia?
łaj not?
śniadanie standart
obiad standart
ale byłam w sklepia wracając z poczty, (ach, ze sklepu na rowerze wiozłam 6 kilo, to tez wysiłek, nieprawdaż? ), no więc w tym sklepie tak mi zadźwięczało przypomnienie uwagi którejś vitalijki o podkręceniu metebolizmu porządnym schabowym... akurat mijałam wlot alejki słodyczowej.... podkusiło
stałam przed półka z czekoladami, hmmm.. truskawkowa?... hmmm jogurtowa?... hmmm, przecież to pierdylard kaloriii, pochłonę od razu, kocham mleczną czekoladę, orany!...
jako mniejsze zło wybrałam gorzką, błeee, nie lubię, z nadzieniem creme brulee, może nie będzie tak dobra jak mleczna jogurtowa?.....
bosz! ostanią czekoladę dla siebie kupowałam sobie na urodziny... rok temu? nie! prawie 2 lata temu w kwietniu... ach, nie, studencką przywiozłam z drogi powrotnej złódki, ale to nie ja kupowałam wtedy
próżne były nadzieje, że jak gorzka, to nie będzie budziła łakomstwa!!!
przebierając sie na basen wciąż trzaskałam drzwiczkami szafki kuchennej, zjadłam połowę
po basenie reszta
Pan i Władca załapał się na jedną dużą kostkę
kolacji nie było
DOBRZE WIEM CO ROBIĘ, GDY NARZUCAM SOBIE KATEGORYCZNE WĘDZIDŁO NIEKUPOWANIA SŁODYCZY
ps z dzisiejszego poranka
na wadze 64,9
wcale się nie łudzę, że to zasługa czekolady, ale to śmieszny zbieg okoliczności
obrazek ze znajomego walla z FB
zasadniczo poza czekoladą nie zgrzeszyłam, ale czuję się jak ten fioletowy berd
jestemszczupla
19 marca 2015, 18:15ale się uśmiałam z tego obrazka! :D
Magdalena762013
15 marca 2015, 00:36Niezle tempo mialas i wysilek. Nie dziwne ze czekolada wpadla, bo i zuzycie kalorii wieksze. Trudno zarzucac rowerowanie lub chocby robic przerwy w nim, jak Ty je po prostu kochasz? Jednak czy nie rozbudowujesz sobie miesni nog? Bo raczej nie jezdzisz wolno....
renianh
13 marca 2015, 21:39Nie uwierze ,muszę to sobie zapisac białą kredą w kominie bo to jedna jeśli nie jedyna chwila ze ja waze mniej niż Ty :)
jolajola1
13 marca 2015, 22:36ło matko i córko czas iść umierać
Nattina
13 marca 2015, 14:08eee, ja nie mówiłam o czekoladzie ale dobre i to :)))
zoykaa
13 marca 2015, 13:20czekolada..hmm.krzepi;)
agusia70
13 marca 2015, 12:24Dziękuję za obrazek - popłakałam się ze śmiechu - bardzo mi tego trzeba
iwonaanna2014
13 marca 2015, 10:50Ale Ty duzo ćwiczysz !!! O jejku, bo takich ćwiczeniach chyba wazyłabym 40 kg. pozdrawiam :)