Jak w tytule, czyli moje never ending story od jakis 8 lat czyli Marta chce schudnąć. Chcieć chce, ale czy jej się uda to już inna para kaloszy...
Jakiś rok temu też bawiłam się z Vitalią, ale jak to zwykle u mnie bywa, słomiany zapał szybko stracił paliwo i się wypalił. Myślę, że mogłabym oczywiście zrzucić jak zwykle winę na moją wredną tarczycę i zaburzenia metabolizmu,ale po co... Trzeba w końcu przyznać przed swoim 86kilowym cielskiem, że tarczyca oczywiście nie pomaga, ale największy problem to mój brak konsekwencji w działaniu i bardzo szybkie zniechęcanie się.... Problem siedzi w głowie i z głowy trzeba się go pozbyć... Próbować zawsze warto....tak więc do biegu, gotowa, start!!!
Sama tak na prawde nie wiem dlaczego akurat dziś zdecydowałam się spróbować raz jeszcze. Po prostu leżąc przed tv nagle doznałam olśnienia, że muszę odpalić raz jeszcze... A więc jestem.
Jestem 32 letnią kobietą sukcesu. Mogę tak o sobie powiedzieć w pewnym sensie. Mimo kilogramów brzydka nie jestem, skończyłam dobre studia, wyszłam za mąż, pracuję w Niemczech w liczącej się na rynku firmie doradczej, mam psa, mieszkanie i marzę aktualnie o kupnie Tucsona Ale jestem sama. Oprócz Męża nie mam tutaj nikogo. Żadnej koleżanki, z którą mogłabym wyjść na kawę czy na trening. Znajome z pracy są, ale jakoś nie mamy chęci nawiązywać bliższych relacji. Inne Polki - temat rzeka. Była jedna dobrze zapowiadająca się znajomość ale finalnie okazało się, że nie tylko zazdrościła mi pracy i sukcesu zawodowego, ale także Męża...Zawsze byłam ostrożna jeśli chodzi o nowe znajomości, ale od ten historii zamknęłam się w sobie...
Może pisanie tutaj w pamiętniku, na forum i dzielenie się z Wami moimi zmaganiami sprawi, że w walce o siebie wyjdę z pułapki własnego umysłu....
Marteczka_85
26 listopada 2017, 19:11Dzięki dziewczyny za ciepłe słowa. :)
MariaMagdalena1974
26 listopada 2017, 16:01POWODZONKA:)))Ja tu jestem od 13 lat i nie mam kolezanek ...ciezko jakiejkolwiek zaufac.POZDRAWIAM z Baden- Württemberg.
Berchen
26 listopada 2017, 15:47hallo, pozdrawiam cie z Saarland. Bylam w Köln dwa lata temu na "Kölner Lichter", bylo naprawde pieknie. Zyje tu sporo lat i musze powiedziec ze mam tak samo - jestesmy z partnerem, czasem spotykamy sie z jego rodzina i koniec - zadnych kolezanek na kawke, troche mi tego brakuje. Zapraszalam do siebie co roku raz - dwa razy swoja najlepsza kolezanke z Pl. do czasu jak moj zaczal jej unikac - zapytalam co sie dzieje , a on na to ze jak poszlam do pracy (on mial wtedy wolne) to moja kolezanka czula sie na tyle swobodnie ze chodzila do poludnia w mini szlafroczku i on poczul sie w tej sytuacji bardzo glupio. Nie zerwalam tej znajomosci ale widze to teraz w innym swietle i moje 100 procentowe zaufanie do przyjazni ucierpialo. Nie do konca wiem czy zasadnie - moze jestem zbyt konserwatywna. Pozdrawiam i zycze sukcesu.