Z sanatorium wróciłam tydzień temu. Rewelacji nie ma, ale jestem zadowolona (prócz diagnozy, czekam na kolejne MRI). 2 kg na minusie, nie jest źle zawłaszcza, że jak się okazało - 2 było priorytetem nie tylko moim, ale i innych kuracjuszek. Powiedzmy, że ja swój cel osiągnęłam. A co najważniejsze nie spoczęłam na laurach tylko walczę dalej.Trasy jakie pokonywałam w czasie turnusu wahały się w granicach 10-15 km na dzień i zdając sobie sprawę, że na miejscu jestem troszkę ograniczona czasowo (wróciły codzienne obowiązki) postanowiłam zaszaleć i zrobić sobie prezent wydając przy tym wszystkie moje oszczędności - kupiłam sobie BIEŻNIĘ. Tak!!!!! do tej pory w to nie wieżę. Uwierzę dopiero jak kurier zapuka do mych drzwi i mężuś kochany ją poskłada. Jestem taka podekscytowana i pełna optymizmu, że mam nadzięję, że się zbyt szybko nie wypalę.
A tymczasem rzeczywistość i dziś urodzinki chrześniaka. Myślę, że będzie ok. Trzymajcie kciukasy :)
PaPa
PakWhiteChocolate
23 września 2018, 14:51Też myślę nad zakupem bieżni, ale się wstrzymuję, bo mieszkam sama na piętrze domu wolnostojącego i sama jej nie zatacham na górę... Jaką kupiłaś?
SunnySkyy
23 września 2018, 18:07Elektryczną, bo z magnetyczną mogę mieć kłopot ponieważ sama ją napędzam, a mój kręgosłup niestety często ze mną nie współpracuje. Jak dojdzie to na pewno się pochwalę fotkami ;)
PakWhiteChocolate
23 września 2018, 20:20A jaki model?
SunnySkyy
24 września 2018, 22:00http://allegro.pl/ShowItem2.php?item=7546311870