Dziś odstępstwo od diety, bo trzeba zjeść pączka. Jak tradycja to tradycja i ja jej przestrzegam. Nie wiem czy zjem całego, bo pączki muszą byc dla mnie świeżutkie, a nie twarde gnieciuchy jak ostatnio. Nie jestem fanką slodyczy i byle czego sie nie chwycę. Będzie też chyba grzane wino. Ten tydzień jest dość ciężki na spadki. Zostały jeszcze trzy dni więc może jednak:) Z tą czwórką na drugim miejscu bardzo dobrze sie czuję, ale mam ochotę na wiecej oczywiście. Z diety chyba jeszcze nie zrezygnuję.Ten tydzień przeczekam i zobaczymy co w następnym. 10 III minie mi dwa miesiące już. Strasznie szybko leci. Oby waga choć miesiąc jeszcze spadała. Przydałoby sie jeszcze z 2 kg mniej. To by było 82, czyli waga już nie tak tragiczna. Ciekawe co powiem, gdy juz do tej wagi dojdę... Dziś żurek z kiełbasą i pieczarkami.
Pamiętam tłuste czwartki u mnie w domu. Były pieczone pączki i faworki, a mama piekła róze. Pamiętam ciocię i babcię przewiązane niby fartuchami z ręczników i sterty wypieków. Pamiętam zapach tłuszczu. Smażone wszystko było u cioci na piecu węglowym. Do pączków dodawany był domowy dżem. Szkoda mi tej tradycji i chyba kiedys, gdy schudne do niej wrócę. Wtedy w domu było siedem osób i nikt sie nie odchudzał. Wszyscy wypieki jedli. Teraz by trzeba usmażyć o wiele mniej...
Co do wagi to, to waże juz prawie tyle ile Krzysiek. Jest szansa, że go w tym roku przegonię. Krzysiek ma brzuch, a ja brzucha u facetów nie znoszę. Brzuszek ma być płaski, ale nieumięśniony za bardzo. Nie lubię widocznych mięśni. Taki jest według mnie seksowny. Odchudzać sie nie chce. Ma około 10 kg do zrzucenia. Wszystko mu poszło w brzuch...:( O brzuchu Sebastiana pisać tu nie będę....