Czyżbyście się za mną stęsknili? Grypa mnie, co prawda nie dopadła, ale złapałam znacznie groźniejszego wirusa. Tego z tych co jak się przypałętają to puścić nie chcą. Leniwus pospolitus. Chociaż w moim przypadku to on jest z całą pewnością z powikłaniami i to wszelkimi. Ale o Leni Leniwiec będzie w następnych odcinkach. Dziś o pewnej Mani. Bo już w to co się działo w sobotę zasługuje na osobny rozdzialik. Życzę miłej zabawy.
Wstałam rano. Choć właściwie z ekscytacji to nie spałam tylko drzemałam. Wiecie jak to jest przed każdym wyjazdem. Człowiek podświadomie czeka na wydarzenie. Jechałam do Warszawy na zjazd. Zjazd jak zjazd. Wybraliśmy nowe władze, pogadaliśmy, ponarzekaliśmy na brak funduszy. Ale przecież zjazd to tylko pretekst. Jechać do stolicy, wielkiego miasta i nie iść na zakupy?!!! Potraficie sobie wyobrazić tak niewybaczalny czyn. Ja mimo ogromnych zasobów fantazji nie jestem w stanie. Zresztą takie postępowanie to grzech przeciwko naturze. Ze spisem na karteczce ruszyliśmy.
Najpierw centrum: konkretnie – Kupieckie Domy Towarowe – takie barak pod Pałcem Kultury i Nauki. Ciut większy bazarek, ale zadaszony. Oparłam się pokusom, żadnych nowych butów, sweterków, czapeczek, szalików słownie nic. Zresztą tego się nie bałam ubrań nie cierpię kupować. Wybitne znaczenie w tym wszystkim miał mój brat. To on szukał kurtki. Jak ktoś jeszcze będzie śmiał twierdzić, że to kobiety długo wybierają, przebierają, głaszczą i zastanawiają się niech idzie na zakupy z moim bratem. Chętnie wypożyczę. Po 3 (słownie trzech) godzinach łażenia w końcu się zdecydował. W ramach uczczenia tego faktu kupił mi zapiekankę. Łobuz jeden – udaje, ze nie wie, ze się odchudzam. Ale zjadłam. Coś mi się należało.
Punkt następny galeria centrum – wszystko 20% taniej. Pokusy niesamowite. Ale ja się trzymam Nobla powinni mi dać za wytrwałość. Ale co się perfum nawąchałam to moje.
Kierunek zwiedzania – EMPIK i tu już nie wytrzymałam. Tamy zaczęły pękać. Ale spróbujecie przejście obojętnie wobec Sapkowskiego – trzecie tom przygód Reynevana. Po prostu się nie dało. To już siłą wyższa. Nakaz odgórny. Musiałam. Zresztą święta idą. Prezent jakiś sobie muszę sprawić.
Dalej jedziemy na Targówek. Kto był to wie, kto nie był to objaśniam ogromne centrum handlowe, mnóstwo sklepów ze wszystkim. Zaczynamy od sportowego. Bielizna na narty mi jest potrzebna, taka co wilgoć odsysa. Nie ma. Ale za to jest rowerek jak marzenie. Stacjonarny oczywiście. Pokazuje puls, kilometry przejechane, czas i jeszcze spalone kalorie. Zaczyna się dyskusja. Po co ci to. Jeszcze jeden bubel w domu. Zawalać tylko będzie. Tydzień się pobawisz i cześć na strych. Dla ojca? Już to widzę? Ale ja mam siłę przekonywania. Ludzie jakich ja argumentów nie użyłam – włącznie z telefonem do mamy. I udało się. Mój kochany brat dołożył połowę i stałam się posiadaczką nowiutkiego, lśniącego rowerka stacjonarnego.
Zakup numer dwa to kijki do chodzenia. To już dla firmy i moich pań> Jak ktoś spróbował łażenia z kijkami ten nie odpuszcza, Finanse nam się udał zdobyć, to wzbogacamy nasze skromne zasoby.
A potem ruszyliśmy do reala. Święta w pełni, wszystko bombki, mikołaje (takie dwa zielone, jakby z innej planety to nawet zaatakować człowieka chciały, ale na szczęście uciec mi się udało). A to przecież jeszcze listopad. Co się z tym światem porobiło. Ale dzielnie brnę między półkami. Tylko to co na liście. Jakieś dwadzieścia produktów. Przechodzę spokojnie wobec hostess zachęcających do próbowania nawet alpejskie ptasie mleczko tylko wzrokiem pożeram i z godnością odchodzę. A te moje łobuzy ciągle kuszą. Wzięli po kilka i tłumaczą jakie smaczne czekoladowe. Jak ustanowią medal za odchudzanie to ja taki powinnam dostać za cierpliwie znoszenie takich ..... kusicieli. Ale przy kaszy manny z truskawkami nie wytrzymałam. Ja przecież nie cierpię kaszy manny, ale ta była cudowna. Nawet włożyłam kilka smaków do kosza. Jeszcze pomidorowej spróbowałam. Ale stwierdziłam, ze w domu lepsze jadam to po co? Skusiła mnie promocja kawy bo z łyżeczką powlekaną 24 karatowym złotem dawali. Kawy mam na co najmniej rok.
Horror zaczął się przy kurtkach. Ja nie wiem czego chcieć od mojej. Głupie 5 lat ją noszę. Wygląda całkiem całkiem. Ale nie uparli się, ze mi kupią. Ludzie jak można chcieć kogoś ubierać. Przecież to jakieś chore. Więc wymyśliłam jaka ma być. W końcu mam kurtkę z gorteksu (czy jakoś tak) przepuszczalną, wiatroodporną, nieprzemakalną z ogromna ilością kieszeni, z kapturem i w ogromnej większości czerwoną. I nawet rozmiar był. A na dodatek jak mnie lawina przywali to się włączy jakiś system, który pozwoli mnie szybko znaleźć. Pełen wypas, ful metalik i do tego pierwszy właściciel.
Teraz to już z górki było jeszcze tylko urządzenie wielofunkcyjne i do domu.
Po ośmiu godzinach łażenia po sklepach. Wytrwała jestem no nie?
To by było na tyle. Co do Waszych komentarzy jak wydam książkę i autografy będę rozdawać to postawię kartkę dla Vitalijek bez kolejki. A co mi tam.
kryzys
30 listopada 2006, 16:20Nic, czego miałabyś żałować po przyjezdzie do domu, same rarytasiki, aż zazdroszczę i życzę przyjemnej lektury...
sreberkonh
30 listopada 2006, 12:43za slowa otuchy... :)
BeataJulia
30 listopada 2006, 11:36To kiedy ta książka się ukaże ? - muszę szykować pieniążki ;-) A wirusa Leniwusa Pospolitusa proszę szybko wyleczyć, bo przeziębiony może ciągnąć się w nieskończoność ;-) Pozdrawiam serdecznie.
sreberkonh
30 listopada 2006, 11:24u mnie to nie strach przed kolejna ciaza ale ja w momencie kiedy ma dojc do zblizenia blokuje sie od razu boje sie bolu..;/ czuje to co podczas poeodu.. wiesz ja mialam lajtowy porod w sumie bardziej boje sie isc do dentysty niz rodzic ale mimo to przypominam sobie toi jak sie z bolu trzeslam i tesh sie rzese nie wiem co robic .....
ihtak
30 listopada 2006, 11:11Przebrnelam z Toba przez te wszystkie sklepy i mam wrazenie,ze ktos ze mnie spuscil powietrze:) Ale kurteczki z goratexu Ci lekko zazdraszczam i empiku tez.Gdy pracowalam to pol wyplaty potrafilam tam wydac:) Siostra powiadasz? Ok.Od dzis moge miec druga siorke,zwlaszcza TAKA ! Aha,medal Ci wirtualnie przyznaje - za wytrwalosc dietetyczno-antyzakupowa:D Milutkiego dnia z leniwcem w tle:)
monia1602
30 listopada 2006, 11:09zazdroszcze rowerka,napewno wytrwale bedziesz na nim jezdzila.Mi brakowałoby zapału i wytrwałosci.Dzieki za wpis w moim pamietniku,moje zakupy sie nie udały-niestety....
Aga2212
30 listopada 2006, 10:29mam nadzieję że rowerek posłuży ci i da efekty:) Ja mam orbitka i niestety ale mi się odwidział bo jakoś nie traciłam cwicząc(bardzo ciężko) tych nadmiernych kilogramów. Postawiłam go w kącie i tylko kurz z niego ścieram:) Mój mąż ma satysfakcje bo to przewidział:/
bernio
30 listopada 2006, 01:03zakupu rowerka.ja mam ścieżkę i zdecydowanie używam.a kąpiel mimo wszystko polecam.pa