Szafa w sypialni wreszcie stoi. Ulżyło mi. Koniec tygodnia nadal u mnie pracowity. Sebastian będzie działał, bo chyba we wtorek juz pojedzie i musi wszystko pokończyć. Został do roboty sad i cięcie szafy. W przyszłym tygodniu ja chcę koniecznie skończyć malować meble w sypialni albo wykończyć dwie rabatki. Prędzej meble, bo jak Krzysiek będzie działał w pracy to mu się koło domu nie będzie chciało. Trzeba jednak z pracą uciekać.
Jutro mam zajęcia w ośrodku kultury. Szczerze mówiąc to liczyłam, ze w ośrodku będą tez zajęcia ze scrapbookingu. Kilka lat temu były ale wtedy ciężko mi było się ruszyć z domu i nie zapisałam się. Teraz chętnie bym wzięła udział. Napisałam do nich email z zapytaniem i teraz mam nadzieję, ze kiedyś je zorganizują, bo może pytam nie tylko ja...
Dieta trwa i to ścisła. Teraz czekam na 85 kg. Będę czekać jeszcze jakiś czas. Zastanawiam się czy do siódemki z przodu waga będzie spadać bez przestoju. Oby. Dziś ma być zupa z pora, pieczarek i kukurydzy i pomidorowa. Kusi mnie krokiet z pieczarkami. Niby nie wolno ale po nim nie tyję. Moze jednak zjem.
Jutro może być deszcz. Może Sebastian wyczyści syfon od zlewu, bo Krzysiek lał do zlewu fusy z kawy i wszystko sie przytyka.