Wiem, że nie jest to miejsce do wylewania swoich żali i pretensji, ale jest mi to potrzebne do oczyszczenia umysłu. Więc tak, ostatnio z mężem przeżywamy ciche dni, wiadomo każdemu czasami się to zdarza chociaż może są wyjątki. Czasami miewamy ciche dni choć bardzo rzadko i zazwyczaj jest to 3 dni bo nie możemy wytrzymać bez siebie. Nie było też nigdy problemu z pogodzeniem się jakoś tak samo wychodziło. Ale mimo cichych dni nigdy nie raniliśmy się świadomie nawzajem...aż do tych ostatnich.
Zaczęło się tak jak zazwyczaj poszło o pierdołę, ja nie miałam czasu potrzymać mu jakiejś głupiej deski, bo coś sobie tam buduje...oczywiście nie ze złej woli, tylko dlatego że miałam mnóstwo zajęć które musiały być zrobione na przysłowiowe wczoraj. Takie tam porządki w domu, w ogrodzie, nieustanne podlewanie wszystkiego żeby czasami nie umarło i jakoś do jesieni przetrwało w jako takim stanie i do tego zapowiedzieli mi się goście na weekend więc jak to u mnie wszystko musiało być na tip top.
Następnego dnia ja z kolei potrzebowałam pomocy przy przeniesieniu czegoś nawet nie pamiętam czego i wtedy on się na mnie wypiął. No i niby oki chociaż to i tak nienormalna relacja ale dobrze niech będzie. I tak jakoś po prostu przestaliśmy się do siebie odzywać następnego dnia. Mąż powędrował na kanapę a ja zostałam sama.
Cały weekend planowaliśmy spędzić na jakimś wyjeździe, tak żeby dziecko gdzieś wziąć, ale z samego rana przyjechali goście i odjechali dopiero około południa, więc musiałam się spiąć, żeby obiad w godzinę wyczarować. W obecnej sytuacji pomyślałam, ze po obiedzie wyjedziemy, coś zobaczymy i trzeba wracać bo mieli pojawić się wieczorem kolejni goście, ale podczas gdy ja gotowałam obiad mój mąż wziął dziecko i pojechał sobie z nim do Kurozwęk nie pytając się mnie nawet czy chcę z nimi jechać czy nie.
Nie powiem zrobiło mi się przykro i to bardzo, bo dawniej mimo cichych dni myśleliśmy o sobie nawzajem. Nawet nie zdenerwowałam się bardzo tylko zrobiło mi się niewyobrażalnie przykro, że potrafił mnie tak po prostu zostawić bez słowa.
Całą noc nie mogłam spać i może to ja wyciągnęłabym pierwsza rękę bo wiem że takie dni zdrowe nie są, ale po prostu nie umiem się przemóc po wczorajszej akcji. Nigdy w takiej sytuacji nie byłam. Czuję się po prostu strasznie źle , porzucona i zapomniana. Tym bardziej, że wieczorem pojawili się gości, był grill i mój mąż potrafił cały wieczór opowiadać jak to fantastycznie bawili się z dzieckiem. Nie umiem przejść po tym do porządku dnia po prostu jestem strasznie przygnębiona. Do tego stopnia, że nawet nie ucieszył mnie spadek 1 kg w tym tygodniu. Najchętniej zamknęłabym się w pokoju i nic nie robiła. Nie mam siły udawać przed dzieckiem że jest oki, kiedy tak nie jest, ale też nie chcę żeby się tym przejmowało, bo może kiedyś się pogodzimy a nie chcę, żeby dzieciaczek miał później jakieś złe doświadczenia.