Kurcze!!! Ależ ja byłam szczęśliwa jak zobaczyłam wynik na wadze w piątek rano! Jeju!!! Miałam ochotę skakać!! :) Dało mi to duuużo nowej energii i motywacji na dalszy ciąg :)
Aż przyszedł weekend... Wczoraj obiad zupełnie spoza diety i zdecydowanie większy :-/, a dziś... ech.. na obiad.. ziemniaczki pieczone, kapustka gotowana (ale mama niestety dodała zasmażkę do niej) i mięsko z kurczaka duszone. I wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że to nie była taka porcja, jak uczyła mnie Vitalia :-/ , a po obiedzie wsunęłam jeszcze ciasto drożdżowe z borówkami i kruszonką. Hmm.. taki kawałek 10 na 10 cm jakoś...
A teraz co.. ? Teraz mam wzdęty brzuch, jestem przejedzona i mam wyrzuty sumienia, jak stąd na księżyc i z powrotem.. :(
Zbliżają się wielkimi krokami święta.. i jedziemy do rodziny męża, więc nie będę mogła za bardzo trzymać. Znaczy będę się starać, ale nie chcę się ujawniać, co znacznie utrudni sprawę. Powinnam więc być twarda przed świętami, a tu co? Dałam ciała!!
Wrr.. jestem zła na siebie. Chyba woda sodowa uderzyła mi do głowy po tym ważeniu ostatnim. Jejku mam nadzieję, że uda mi się wytrwać w diecie!! 3majcie kciuki!
Na lepsze nastawienie i zwiększenie motywacji coś miłego dla oka.. :)