Dzisiaj było ok, bez jakichś rewelacji. Motywacja nadal się trzyma.
śniadanie : owsianka z jabłkiem, wiórkami kokosowymi i słonecznikiem
II śniadanie : 1 kromka razowego pieczywa z sałatą, szynką i pomidorem
obiad : kasza gryczana z kurczakiem, cebulą, pieczarkami i pieczoną dynią
podwieczorek : grejpfrut, migdały
kolacja : 3 wafle ryżowe z szynką, pomidor
Od razu wytłumaczę się za kolację, miałam dosłownie 2 minuty na zjedzenie czegokolwiek. To i tak cud, że coś zjadłam :) Z pozostałych posiłków jestem zadowolona. Co do wody, to dzisiaj prawie 1,5 l wypity, nie miałam kiedy tak na prawdę. Oprócz tego 1 zielona herbata i mały grzeszek, mała kawka w McDonald's. Ale byłam za to na siłowni. Zapisałam się po raz pierwszy na zajęcia, step. Było okropnie, za szybkie tempo, nie nadążałam, była to męczarnia. Więcej moja noga tam nie postanie. Niby ruszałam się tą godzinę, ale słabo jakoś. Potem poszłam na bieżnię, 30 minut. Marszobieg i trochę wspinania się, spalone 200 kcal. A wieczorem wypad do kina. Stąd ta kawka. Bogowie - świetny film. Pan Tomasz Kot rewelacyjny. Oby więcej takich polskich filmów!
Mam nadzieję, że Wasz początek weekendu również się udał. Dobranoc :)