Za mną pierwszy tydzień diety. Może specjalnie waga tego nie pokazuje, ale czuję się lżej. Zdarzało się czasem podjeść (albo raczej coś dojeść po dzieciach) ale pierwszy tydzień dałam sobie na tzw "rozruch". W tym tygodniu bardziej trzymam się diety i staram się zwalczyć "podjadanie" czy wręcz ograniczyć do zera. W pracy jest ok, nie mam specjalnie możliwości podjadania, chociaż na przerwie można wyskoczyć do sklepu np. na lody... a za plecami mam karton z firmowymi krówkami ... ale od początku diety nie sięgnęłam po nie, wiec jest to też taki mój mały sukces.
W ubiegłym tygodniu ratowałam się jeszcze gorzką 85% czekoladą, ale ponieważ się skończyła to nowej tabliczki póki co nie zakupiłam i też jest ok.
Oby tak dalej ;)