Budzik i wiadomość, a jej treść to pytanie gdzie jestem...
Hm, w domu, ledwo głowę z poduszki zabrałam... Co jest, spóźniłam się? Nie... Wszystko w porządku. Mogę napić się kawy i zjeść śniadanie.
Dzień przyniósł mi wiele przyjemnych ekscesów, a przy tym i grzeszków. Ze spuszczoną głową przyznaję się, że zaniedbałam dietę i sięgnęłam po słodycze przyniesione przez mojego chłopaka. A później współlokatora... Następnym razem poproszę ich, by kupowali mi owoce... Jak dobrze, że chociaż udało mi się przejść 12 kilometrów. Może trochę tego spaliłam.
I kolejny raz dzień zakończony na ćwiczeniach na macie. Dopasowuję się do ilości przysiadów wskazanych na większości grafik ze " squat challenge " i rozciągam się.