Waga zgodna z założeniami Klubu Constans
Zasysanie kaloryczne w ostatnich dniach:
31 stycznia - 1333 kcale. W normie. Grzecznie.
1 lutego - 1674 kcale. Popłynęłam, wiem. Wszystko przez łakomstwo. Sączyłam w kuchni ostatki drinka i wpadła mi w oko końcówka topionego sera, z kanapek na drogę dla córki. Zjadłam i wtedy wilczy głód przebił się przez kaganiec opanowania. Zjadłam jeszcze jeden, duży. I ogórki konserwowe, i pomidora. A gdy złotko po serkach wrzucałam do kosza, to mi oczy rzuciła się z etykiety zawartość kaloryczna. .... !!!!... Włosy stanęły dęba, nie tylko na głowie.
A potem za głupotę się płaci.
2 lutego - 862 kcale tylko. Nie mogłam się zmusić do jedzenia. Gula w gardle.
Stwierdzam z niesmakiem, że powinnam opanować rozrzut zassanych kcali.
Może będzie mi w najbliższych dniach łatwiej, bom młodsze dziecię wysłała w góry na deskę. Ze starszym jestem pokłócona, wiec będzie samodzielnie sobie robił obiadki. Zamrażalnik jest pełen, a on posiada sprawne i zdrowe ręce. A sam Pan i Władca da się spacyfikować na jedzenie mało kaloryczne. Byleby było sporo i kolorowo na talerzu, to nawet może być dietetycznie, małotłuszczowo i zdrowo.
A ja odpoczywam, gdy nie musze planować kolejnego obiadu. I nie myślę o jedzeniu. I nie muszę przebywać w kuchni. I nie widzę pokus.
A poza tym sypie śnieg. Moje ukochanie! Zapowiada się niezłe szuflowanie dziś wieczorem. Sauna, siłownia i fitness w jednym.
A wiosna i tak kiedyś przyjdzie.
beata2345
4 lutego 2010, 17:18witaj. dziękuje za wpis, ja myśle że te 3 kg w pierwszym tygodniu to woda i oczyszczenie jelit. A teraz zacznie się wolnieszy spadek. Zwykle jak zaczynam dietę to tak mam.
nanuska6778
4 lutego 2010, 15:26Wiesz, ja te pralke mam od lat 7miu. Gdybym cos zle robila to mysle, ze juz bym zauwazyla:-) Po prostu zmeczenie materialu. Jeden z dwoch drogich komponentow zaczyna nawalac. Nie wiadomo, ktory. Wymiana obu to jakies 300€, a za 400 mialabym nowa. C'est tout:-)
Opcja
4 lutego 2010, 13:55że zauwazyłam ,że mi się karta kończy >>>>>>>>>>>>>>>reszta u mnie
haanyz
3 lutego 2010, 12:18A moja rodzina wyglodzona. Nie bylo mnie tydzien, w lodowce tylko swiatlo. Zadaja obiadow. Niech ich ges kopnie! I roznych przysmakow. Mowia, ze na pizze juz nie moga patrzec. Chca karkoweczek, schabikow, ziemniaczkow w sosikach..... Chyba zrobie strajk i zapodam im jak Ty: duzo i kolorowo. Buzka!
kitkatka
3 lutego 2010, 12:13przez mojego chlopa. Matko, ile on moze zeżreć i nie tyje. I dlatego zawsze twierdzę, że klucz do nie tycia tkwi w ruchu. Jak człowiek przejedzie sie do pracy rowerem po 10 km w jedna stronę, nazapiernicza fizycznie, potrenuje kolarstwo szosoowe z zawodowcami to ni cholery nie przytyje nawet przez taka zimę jak obecna, kiedy nie ma treningów i do pracy jeżdzi się autkiem bo po hałdach śniegu nie da sie jeździć. Ogólnie w stadle sie tyje bo jak czlek jest sam to mu sie niczego czwarzyć w tej kuchni nie chce, w lodówce i szafkach ma echo i jest zajęty ważniejszymi sprawami niż jedzenie. Dlatego ja sie zrobiłam duża dopiero jak poczułam stabilizację życiową i przestałam tyle walczyć o najwa żniejsze ruszać się. Jak robiłam za matkę i ojca w jednym to nie miałam czasu jeść i tyć. A teraz się we łbie przewróciło i taki efekt. PSzuflować śniegu nie mogę to chociaż pochodzę po nim. Tak mnie póżniej boli kręgosłup od tych dziwnych odruchów na dołach i górach, że o jedzeniu nie myślę. Też jakaś metoda. Trzymaj się . Pozdrówka