Nie będzie 55 kg na urodziny. Nie dam rady przez tydzień. Nie rzucę się triumfalnie na taśmę, bo i po co... tylko się bym potłukła.
Ponad rok temu jako cel postawiłam sobie 55 kilo osiągnąć na święta bożonarodzeniowe 2009. W listopadzie i w grudniu na wadze często migało 55 z ogonkiem, no, z ogonem. Już byłam tak bliska celu.....
Świadomie pofolgowałam sobie w czasie świątecznych przygotowań, w święta, w sylwestra, w kilka imprez rodzinnych noworocznych. Waga podskoczyła. Zeskoczyć nie chciała. Uparła się, zaparła tylnimi łapami.
Wielkanoc była pod kontrolą, po tygodniu waga wróciła do poziomu przed-wielkanocnego.
Rower, kije, rower, kije, spacery leśne, rowerowe maratony, kije, spacery, znowu rower. Wszystko "na dopingu", jak określiła moją suplementację znajoma vitalijka. Ponad półtora miesiąca tak ćwiczę, waga powolutku, z podskokami góra-dół, ale zasadniczo w dół. Tylko szkoda, że nie szybciej. Może bym zdążyła.
Któryś już raz dochodzę do wniosku, że gdyby nie nocne drinki, to bym była szczuplutka. Jak co niektóre chude śledzie. Albo inne eteryczne wióry. Ale wieczorny drink to jedyny moment dnia, kiedy mi się wyłącza pamięć minionego zła. Nie pozbawię się tego spokoju i chwil zapomnienia.
Mniej jeść nie będę, bo robię się koszmarnie i zasysająco głodna. Teraz te 1000-1200 kcali + do 220 kcali za drinki - to jest moje absolutne minimum. Owszem, są dni i tylko 900 kcali, ale to przez zapomnienie, albo gdy doba ma dla mnie 3 godziny, wtedy wolę spać niż jeść.
Jeszcze tydzień temu miałam nadzieję, że mi się uda. Już waga chwilowo mrugała w dolnych granicach 56. Radośnie oczekiwałam na 55 z ogonkiem lub ogonem. Ale potem jeden dzień z demonami, dwa dni bez sportu, jeden wieczór z zapychaniem się żurawiną i całym musli, jakie było w domu. I dziś świtem zaczął mi się okres. W ciągu roku mam tylko 2 lub 3takie okresy, przy których przybieram na wadze. Ale znacząco.
Nie będę pisała, co dzisiaj rankiem zobaczyłam na wadze. A - bo mi wstyd. B - bo wiem, że to minie.
Ale na urodziny w przyszłym tygodniu nie zdążę. Nie rozpocznę nowego roku życia jako nowa ja pięćdziesięciopięciokilogramowa.
Żeby nie było, że tylko narzekam. Nieprawda. Pomierzyłam się niedzielnie dla Czarownic Rowerowych. Wszędzie jest mnie mniej. Oczywiście poza mięśniami łydek, ale te mięśnie akurat są mi niezbędne. Znacząco mniej mnie w talii, nowe portki 30/30 są jak ulał. Odrobinę mniej mnie w biodrach. Biust też zmalał, niepotrzebnie, ale od czego jest lobby biuściastych? Mam nowy, wypasiony i super dopasowany stanik, taki do zaświecania męskich oczu.
I te miejsca, gdzie we mnie został tłuszczyk, a są takie 3 punkty, jakby mniej nabite. I zmalał mi poziom tłuszczu o 1%.
Więc bardzo nie narzekam. Ale tak chciałam to 55!!!...
Zębami zgrzytam.
Ps.
Nie, nie złagodniałam "politycznie". Chodzą za mną rozmyślania po dzisiejszym króciutkim wywiadzie Wałęsy "Nie dam satysfakcji robakom". Pewno coś naskrobię...
ps 2
Idę na rower. Słońce.
Klara76
21 kwietnia 2010, 17:55Juz jeden usunelam, ale nie wiem jak mi sie nawet udalo 2 razy wpisac -- dzieki :) <br> Ty, Walese to ja coraz bardziej lubie! Dzis widzialam to na onecie: http://wiadomosci.onet.pl/2158797,11,lech_walesa_napisal__jakiego_chce_pogrzebu_przykro_mi__przepraszam,item.html <br> Tak trzymac Lechu!
wloszka19
21 kwietnia 2010, 11:31nic dziwnego ze waga tak nie spada, miesnie też swoje waża;) a jak czytam te Twoje notki to ciągle cos o rowerze, na rowerze tu, na rowerze tam, i rowerem siam. wiec spokojna głowa misnie waża duzo:)
malina07
21 kwietnia 2010, 11:22A moze zdazy sie cud,jak dzisiaj u mnie-1.3 w ciagu jednego dnia.Pozdrawiam cieplutko.
aneczka102
21 kwietnia 2010, 07:53Ach te wieczorne drinki, piweczka i winko!! Kradnie mi toto limit kaloryczny!! Właśnie o tym dzisiaj u mnie!! Wymyśliłam sposób jak walczyć z piwskiem - bo to moja największa słabość!
niunka31
21 kwietnia 2010, 07:46ty na tym rowerze smigasz jak sarna....a wage walnij w kąt licza sie wymiary buziaczki....czekam na spr.polityczne hihih i co ? i nie ma hihih mam nadzieje ,ze dzis bedzie buziaczki
paskudztwoo
21 kwietnia 2010, 05:10no wąłsnie , czemu na biuscie tez sie chudnie, czasem mogłoby akurat tam troszke zostac:/
uleczka44
20 kwietnia 2010, 22:14przecież Twoje wymiary mówią więcej niż waga. Waga to cyfra umowna, zmienisz wagę na bardziej łaskawą (mniej dokładną) i będzie 55 albo 57, a wymiary są wartością stałą. I są ok.
renianh
20 kwietnia 2010, 21:26Radziłaś innym by zmienili cel na mniejszy a ja radzę Tobie zmień na 56 i już będzie dobrze.Przecież 6 jest ładniejsza od 5 taka zmysłowa ,ja marzyłam o 69 ale zmieniłam na 66 .Pomyśl jesteś szczupła zgrabna beztłuszczowa ,więc olej bezduszne liczby.
nanuska6778
20 kwietnia 2010, 20:53Jak nie "siłaczka", to może "nasza szkapa"?:-) Baja mówi, że mam być "przyzwoita kobieta", ale na to już chyba za późno;-)))
bebeluszek
20 kwietnia 2010, 20:47nawet z tym drinkiem przy tym całym terminatorowaniu i king kongowaniu, to i tak kcal niedużo. ja sobie powtarzam, że to tylko liczby.....ale jak te liczby potrafią wkurzyć! mimo wszystko będzie nowa 56-kliogramowa jola! pięknie! i cóż ta różnica jedynki dla nas???? niczym ona! marność i tyle! pykniemy ją wspólnie po urodzinach! i będzie się działo!
monimoni27
20 kwietnia 2010, 20:24a czemu "niechcący"? Świadomie i chcący. Jak widzę, ze jesteś, to se koresponduję, a co ;-) A komenty u innych najpierw popisałam, bo nie miałam weny na swj wpis, Ty mnie zinspirowałaś tymi urodzinkami, a potem to już były odpisy komentem na koment. Łaaaa, no, od poniedziałku do piątku TRZEŹWA!!! Ja piernicze, chyba mnie pogięło. Ale jak sobie coś wbiję do łba, to koniec. Tylko najtrudniej sobie wbić, potem to już moj upór.
monimoni27
20 kwietnia 2010, 19:07w TEN dzień szczyrknę, nie dziś, bo mi sie nie dopisało poprzednio
monimoni27
20 kwietnia 2010, 19:06szczyrknę (czytaj: zadzwonię) wieczorkiem i stukniemy się, tak na minutkę, bo w ten dzień to na pewno abstynentką nie będę. A wiesz, kurde, że jak nie wypiję wieczorkiem drinka, to nie umiem spac? Złopię jakies herbaty z chmielem, moczę doopsko w gorącej wodzie, jeszcze mi naczynka popękają. Koszmar. I spanie czujniejsze, byle stuk i ja już wytrzeszcz cholera.
monimoni27
20 kwietnia 2010, 18:58Waśnie tak, wspaniałymi!!!
monimoni27
20 kwietnia 2010, 18:49tam, gdzie fotki bielizny zakupionej wsadziłam http://vitalia.pl/index.php/mid/49/fid/341/diety/odchudzanie/w_id/1082756
monimoni27
20 kwietnia 2010, 18:40choć raz nie ja mam skler, 27, czyż nie?
LitleRedRidingHood
20 kwietnia 2010, 18:09ja to wiem:) zrobilam to specjalnie wszak - zamnełam - zeby sie poodczepiali:) żegnajcie podgladacze :) i inne typy marnotrawne.
monimoni27
20 kwietnia 2010, 18:02dzięki, żeś mi przypomniała! To ja już teraz grzeczna będę. Oj, musze, bo jam se zamarzyła trochę mniej niż 55 na urodzinki, ale i tak nie zdążę, nawet 55, bo na pasku waga stara, nowej boję sie poznać. Ale zaraz jak poczytam to zmykam ćwiczyć. Oj, jeszcze raz dzięki!
dziejka
20 kwietnia 2010, 17:06Jola ,Tobie się coś zdrowo pomyliło. Ty z tą waga ,to się na jakiś casting modelkowy zapisz. A nie na forum dla wielorybów. Jak Cię znam ,to się zaprzesz i te 55 przeskoczysz ,trzy dni po urodzinach He,He.Pozdrawiam
Frida1968
20 kwietnia 2010, 16:00Przy dłuższym i dość intensywnym odchudzaniu nabyłaś zapewne na tyle doświadczenia, żeby wiedzieć, że waga to nie wszystko- a okresowo (par excellence:) organizm zatrzymuje wodę. Jeśli nie będzie jakiejś wtopy niebawem zobaczysz bardzo przyjemny skok wagowy w dół. Czego Tobie i sobie życzę zawsze:)