wczoraj
wtorkowe poruszania się
rower 46,9 km - 629 kcali
patyki 7,08 km - 434 kcale
razem spalone 1063 kcale
wtorkowe wchłanianie - za mało, poniżej 1000 kcali
W związku z tym dopadł mnie nocą kompulsik - pół słoika ogórków konserwowych, 2 łychy majonezu i ostre salami. Miałam lekkie wyrzuty sumienia, dopóki na vitalii około 2:30 w nocy nie przeczytałam wpisu nie wiem czyjego "TRAGEDIA (to tytuł), zjadłam jednego tosta (to treść)"..... Chichotałam zasypiając
dzisiaj
środowa waga - JEDNO deko w dół
... to te ogórki konserwowe we mnie siedzą, na pewno.... na pewno... to nic innego!
środowe poruszania się
rower 22,57 km - 302 kcale
patyki tylko 4,80 km, ale tempo iście rakietowe, 6 km/h - 350 kcali
Acha, z patykami szłam po Stasia - znowu byłam Kijową Babcią. Znowu (specjalnie!!!) drałowałam przez samo centrum, tym razem Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście i studenci, park Saski, plac Bankowy i japiszony. Miałam w słuchawkach w uszach taką muzę do chodzenia z kołysaniem biodrami, kilka razy widziałam męskie oczy.... eh, fajnie było! balsam na serce
środowe wchłanianie w niskiej normie, ciutka ponad 1000 kcali, ale właśnie mam w łapce wieczornego drinka
Wcześniej muszę spać dzisiaj, bo jutro Stasia świtem do przedszkola... jesuuu, jak ja nie lubię wcześnie wstawać!!!! Mogę iść spać o 3 nad ranem i normalnie potem funkcjonować, byleby tylko być w łóżku do 8:30. A jak mam wstać między 6 a 7, to cały dzień rozbity. Nie funkcjonuję, zbijam talerze, mylę się w excelu, w fakturach, boli głowa....
No nic, wezmę ze sobą kije na powrót z przedszkola, marsz ponad-ośmiokilometrowy może postawi mnie na nogi.
Najgorsze jest to, że od wizyty sobotnich demonów znowu źle sypiam. Koszmarne koszmary. Budzę się z brakiem oddechu. Budzę się z wrzaskiem przerażenia. Budzę się z sercem jak łomocący kafar. Budzę się spocona, na mokrej od łez poduszce. Obudzona, powtarzam sobie jak mantrę - nie ma niebezpieczeństwa, nie ma niebezpieczeństwa, nie ma niebezpieczeństwa.... To tylko potwór adrenalinowy urządził sobie nocne ćwiczenia. Kolejne.
moje patyki
mój rower
haanyz
23 kwietnia 2010, 10:29hihi, jasne, ze pamietam akcje z obraczka, dzis rano przez chwile mi tez mignelo, moze zdejme obraczke, zeby lepiej wypasc, ale jak zobaczylam ile na tej wadze, to stwierdzilam, ze noge bym sobie musiala chyba uciac, zeby bylo elegancko....
Emwuwu
23 kwietnia 2010, 00:29Skąd takie koszmary senne u Ciebie?! Ja wstaję zawsze ok 6ej!:) Tak już mam. Nawet jak kładę się o czwartej rano! I zazdorszczę ludziom którzy potrafią spać do 10ej czy 11ej bo czasem w weekend też bym tak chciał. A ja jak sie obudzę to nie lubię wylegiwać się w łóżku..., nnnno chyba, że...wiadomo..ale to zupełnie inna sprawa,hi,hi
tulip24
22 kwietnia 2010, 22:00Masz rację i nie masz. Albo masz ale muszę sprawdzić. Julek śpi często po 3 godziny dziennie, zwłaszcza teraz jak ta wiosna taka kapryśna. Jak czasem gdzieś zabalujemy to po prostu idzie spac na drzemkę późńiej, ale wtedy wstaje wieczorem i jest problem żeby poszedł spać wcześniej niż 22. Bez drzemki całkiem jeszcze nie daje rady, cały wieczor jest osowiały i płaczliwy. Mogę przesunąć drzemkę na później i chyba tak zrobię, bo wolę żeby miał kontakt z dziećmi, ale w soboty np, mamy basen 16.30 albo będzie musiał iść spać wcześniej niż w inne dni, albo wcale. Dziecko to nie maszynka, ale rutynę domową ma zakodowaną i widzę że najlepiej sobie radzi jak mniej więcej rytm dnia ma zachowany, gdzie byśmy akurat nie byli. No ale muszę popróbować. Miłej niedemonicznej nocki życzę.
wiosna1956
22 kwietnia 2010, 21:47Jezu , ty prawie 50 km jechałaś rowerem podziwiam ciebie i twoją pupe - pozdrawiam -Iwa-
nanuska6778
22 kwietnia 2010, 17:53Byczek westchnie, oczy zwroci ku niebu i zrobi mine pt. "rob, co chcesz, mnie juz nic nie zdziwi":-)))
monimoni27
22 kwietnia 2010, 17:42Cię otwarłam, żeby napisać pod Tobą, a tu Twój koment, trochę inaczej musisz policzyć, bo: pokrzywa i skrzyp, chociaż parzone po dwie saszetki naraz, to zalewam 150ml, zieloną 200ml, bo bym się zrzygała od goryczy w większym zagęszczeniu, odchudzacze: la'carnita, wpomaganie metabolizmu i spalanie po 200ml, bo smaczniejsze, czerwona i te na spanie po 250ml, bo takie mocne. To wyjdzie jakieś - nie chce mi sie liczyć. Wodę piję, bo piję też kawę, ze dwie, może trzy, no to żeby płyny uzupełnić, he, he. I tak dziennie, od dwóch tygodni, czyli od kiedy nie podaję drinków w dni robocze. Żebym tak do ruchawki miała tyle zaparcia... a ja leń jestem i już. Nie lubię się męczyć, a picie herbat nie męczy. Mam już swoją półkę na nie. Fajna kolekcja.
kitkatka
22 kwietnia 2010, 13:59od bździągwy jeszcze posiadam to jak tylko będziesz chciała to podskoczę i napiorę ty demonom. Dlaczego my mamy takie okropne, analityczne i laboratoryjne umysły. I zawsze cos się czai w zakamarkach zwoi i kiedy nie trzeba robi a kuku. U mnie to się przekłada na bezsenność od 15 lat. Pozdrówka
Ciupek
22 kwietnia 2010, 13:58Moja mama chętnie zaczęłaby naginać z kijami aczkolwiek boi się po trosze zawistnych spojrzeń wiejskich moherów oraz ich zachodzenia w głowę czy to kryzys zmusił rodzicielkę do poruszania się na autonogach zamiast automobilem czy może jednak menopauza odcisnęła piętno na jej rozumie.
Aziya
22 kwietnia 2010, 10:58to nie strach przed wodą, bo bardzo dobrze pływam. Po prostu moja wyobraźnia chce mnie utopić :) Jak pływam to nie wolno mi myśleć :) Ale dzięki za radę!
NiekonsekwentnaN
22 kwietnia 2010, 07:54Tez takie miewam. Czasem sobie myślę, że niefajnie tak kochać. Zbyt mocno? Ale z drugiej strony - nie wyobrażam sobie inaczej. Łykam na noc magnez i czy to sam magnez, czy może moja świadomość - na jakiś czas pomaga.
melefretete
22 kwietnia 2010, 07:16A muzyczka na uszach to jaka? bom ciekawa przy czym tak się ochoczo biodrami wymiata :)
kasiapawelskameede
22 kwietnia 2010, 07:15no, kochana, moja, zamieniamy sie natychmiast miejscami!!!!!! przy twoim zacieciu i motywacji odchudzisz mnie bardzo szybko, a ja pozyje sobie z waga lekka;-)
iglaigla
22 kwietnia 2010, 00:06nie cwicz tyle bo pewien grubas czyt ja nie moze tego przezyc ze sa tacy co to im sie chce
renianh
21 kwietnia 2010, 23:34Od kilkunastu miesięcy wciąż liczysz kalorie ,no podziwiam i jeszcze raz podziwiam ,ja po miesiącu miałam dość.Sprawdzam wartość kal produktów ,ale jem na wyczucie i dobrze mi z tym.
renianh
21 kwietnia 2010, 23:08Ula ma racje jak jesz za mało organizm przestawia sie na tryb super oszczędny i nie chudnie.Przeczytałam jak pisałaś u kogoś o liczeniu kcal z patykami.Ja mam krokomierz ale strasznie mało tam wychodzi np 3 km to 130kcal ,chodzę szybko 6do 7 km/godz.Faktycznie nic nie dodaje za kije tylko jak normalne chodzenie.Musze to przemyśleć bo sezon się rozpoczyna,ja w mieście nie chodzę tylko na wsi juz wymyślam .Witam w gronie terminatorek .
aganarczu
21 kwietnia 2010, 23:08http://www.boston.com/bigpicture/2010/04/more_from_eyjafjallajokull.html
kitkatka
21 kwietnia 2010, 22:59ostatnio jakaś nerwowa jestem i mam drygi. Mam foię samolotową od lat a byłam kiedyś zmuszona lecieć do Australii i nazad. Nigdy więcej. Ja jestem wodnik i na wodzie czuję się bezpiecznie. Nie daj się demonom bo to obce demony nie związane z Tobą bezpośrednio. Pozdrówka
littlewoman
21 kwietnia 2010, 22:58Fajnie ze lubisz:) rzadka cecha:) Co do upieczenia - nie pomne teraz, dzien po katastrofie czytalam tzw swiezutkie wpisy i tam ktos sobie pozwolil. Jak znajde chwile, poszukam. Pozdrawiam
uleczka44
21 kwietnia 2010, 22:50przy tej ilości ruchu jesz zbyt oszczędnie. 1000 kalorii to o wiele za mało, to poniżej progu podstawowego. Dlatego łapią Cię kompulsy. Spokojnie możesz przejść na 1200-1300 i tez będziesz chudła.
adador77
21 kwietnia 2010, 22:47to tymi kijkami tak sie ladnie pozbywa kalorii???? no kuszace, ale ja nie mam pojecia o tym. Dolaczylabym do forum rowerowego chetnie, ale zakupilam licznik chinski i mi przestal dzialac po trzecim deszczu. A uczeszczam rowerem codziennie, nawet angielska zima mnie nie wystraszyla:)))))))))