Przycumowalimy, uffffff.
Korfu, basen klubu zeglarskiego.
Ale!
Port do kitu, keja wąska aż chlapy z zewnątrz przelatują do basenu portowego. I cumować trzeba dziobem i potem skakać lub wspinać się po kotwicy. Prądu nie ma, słodka woda jest do woli. Do ladu idzie sie cholernym gołoborzem, a nie cywilizowanym czymkolwiek.
I za to wszystko skasowali nas na 44 eurosy...
Wyszliśmy całą załogą, droga do miasta wiedzie przez twierdzę i ruiny zamku na szczycie wzgórza. Mam sliskie obcasiki sandałkow, ratunku!, te marmury wszedzie....
A potem się zerwaliśmy na samotny, długi spacer.
Lody na patyku.
Grupka miejscowych młodych, rapowali i tańczyli.
Bus station.
Sklepy, wystawy, tłum, wąskie uliczki.
Pepsi-max u sprzedawcy pity.
Cały czas dłonie splecione. I przytulanki. I całusy.
A potem dzielnica pamiątkowa. Biżuterię zgodnie zignorowaliśmy, mam tu NASZ bursztyn nabywać ??? Tak samo omijaliśmy ciuchlandię i butolandię.
Byliśmy dzisiaj parą turystów w średnim wieku. Babcia i dziadek na spacerze turystycznym.
Pamiątkowe zakupy. Drobiażdżki, które w zimnej porze potrafią na chwilę przywołać letni smak, zapach, blask słońca?.
Koszulka dla wnuczka, z uśmiechniętym piratem z Korfu.
Dla córeczki kandyzowane kumkwaty.
I likier z kumkwatów i likier miodowy, malutkie buteleczki miejscowych specjałów do popijania jesiennymi wieczorami i wspominania greckiego słońca.
I przyczepka na lodówkę.
I zasuszona rozgwiazda. Czerwonych nie było, to nabyłam rudą. I czerwoną muszelkę.
I kubkoszklanka z mrożonego szkla z turystycznym napisem, to już moja piąta. Zimą herbaty owocowe w nich parzę.
Kanarki, śpiewające w otwartych oknach. Nocne kanarki ?....
Leniwe sączenie drinków w kawiarni z widokiem na nocny, rozgorączkowany tłum na praça.
Damska głowa oparta na męskim ramieniu.
I powrót przez zamek i twierdzę.
Jak rasowa miejska turystka obtarłam sobie stopy od eleganckich sandałków na obcasiku.
Nic to, jutro znowu nurkowanie i moczenie się w wodzie, zagoją się szybko.
(pisane ostatnią nocą )
a o 5 porankiem niedzielnym wsiadamy w samolot do Aten, początek drogi powrotnej
jestem cudnie opalona, osmagana wiatrem, wybujana falami, wymoczona nurkowaniem i bardzo, bardzo zadowolona
DuzaPanna
14 października 2011, 09:50to chyba najbardziej zazdroszczę tego spaceru :)
elasial
1 sierpnia 2011, 12:15takie szczęśliwe wpisy!!! Baw się dobrze ,Jolu!!! Przytulaj i wzdychaj ! Aż czuję zapach wiatru...Pięknie opisujesz!
renianh
29 lipca 2011, 22:42I o to właśnie chodzi.
wiosna1956
29 lipca 2011, 16:01Tak to napisałaś że mam zamknięte oczy i czuję zapachy i szum wiatru , prawie jak bym tam była ale to prawie tylko ....... wiem że to takie moje klimaty , pozdrawiam , hejka !!!!!!!!
fiona.smutna
29 lipca 2011, 15:58ale nie wycieczki.. tego spaceru za łapkę...tej intymności. U mnie jakieś kongo zawodowe J. się wyprawia. długo.. już. Zatęskniłam po Twoim opisie za takim nocnym spacerem...
rob35
29 lipca 2011, 15:53ale w tym roku remontuję chałupę=oszczędzam. Dopiero za rok pozwolę sobie na ekscesy podobne do Twoich ( jak Bóg da ;-))