No, dooooooooobrze?
nie czterdziestu, tylko trzydziestu kilku
nie rozbójników, tylko rowerzystów
i nie wszyscy krzyczeli, tylko ?większa połowa?
opiszę
Mam hysia na punkcie własnego imienia, najpopularniejszego skrótu. Uwielbiam jego dźwięk, to jak się rozchodzi w powietrzu, jak nie chce szeleścić szeptane.
Niestety, zbyt rzadko je słyszę.
Pan i Władca nie lubi mojego imienia. Wymyśla w zamian różne czułe i zabawne miana, w odpowiednich momentach i nastrojach odpowiednio je dobiera. Ale wolałabym słyszeć swoje imię jego głosem wypowiadane częściej niż raz na rok.
Wciąż życzliwie pamiętam osoby, które do mnie się imieniem zwracały. Byłych chłopaków z bujnej młodości. Wieloletnich przyjaciół, od lat używających dziwnego zdrobnienia. Młodej osóbki na jednym z rejsów greckich, która w dodatku używała prawidłowej formy wołacza. Byłego skipera, który po rozpadzie małżeństwa wypłakiwał i wywrzaskiwał swoje krzywdy na mojej piersi. Mamę i jej cudowne zdrobnienie z dzieciństwa. Kilka znajomych i prawie-przyjaciółek. Dwóch podrywaczy z dorosłego życia.
Och, było więcej, na pewno. Skleroza czasami dopada.
Wczoraj była przedmasówka. Spotkanie wolontariuszy Masy Krytycznej przed niedzielną jazdą masową w ramach obchodów rocznicy powstania w getcie oraz przed comiesięczna jazdą wieczorną w następny piątek. Ciepło było, lekko byłam ubrana. Prawie tak samo jak na tym zdjęciu z siłowni (link do wpisu vitaliowego) , gdy z Mulionerami robiliśmy sobie zdjęcia drążkowe. Tylko butki inne, bo rowerowe i na pupie dodatkowo szorty w niebieskie kwiatki. Rumieńce na policzkach z wysiłku, bo pod górkę i pod wiatr jechałam. Włosy tymże wiatrem rozwiane. I radość na buzi z racji tego, że jechałam.
Och, wiedziałam, że wyglądam dobrze. Na rowerze zawsze wyglądam dobrze, nawet zmęczona i spocona. Bo na rowerze zawsze szczęśliwa jestem, z adrenaliną i endorfinami buzującymi w krwioobiegu.
Drzwi wejściowe na klatkę Biały mi przytrzymał. Drzwi wejściowe sam Dexter otworzył, nie przyciskiem, tylko klamką. W monitorze ochrony mnie zobaczył. A gdy weszłam do salonu, to nagle ze wszystkich stron!!...
Ach, Jola!
To Jola!
Jola, chodź tutaj, tutaj mam krzesło.
Jolu, mam dla ciebie miejsce na kanapie.
Jola, moja kanapa wygodniejsza!
O! cześć Jola.
Nareszcie, Jolu?
Rany!
Przez chwile czułam się jak by razem spływały miód i balsam i pienia anielskie w uszach słyszałam i szum husarskich skrzydeł i niemalże urosłam o 10 centymetrów. Siadłam na jednej z oferowanych kanap, chłopaki się poprzesuwali. A potem jeden z młodych usiadł mi u stóp.
Och, nie - żebym nie była zadowolona. Ale zaskoczona - to za mało powiedziane. I te uśmiechy ze wszystkich stron, kilka mrugnięć błyszczących oczu. Pełny przekrój wiekowy, od późnych nastolatków, przez buchających hormonami 20 i 30 latków, przez statecznych ojców rodzin, przed rówieśników, aż do najstarszego siwowłosego. Co im się??...
Dopiero w trakcie omawiania zabezpieczenia na Masę Powstańczą zorientowałam się, dlaczego spotkała mnie taka feta. Wczoraj w salonie Masy nie było ani jednej dziewczyny! Ani jednej! Czterdziestu tylko prawie chłopa, zdrowych, tryskających energią . Musieli zareagować na rodzynkę.
Do domu wracałam w męskiej asyście, po drodze zaproszono na grzane wino, odprowadzono pod sam dom. Na moje 9 schodków, z rowerem pod pachą, wbiegałam podśpiewując i tanecznym krokiem.
Opowiedziałam Panu i Władcy o dzisiejszej zbiorowej adoracji. Heh, zazdrość też jest afrodyzjakiem. Słyszałam, jakie imię szeptał w moje włosy ....
Waga się cieszy razem ze mną.
Po czterech dniach na rowerze (lajtowym przecież!) jest poniżej sześćdziesięciu. Dokładnie to 59,7.
kasperito
19 kwietnia 2013, 23:37a mi imieJola jest bardzo bardzo bliskie [ tak mana imię moja mama:)]. Pięknie na rowerze gubisz Jolu wagę zazdraszczam tej 5 z przodu:)
deepgreen
19 kwietnia 2013, 17:12Heh Jola superstar! Moze teraz bedzie czesciej szeptal:-)
baja1953
19 kwietnia 2013, 16:31hurra!! To i ja się cieszę razem z Tobą, Jolu..:)) Ehh, waga poniżej 60...któż by się nie cieszył? :)) Wiesz?Najwyraźniej jesteś jedną z nielicznych osób zadowolonych ze swego imienia...W zasadzie każdy ma jakieś obiekcje..ja też, ma się rozumieć... Wczorajsze 8 godzin ruchu to był absolutny wyjątek..Na co dzień ruszam się jednak mniej...
fiona.smutna
19 kwietnia 2013, 15:37noo to fajny afrodyzjak....Ja dla odmiany lubię pełną wersję mojego imienia i chwile, kiedy je słyszę są dla mnie wyjątkowe. Niewiele osób tak do mnie mówi....
BlackHorse
19 kwietnia 2013, 14:33aż się zarumieniłam ach Ci faceci :)