Różnicę miedzy zimową truskawką z Hiszpanii a naszą czerwcową, z gruntu, rozróżniam nawet węchem. Natychmiast odróżniam dobre białe wino od złego. Rozpoznam swojego ulubionego szampana, choćbym nie widziała butelki. Rozróżniam smak szczęśliwych jajek z kur szczęśliwych od jaj przemysłowych, dwójek czy trójek. Lubię dobrą wodę mineralną. Stanowczo wolę prawdziwe (i niestety, drogie) wędliny, takie, gdzie ze 100 kilo mięsa wychodzi około 70 kilo wędlin, a nie 180. Podrobionego oscypka, znaczy się z mleka krówskiego, ugryzłszy - wypluję. Ser feta uznaję tylko grecki, prawdziwy. Kupuję na Le Targu jarzynki rządkowe. Przynajmniej raz tygodniu nabywam chleb prawdziwy, na zakwasie. Ze wsi, gdy jestem, przywożę prawdziwe mleko. Po dobrą pasztetową chodzę zawsze do jednej budy na jednym targowisku.
Bo lubię prawdziwe jedzenie. Znam jego "lepszy" smak.
Ale dzisiaj poległam......
Kupiłam prawdziwe banany. Znaczy nie takie sklepowe, co to na plantacji zrywają przemysłowo, potem do kontenerowca do chłodni z tlenkiem etylu i potem żółciejące w dojrzewalni. Szarpnęłam się na 4 maciupkie banany, zerwane przedwczoraj, dojrzałe zerwane, samolotem dziś rano przyleciane. Cena, ach! jakby były złocone, 65 złotych za kilogram.
Ugryzłam . . .. . i NIC. No, prawie nic. Za taką cenę mogło być większe zaskoczenie!! Ten bananek ma wyczuwalną strukturę, nie jest jednolitą i bezpostaciową mączystą słodkością. Ale w smaku prawie taki sam. Dziwne wrażenie. Jest słodki jak lekko przejrzałe banany z dojrzewalni, co już w sklepie swoje odleżały. Jednocześnie ma jędrność banana, świeżo do sklepu przywiezionego, takiego, co ma jeszcze oba koniuszki zielonkawe, za to jest pozbawiony niedojrzałej cierpkości, szorstkości na języku.
Myślałam, że się moje podniebienie zachwyci, że będę smakować, może nawet rozkoszować się niespotykanym smakiem. Że wpadnę w smakową euforię.
Ale moje podniebienie okazało się być bananowo plebejskie. Nic wyrafinowania.
wstyd
* * * * *
Z innych spraw - waga w stanach okropnych. Usprawiedliwiona połikendowo. Pan i Władca, zachwycony obecnością córki, z zapałem odgrywa rolę Gotującej Matki-Polki. Karkóweczka w sosie mu się udała, że palce lizać. A buła drożdżowa! A młode kartofelki z koperkiem! Nosz, nie dam rady odmawiać. Naprawdę, uwielbiam dobre jedzenie.
Rowerowo ok.
W przerwach między padaniem mokrości z nieba - jeżdżę.
W sobotę brałam udział w rowerowym Rajdzie na Autyzm. 31 kilometrów.
na tym drugim zdjęciu jestem na froncie, niebieskie gatki, białe butki i koszulka, czerwone łydki i rękawy
W niedzielę najpierw jeździłam z dziadkiem i wnukiem, czyli z moim mężem i ze Staśkiem po okolicznych parkach, zatrzymując się na chyba wszystkich placach zabaw. Potem odstawiłam ich na obiad do domu, a sama jeszcze pobrykałam w mżawce. Gdy mi deszcz przemoczył bluzę nad tyłkiem, zawróciłam. 28 kilometrów.
Dzisiaj, po spotkaniu z przyjacielem 8 lat nie widzianym, całe popołudnie miałam jeździć. Plany taaaaaakie miałam!
Ale leje tak, że nawet ptaki milczą. Równą ławą, jednostajnie, z nieba spadają ciężarne krople.
wiosna1956
29 maja 2013, 21:41cholera 65zeta za bananki !!!
MontBrecja
28 maja 2013, 21:16Jak widze rowerowe fotki to nie moge się doczekac,az dostanę swój upragniony rower ;-)))
Mrrrr...
28 maja 2013, 15:02To ja:)) I strasznie się cieszę, że znów mogę Cię czytać:) Muaaa:*
toperzyca
28 maja 2013, 07:09Nawet prosto z plantacji, w najlepszym podobno możliwym gatunku plebejskim podniebieniom nie smakują :) ja tam wychowana na kolejkach po banany w typie chiquita...lubię tylko najbylejaksze, niedojrzałe...i tylko się cieszyć....oszczędzamy :D
benatka1967
27 maja 2013, 19:59och te smaki ! kusisz ! kusisz! a ja dzisiaj na zwykłe placki ziemnaiczane się skusiłam - też "chamska potrawa" :)
mania131949
27 maja 2013, 18:30Ty to umiesz smaku narobić!!!! Może w reklamie smakołyków byś się odnalazła? :-)))))))))))))))))
zoykaa
27 maja 2013, 18:11czyzby Ci podniebienie "schamialo"?
szabadabada
27 maja 2013, 18:08Czyli banany spokojnie kupujemy w marketach i rozkoszujemy się zaoszczędzonym 65 za kilo :D Piękny masz język, lubię poczytać prawdziwą polszczyznę a nie jakieś wytwory języko-podobne w tych pamiętnikach