Przeżyłam!
Przeżyłam to kolejne zamknięcie miesiąca. Wyjątkowo było ciężko. Plus coś mnie bierze bo od dwóch dni budzę się o pierwszej z drapiacym bólem gardła. Nie dam się! Strzele sobie na noc gripex ( taaaaak, wiem że te proszki niby nie działają ,ale na mnie to działa jak placebo ;p)
Szczerze mówiąc jadłam co popadnie. Mogę zwalić to na brak czasu ale tak naprawdę to tylko i wyłacznie moja wina. To kwestia organizacji przecież. Dzieci nie mam, zwierzaka na stałe w mieszkaniu też nie więc powinnam lepiej dysponować swym czasem. Chyba pora wejść na wagę i zobaczyć, czy nie tyje zamiast chudnąć. Nie jem jakiś niezdrowych rzeczy, ale tak jakoś nieregualrnie i bez składu i ładu.
Za to grzecznie tuptałam na zajęcia- ABT i brazylijskie pośladki ;)
Z fajniejszych rzeczy:
1. Przyszedłmi ten maślan sodu więc jutro po śniadaniu już zaczynam kurację i zobaczymy, czy jelita mi za to podziękują.
2. Mój chłopak do mnie przylatuje na dwa tygodnie <3. Będzie już jutro po 11tej jeśli lot będzie planowo. Jejku już przebieram nóżkami z radości! Mieszkanko odkurzone, podłogi wymyte, ostatnie pranie się kręci, tiramisu chłodzi się w lodówce.
A co jest najwspanialszą wiadomością? Że tak musimy wytrać już tylko do sierpnia. Zarobi jeszcze troszkę eurasków i postanowił, że już na stałe wraca do Polski ;) Może się nie pozabijamy mieszkając razem.