Witajcie słonka po weekendzie... bo wczoraj mnie nie było bo mi się weekend przedłużył przez męża.....
Dziś humor mam taki średni.. a wszystko przez to odchudzanie... kurcze od zeszłej środy się znów pilnuję... ćwiczę co najważniejsze około godzinki dziennie..... i co ..... du.a..... wielka!!!! waga w poniedziałek 55.6kg.... czyli do góry o 0.3kg... wiem że to nie wiele ale kurcze ileż można stać wokół tego 55.5kg.... zaczyna mi się już niechcieć.... nie jem tego co chcę... pocę się przy ćwiczeniach a tu nic... lipa... rozmiary też stoją.. żeby nie było że to przez mięśnie mi waga podrosła... lipa lipa lipa... No na całe szczęście jest jeden powód do zadowolenia.. kupiłam sobie wczoraj sukienkę na wesele i bluzkę do spodni w kant na poprawiny.... i sukienka i bluzka niestety czarne... ale to już chyba takie moje zwyczaje.... nie chciałam iść w czarnym na wesele ale od zawsze moimi kolorami były : czarny, biały i niebieski... w białej nie pójdę bo to kolor pani młodej... niebieskich ładnych nie było... no i znalazłam czarną.... boję się tylko że jest zbyt odważna bo jest w kolanko i ma pół pleców odkrytych ale jak spytałam mojego męża czy mi wypda w niej iść to stwierdził że tak a jak nie chcę to żebym pojechała do zakonnic i pożyczyła sobie habit... hi hi hi .... ale nie powiem bo jak mnie w niej zobaczył to aż mu się oczka zaświeciły.... i potem jeszcze ta bluzka... ej może ja tylko tak wymyślam jak zwykle... kurcze w końcu nie jestem jeszcze chyba taka stara żeby chodzić w jakiś żakietach i spódnicach na wesela... no nie????no to się wygadałam...
postanowiłam sobie wczoraj że do wyjazdu nie ma przergyzania i podjadania... nie ma słodyczy i chipsów... bo ostatnio troszkę sobie poluzowałam i mimo że się starałam mieścić w tych 1000kcal to nie zawsze wszystko było zdrowe... ech .. może i przez to mam cały czas te 55.6kg... chyba jednak sama jestem temu winna.... cóż.. nie wolno mi się poddawać.... od dziś kontynuacja brzuszków... i zmiana wyprawy... postanowiłam zrezygnować z objeżdżania Morza śródziemnego.. może i kogos teraz obrażę ale niestety dziewczyny z którymi "jechałam" wykruszyły się albo się nie udzielają na forum.. miałyśmy sobie robić comiesięczne podsumowania to było fajnie przez 2 miesiące... potem już im się nie chciało albo nie mogły itd.... co to za motywacja w grupie jak ini nie chcą się udzielać .. no cóż.. nie powiem żebym ja była święta i się ogromnie udzielała... ale jak się nikt nie udziela no to z samą sobą nie będę sobie gadać... tak więc od dziś śmigam na steperku po Costa Brava.... jedna z Vitalijek wymyśliła wyprawę... obliczyła trasę.... i ja dziś wyruszam.... do przejścia ok.177km... i myślę że to lepszy bo bardziej realny cel..... więc do boju!!!!!!
miłego dnia kochane... i do jutra!!!!!!!!! choć pewnie jak zwykłe po południu dodam wpis o ćwiczeniach.... buziole!!!! WIECZÓR:
Postanowiłam znów pisać co zjadłam... może i nie zwracacie na to uwagi ale jak piszę ile zjadłam kalorii to jak jest za dużó to mi wstyd i następnego dnia się staram bardziej... no i zawsze głupiej napisać że się zjadło pizzę a nie mięsko z warzywkami...... Zdecydowałam też odpuścić brzuszki na rzecz steperka..... jutro wytłumaczę o co chodzi... tak więc dziś zjadłam:
* 2 kromki chleba razowego (66g), serek wiejski (93g), dżem truskawkowy light (50g) = 303.97kcal
* 4 chlebki Vasa (22g), serek Philadelphia extra light (45g), papryka czerwona surowa (35g) = 143.7kcal
* kawa rozpuszczalna z mlekiem + 1 małe ciastko (ok. 60kcal)
* jogurt naturalny (252g), 2 jabłka (105g) = 206.22kcal
* makaron (50g), tuńczyk w sosie własnym (80g), koncentrat pomidorowy (30g), ser żółty (28g) = 404.38kcal
Zjedzone:
1118.27kcal,
Spalone:
420kcal.
Dziś śmigałam na steperku 60 minut... wyszło 3000 kroków podwójnych.....
więc stan na dziś:
Eleyna
28 maja 2008, 11:05a nie mowilam, ze maz zrobi oczy i juz nie bedzie marudzil, ze cos nie tak.Pozdrawiam i milusiego dnia zycze
Oliwka21
28 maja 2008, 10:16przepraszam,że się nie odzywałam,ale miałam sporo problemów i musiałam przemyśleć trochę rzeczy. Niczym się nie przejmuj, waga niedługo napewno znowu zacznie spadać no niestety tak wyglądają te etapy odchudzania i trzeba to przetrwać.Pomyśl sobie jak juz dużo osiągnęłaś, masz powód do zadowolenia :) i ciesz sie tym.Ostatnio nauczyłam się cieszyć każdym drobiazgiem i to naprawdę pomaga w życiu :). Bardzo dobrze,że kupiłaś taką właśnie sukieneczkę :), jesteś młoda,śliczna i więc kiedy będziesz zakładała takie ubranka jak nie teraz? Zaniedbałam swój pamiętniczek i w najbliższym czasie tego niestety nie zmienię bo sesja za pasem,ale od czasu do czasu będę cię odwiedzać :). U mnie z dietką oki,staram się utrzymać wagę i nauczyc się nowego sposobu odżywiania, tak żeby to nie była tylko jednorazowa dietka tylko sposób na życie :).Bardzo się cieszę z tych kilogramików których juz nie ma bo w końcu dobrze czuję się w swojej skórze :) Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo uśmiechu :)
obwarzanka
27 maja 2008, 21:03Podobno tak się może zdarzyć w pewnym momencie diety ze organizm sie przyzwyczaił i już kg nie ubywa!Czasami wtedy warto odrobinę zwiększyć ilość kacl zeby na nowo obudzić metabolizm. Cierpliwości Pozdrawiam
mariamelia
27 maja 2008, 20:40nareszcie dorwalam sie do komputerka. Przejrzalam twoje wpisy od przyjazdu znajomych, mimo przerwania A6W widze ze sie motywujesz i fajnie cwiczysz i z dietka sie trzymasz. Ja choc po zalamce wrocilam, to nie moge zaskoczyc ze scisla dietka bez skokow w bok, za duzo sie usprawiedliwiam. Co do gotowania meza, to przemile i nieraz zbawienne gdy nie mam czasu, ale "na szczescie" nie na codzien tylko jak ma wene, bo by dieta zupelnie ucierpiala;) Pozatym to wlasnie on najbardziej mnie pilnuje bym nie podzerala i pilnowala dietki;) Zas twojego PM wypowiedz odnosnie sukienki bardzo mi sie podoba! Ma racje!:) Dostalam od siostry z racji ze schudlam sexowna bluske czarna wlasnie z odkrytymi plecami z tylu i planuje za kilka kiloskow meza zaskoczyc, jeszcze takiej nigdy nie mialam;P Nie poddawaj sie i wytrwalosci! Buziaczki i milego wieczoru
patkah
27 maja 2008, 19:08Tak już mam. W kolorach chodze jedynie latem bo bym się uprażyła... Może dorzucisz zdjęcie sukienki, na pewno bardzo fajna. A propo na weselach teraz takie rewie mody ze nic się nie przejmuj bo teraz na prawdę wieczorowe kreacje mozna zobaczyć. Mąż ma rację, super waga na pewno super wyglądasz. Ja oduczam się podjadania dziś mi minął 9 dzień kopenhaskiej. Weź się w garść Twój cel już tak blisko, nie poddawaj się!
majrok
27 maja 2008, 16:21że ta bluzka i spodenki super na Tobie leżą :-) wiesz co ja też mam coś ostatnio małą motywację...cały czas mam ochotę na coś słodkiego. Zjem słodycze a późńiej nie jem kolacji- to chore ale organizm już tak by chcial zjeść to, na co ma ochotę... Marlenko a może wrócisz do a6w? ja dziś mam 10 dzien- 3 serie po 8 powtórzeń...i chyba pójdę pobiegać- zawsze to jakieś 300 kcal spalę podczas 20 minut biegu... buziaczki