Dziś dzień wywrócony do góry nogami... mąż w domu... zjadłam dwa posiłki i duperele.. nie ćwiczyłam ... kosmos...
nie chcę dalej komentować dzisiejszego dnia...
zjadłam:
* 2 kromki razowego chleba (66g), frankfurterkę (34g), ser żółty (32g), ketchup (29g) = 396.51
* kawa rozpuszczalna z cukrem + 3 małe ciasteczka = ok. 100kcal
* makaron spagetti (200g) z sosem z mięsa mielonego (125g) = ok.500g
Zjedzone:
ok.996.51kcal,
Spalone:
0kcal.
nie ćwiczyłam więc postępów w wyprawie nie ma....
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Oliwka21
4 czerwca 2008, 11:28Głowa do góry! Uśmiech na twarzy poproszę i bez marudzenia ;).Kochana naprawdę bardzo dużo juz osiagnelas i mozesz byc z tego dumna. Wiem ze to trudne ale czekaj cierpliwie na efekty ostatniego etapu.Napewno osiagniesz swoj cel bo jestes bardzo konsekwentna osobą, więc uda Ci się, nie katuj sie myslami ze cos nie wyszlo bo to nieprawda wyszlo i to jeszcze jak.Pomysl sobie ze gdybys wogole nie rozpoczela dietki to byloby Cię o kilkanascie kg więcej a tak moglas sobie kupic sliczna sukieneczke w wymarzonym rozmiarze. Marlenko naucz sie cieszyc tym co juz masz a zobaczysz ze te ostatnie kg same znikną czego z calego serducha ci zyczę. A u mnie sesja na calego.Nie martw się nie katuje sie dietka wrecz przeciwnie zaplanowalam wszystko zeby porzadnie sie najadac, ale bez dokladania sobie slodyczami :).Teraz mam tzw babodni wiec trudno nie skusic sie na jakis smakolyk,ale jestem naprawde zadowolona z utrzymania wagi na stalym poziomie.To mnie w pelni satysfakcjonuje, a odchudzanie zostawie sobie na wakacje :) tzn juz za 3 tygodnie. Serdecznie pozdrawiam :) ehhh ale sie spisalam :)
Shikamaru
4 czerwca 2008, 10:38Chodzi oczywiście o folie spożywczą przezroczysta.Pozdrowienia.
Eleyna
4 czerwca 2008, 10:28oj Marlena nie narzekaj, bo wygladsz juz cudnie z Twoja waga.Jest co podziwiac i tylko przyklad brac z Ciebie Kochana,Pozdrawiam
kawoszka
4 czerwca 2008, 00:11przychodza takie dni że się poprostu nie da. Ja teraz żyje dietkowo ale przez @ i remont nie mam ani czasu ani natchnienia na ćwiczenia bo się poprostu nie da po całym dni skrabania ścian :(
obwarzanka
3 czerwca 2008, 22:13nie wiem czy tak musi być ze te ostatnie kg tak trudno zrzucić???Może jednak więcej ćwiczeń???Bo ja widzę co napisałaś ze zjadłaś to troszkę mało Mam nadzieję ze coś w końcu jednak drgnie Trzymam kciuki i pozdrawiam
majrok
3 czerwca 2008, 19:53ale w sumie było malutko tych kalorii marlenko...tak to już jest problem z tym gotowaniem dl adwóch osób...dlatego mój musi jeść sałatki hi hi albo nic- niech się cieszy, że mu daje obiadek czasami. jak się nie podoba to proszę bardzo- wstęp do kuchni jest wolny
mariamelia
3 czerwca 2008, 19:52ja raczej mialam na mysli plan kazdego dnia, te drobiazgi, ktore tez trzeba zaplanowac, posilki dla siebie i rodziny. U mnie wszystko uwarunkowane jest zmiana pracy meza i obecnie moja - teraz niemal kazdy dzien jest inny i 3ba diete (posilki, godziny) i codzienne czynnosci dostosowywac.
mariamelia
3 czerwca 2008, 19:44tez moj maz potrafil zniweczyc plany dietowe, z czasem sie jakos nauczylam pogodzic jego plany i jedzenie z moim. ( I on tez dostosowywac do mnie). Wyglada to np tak, ze po obiedzie idziemy na kawe do tesciow, a ja slinke przelykam i zeby zagryzam ze swiadomoscia, ze za 3 godziny bez problemu moglabym te smakolyki przekascic. Nieraz poleglam i poklocilam sie z mezem z frustracji. Juz nie mowie o obiadach typu wlasnie spagetti lub salatkach z majonezem jego roboty;) i o przyzadzaniu na codzien dwoch roznych posilkow dla mnie i dla niego. A teraz jeszcze ta praca. Taki nasz los ale jasne ze damy rade!;P