Jestem 5,5 miesiąca po drugim porodzie. Po pierwszych trudnych miesiącach od narodzin mojej drugiej córeczki, przyszedł czas w którym postanowiłam znaleźć trochę czasu dla siebie i zawalczyć o swoje dobre samopoczucie i własną figurę. Znowu chciałam poczuć się atrakcyjna i sexy..
Nie była to łatwa decyzja. W życiu mojej rodziny sporo się ostatnio działo. Narodziny córci, poważna operacja mojego męża, dwukrotne choroby obu moich córeczek... Także ciągle się coś działo, więc nie miałam czasu, ani nawet chęci, żeby robić coś oprócz ogarniania zaistniałej rzeczywistości. Na szczęście czas mija, mąż trochę już doszedł do siebie, dzieci rosną, a ja zaczynam sobie przypominać, że też istnieję i to nie tylko jako matka i żona - kura domowa, ale także jako kobieta, która chce się czuć dobrze w swoim ciele.
Dlatego się zawzięłam i postanowiłam, że jeszcze będę miała płaski brzuszek i pupsko, które zmieści się w moje stare spodnie. Zaczęłam od jazdy na rowerku stacjonarnym wieczorami, jak już dzieci poszły spać. Ja też miałam ochotę rzucić się na poduchę i zawinąć się w kocyk. Żeby to przezwyciężyć szłam do łazienki, podnosiłam t-shirt, żeby zobaczyć mój rozlazły, wyciąnięty, pociążowy brzuch. Dawało mi to kopa, żeby popedałować trochę na tym rowerku. Pierwsze dni były straszne! Schodząc z rowerka myślałam, że ducha wyzionę mimo, że dużo nie napedałowałam. Dobijało mnie to jeszcze bardziej. Docierało do mnie, że nie tylko nie wyglądam dobrze, ale również nie mam formy. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, żeby w lecie nie wstydzić się wyjść w bikini na plaży, albo założyć mini. i jak na razie walczę od miesiąca i to całkiem skutecznie. Przynajmniej ja jestem zadowolona.
W ciąży nie przytyłam dużo, bo starałam się bardzo zdrowo odżywiać, ale 2 miesiące po porodzie zaczęłam jeść za dużo i jeszcze doszło 2 kilo.. W sumie było to już 5 zbędnych kilo, które chciałam zrzucić.
Wszystko odłożyło się u mnie na brzuchu i udach.. Startowałam z wymiarami:
Uda: 56 cm
Biodra: 95 cm
Talia: 77 cm
Waga: 60 kg
Po tygodniu rowerka stacjonarnego zaczęłam czytać o możliwościach zwiększenia efektywności spalania tłuszczu. Zaczęłam jazdę w interwałach - o zmiennym tempie, co przyprawiało mnie prawie o zawał:) ale nie poddawałam się. Zaczęłam szukać innych alternatyw ćwiczeń. Znalazłam ćwiczenia Ewy Chodakowskiej na Youtube i spektakularne metamorfozy ćwiczących z nią kobiet. Stwierdziłam, że skoro one mogą, to ja też! I zaczęłam ćwiczyć "skalpel" Ewy Chodakowskiej. Ewa każe ćwiczyć przynajmniej 3 razy w tygodniu i zacząć przestrzegać diety. Pomyślałam, że szczytem moich możliwości jest teraz zmuszenie się do ćwiczeń, a co dopiero układnie diety. Zwłaszcza, że gotuję już 2 rodzaje posiłków. Dla mojej starszej córci, która jest bardzo uczulona na białko krowie i muszę praktycznie wszystkie posiłki jej przygotowywać od zera (od chleba, poprzez wędliny, do deserów). Drugi rodzaj to mój mąż lubiący smacznie zjeść (nie zawsze zdrowo). Znalazłam wiec Vitalię, która układa jadłospis dla mnie i listę zakupów. Więc tyle łatwiej. Dla męża przemycam niektóre moje posiłki, albo moje zmodyfikowane czy też podrasowane posiłki i udaje mi się jakoś to pogodzić.
Zaczęłam też ćwiczyć z "KFO wirtualne treningi", które mnie zachwyciły bardziej niż te Ewy Chodakowskiej. Teraz zapisałam się na "program spalanie" i ostro ćwiczę z Kasią i Asią 6 razy w tygodniu. Odpuściłam rowerek.
Po 24 dniach z Vitalią (+ tydzień rowerka stacjonarnego) są już efekty!
Uda: 53 cm
Biodra: 93 cm
Talia: 73 cm
Waga: 58,3 kg
Do tego ciało stało się jędrne, pupa się podniosła i jest okrąglutka, a mój okropny, zwisający brzuch już nie zwisa! Znacznie się zmniejszył. Nawet mąż mi powiedział wczoraj, że po pierwszej ciąży tak nie wyglądałam, jak po drugiej, że jest pod wrażeniem mojej przemiany i mocno mi kibicuje.
Oby zapału i sił wystarczyło na jeszcze wiele miesięcy walki o moje lepsze ja:)