niedziela 20.09:
śniadanie: 2 kanapki razowe z pomidorem i jajkiem + pieprz, zioła prowansalskie
+ szklanka soku marchewkowego
zielona herbata, woda z miętą
II śniadanie: marchewka junior gotowana + 1/2 łyżki masła+cynamon,
woda z miętą
obiado-kolacja: stek wołowy (większą część zjadł R.;) + kiełbaska chorizo z serkiem (nie lubię kiełbas, ale to było obłędne!), sałatka z jalapeno, sałatka na bazie guacamole, pieczone łódki ziemniaków w ziołach, nachosy domowej roboty (czuć było kukurydzę i przyprawy), 2 małe tortille kukurydziane
kawałek tarty czekoladowej z połówką truskawki
woda hibiskusowa (pychota, bez sztuczności i cukru)
restauracja alebriche - polecam serdecznie! najlepsza kuchnia meksykańska, jaką jadłam - przepyszna, naturalna. Nie było mi po niej w żaden sposób ciężko, nic nie było "tłuste", wręcz przeciwnie - miałam dużo energii, czułam się jakbym w końcu zjadła porządny i zdrowy posiłek. No i oboje się najedliśmy ;)
angelisia69
20 września 2015, 16:51marchewka junior hehe fajna nazwa,dobrze ze juz z jedzeniem i waga ok ;-)
NessaRingeril
22 września 2015, 12:10u mnie w domu się tak na nią mówiło :) ta taka malutka marchewka ;) a z jedzeniem jest jako tako, ale staram się unikać wysoce przetworzonych słodyczy ;] cukru na razie się pozbyć nie potrafię, ale w porównaniu do tego, co wrzucałam w siebie przez ostatnie kilka miesięcy, to jest super ;p