Wczoraj i przedwczoraj - bez obżarstwa, ale też bez wielkich wyrzeczeń. Wczoraj skusiłam się nawet na muffinka domowego i kawałek babki. W obydwa dni byliśmy na spacerze - nic intensywnego, ale zawsze to ruch na świeżym powietrzu.
Dziś wróciłam do obiecanego rowerka - 30km (skoro postanowiłam zrobić 120km do ok. piątku, to trzeba nadrabiać ). W tym pod koniec dałam radę trochę interwałowo - przyspieszałam co jakiś czas do granic swoich możliwości. Zobaczymy co ostatecznie waga pokaże przed wyjazdem...
Heh, też prawie tak czasem mam... ale nie dziś!
nicky13
7 kwietnia 2015, 17:39Doszło jeszcze 50 min. hulahop. :)
nise23
7 kwietnia 2015, 16:03Zazdroszę, że masz rowerek stacjonarny :) ja niestety nie mam na niego miejsca w domu :D Mamy tyle samo lat i podobna wage :D mysle ze bede Cie cześniej odwiedzać i mam nadzieje, ze moja przygoda z Vitalia nie skonczy sie znowu po paru dniach ;/ Milego dnia :)
nicky13
7 kwietnia 2015, 16:13Heh, mam niestety tylko w domu rodzinnym. :) W mieszkaniu też nie mam na niego miejsca, więc niestety wraz z końcem tygodnia będzie koniec z serialami oglądanymi z rowerka. ;) Moja ostatnia przygoda była dość długa, 40-dniowa około, choć z tego całkiem sporo to były półporażki. :P