Tak... Ruszyłam...
Ta facjata w lustrze, którą mijałam, by tylko nie spojrzeć na nią to ja... Udawałam, że luster nie ma, a ludzie nie gapią się na mnie..
Mogłam udawać przed sobą, że nie to nie ma miejsca przez miesiąc, rok, czy ostatnie 5-6 lat (kiedy to tak się roztyłam). Mogło mi się wydawać, że jestem szczuplejsza, bardziej lubiana, ze wspaniałym poczuciem humoru.
Jednak coś we mnie pękło i musiałam spojrzeć prawdzie o sobie i w prawdzie na siebie. Nie mogąc więcej chować się za "od jura", czy "jakoś mi się uda" zaczęłam post Daniela. Jestem właśnie na 4 z 6 tygodni. Dużo schudłam. Mam ogromne wsparcie mojej szefowej, która zaczęła razem ze mną. Fizycznie czuję się dobrze.
W tym miesiącu było wiele urodzin, imienin, ale jakoś mi to nie przeszkadzało w poście. To mnie umocniło, w tym, że jak chcę, to naprawdę mogę - a jak mi się już nie chce, to i tak nadal ja chcę :-)
Muszę zawalczyć teraz o siebie i nie pozwolić dawnej mnie wrócić.
Sprawa jest o tyle trudna, że to moje postanowienie walki o siebie niektórzy odbierają jako egoizm - bo nie pozwalam sobą już tak manipulować i zaczęłam mówić o swoich potrzebach, ale trudno - to też jest sprawdzian z relacji. jedną chyba będę musiała zakończyć, bo szkoda czasu na destrukcyjne znajomości. Czuję się w tym słaba, ale wiem, że czasem trzeba amputować palca, żeby nie stracić całej nogi, że się tak wyrażę.
Wierzę, że się uda.