Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas na zmiany...

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3463
Komentarzy: 57
Założony: 18 marca 2015
Ostatni wpis: 8 maja 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Paflin

kobieta, 40 lat, Bydgoszcz

175 cm, 71.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 maja 2015 , Komentarze (2)

Dziś pół dnia spędziłam na uczelni... jak w każdy piątek:| Wróciłam jakaś taka zła, przybita... trochę agresywna... nie do końca wiedząc dlaczego. Ale odkryłam powód... Z rana, jeden z wykładowców, tak cichaczem szepnął do mnie: "Pani spodziewa się kolejnego dziecka?" Wydusiłam z siebie: "Nie... na razie nie" Zrobiłam głupią minę i wyszłam, ale wierzcie mi... coś we mnie pękło. Taką sytuację przeżywam dwa razy w tygodniu :( Nie mam już ochoty się tłumaczyć... Zrobię sobie koszulkę z napisem: "Nie jestem w ciąży! Po pierwszej został mi po prostu wielki bebzun! Wstyd mi :( Większość ludzi, których spotykam zakłada po prostu, że jestem w ciąży, a reszta pyta... i dostaje odpowiedź. Wiem... Pewnie myślicie sobie... to Twoja wina, nie dbasz o siebie... trzeba ćwiczyć... itp. I pewnie macie racje :( Ta myśl nie pokrzepia.

Jestem na Vitalii od marca, a te moje odchudzanie to jakaś pomyłka. Zanotowałam śladowe ilości spadku wagi.... choć 1,7kg to nawet spadkiem nazwać nie można. Nic się nie dzieje. Nie wiem w czym problem... dlaczego nie potrafię ruszyć z kopyta. Za słaba motywacja? Lenistwo? Wymówki? Pewnie z każdego po trochu... na tak ślimacze tępo nie mam cierpliwości!

Muszę to po prostu zrobić, bo mi odbije. Następny wmawiający mi ciążę może ucierpieć... poważnie. Muszę ruszyć dupę w końcu i ćwiczyć. Z dietą jest już lepiej... 2-3 miesiące i będzie po akcji...

Jeny... ale jestem zirytowana...


7 maja 2015 , Komentarze (3)

Witam, po dłuższej przerwie. Na prawdę nie miałam czasu pisać... głównie z powodu zagmatwań zdrowotnych. Już Wam opowiadam... 

Zaczęło się od dwutygodniowej kuracji antybiotykowej. Mój organizm zaatakowała jakaś bakteria z kumplem grzybem (takim bez grzybicy... myślałam, że tak się nie da). Musiałam brać jednocześnie dwa różne antybiotyki... trochę mi spałaszowały organizm. Gdzieś po drodze był jakiś smark małej... Następnie mała złapała rota... po 3 dniach walki trafiła na oddział... Mamusia zaraziła się noc później... położyli mnie obok. Prawie jak SPA :D Po 4 dniach wróciłyśmy do domku... Szczęście nie trwało długo :( Złapał mnie jakiś ból kości ogonowej (wiem... dziwne). Pomogła seria zastrzyków przeciwzapalnych. Pomogła na ból, a zaszkodziła na żołądek... jakaś klątwa faraona (szloch) Jakby tego było mało... przeziębienie też było... a kaszel jeszcze jest. Widać już światełko nadziei :) Córka ma się dobrze (odpukać), a mnie kaszel męczy w nocy jeszcze. 

Tak więc odchudzanie zeszło na plan dalszy... Szósteczki nie ma z przodu :( choć rota walczył dzielnie, bym się nie objadała. Za kilka dni wrócę do normalności i mojej tabelki :) Dobranoc.

24 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

To znowu ja :D Jestem... czuwam... Kilka dni nie pisałam, bo dużo się działo. Pokrótce Wam opowiem. 

Co do tego miłego telefonu, o którym Wam pisałam... prosiłam o kciuki. Dziękuję... UDAŁO SIĘ! Dostałam zlecenie,,, szukałam pracy zdalnej, bo jeszcze kończę studia. Jak to stwierdził mój mąż: WRÓCIŁAM NA ŚCIEŻKĘ KARIERY :D Cieszy mnie to... jestem małym pracoholikiem i za długo byłam na głodzie :D Parę groszy podreperuje trochę nasz budżet... a raczej to co po nim zostało :|

Co do tabelki z ćwiczeniami... Dopiero dziś udało mi się zrealizować jedną kratkę. Na studiach dostałam tematy projektów i od razu zaczęłam je robić... kosztem ćwiczeń :( Walczę z tym realizowaniem mojego planu... doby wydłużyć się nie da. Muszę się lepiej zorganizować, by czasu starczało.

Dieta... Z tej kwestii jestem zadowolona. Zwracam uwagę na każdy posiłek... staram się by były wartościowe i zarazem małe. Od czasu do czasu wrzucę na ruszt coś "be", ale nie robię sobie z tego wyrzutów ;) Fotek nie mam czasu robić :(

Nie opuszcza mnie myśl o tej szóstce z przodu :D Myślę, że w tym tygodniu to się jeszcze nie uda, ale jest tak blisko... Po ślimaczemu do celu. Najważniejsze, że zmieniam się powolutku. Nie tylko fizycznie... zaczynam dbać o siebie i kontrolować to co robię :) Może uda mi się zmienić nawyki, zanim córka nauczy się ode mnie tych złych. Chce być dla niej przykładem... chcę by była ze mnie dumna i nie musiała się mnie wstydzić :)

Śmigam do wyrka. Jutro zajęcia z Panem pięknym :D Muszę wstać wcześniej by nie wyglądać znowu jak bezdomna :D Dobranoc (pa)

20 kwietnia 2015 , Komentarze (2)

No dziś pierwszy raz uczciwie spojrzałam na swój talerz. Pstryknęłam nawet fotki mojego śniadanka :D

To nie jest poziom Masterszefa, ale miałam na prawdę mało czasu i pustą lodówkę :) Śniadanko jadłam w towarzystwie :D

Kochana dzidzia chciała podzielić się ze mną kukurydzą :D

Drugie śniadanko wpadło w pośpiechu. 

Mój obiadek był dziś skromny... Rano byłam na uczelni i nie było czasu na zakupy. Więc pozostała mi wersja na zimno... ale smakowało mi :)

Podwieczorek i kolacyjka to też w biegu... nie było czasu na zdjęcia.

Miałam dziś jedną niespodziankę... miłą. Ponad rok temu wysłałam moje cv do kilku firm... Dziś zadzwonił telefon. Jutro mam spotkanie... nie zapeszam :D Może w końcu wybiorę się na jakieś zakupy :D Trzymajcie kciuki...

19 kwietnia 2015 , Komentarze (2)

71,2 kg... tyle ujrzałam dziś na wadze :D Różnica 0,3 kg od poprzedniego ważenia wprost zniewala :PP Zważywszy na to, że ćwiczeniowo zrealizowałam tylko 3 dni z 7... a dietowo to bym dała jakieś 20%... to jest ZAJEBIŚCIE :D 

Założyłam sobie tempo chudnięcia dla ślimaczka - 0,5 kg na tydzień. Udało się zgubić 0,3 kg... a co najważniejsze NIE PRZYTYŁAM! Gdybym zrealizowała swój plan z tabelki i jeszcze bardziej przyjrzałabym się swoim posiłkom, to na pewno by się udało. To motywujące :) Niewiele więcej wysiłku i w następną niedzielę zobaczę te 6 z przodu ;) Jejciu... na samą myśl miło mi się robi :D Dawno nie widziałam takiej cyferki. 

Śmigam do wyrka... Jutro mam sporo zajęć w domku i poza... Dobranoc.

18 kwietnia 2015 , Komentarze (5)

Taka myśl przewodnia mojego wpisu nasuwa mi się dziś na usta: WEŹ SIĘ DO CHOLERY W KOŃCU ZA SIEBIE! 

Muszę nadać tempa mojemu odchudzaniu, bo tyle fajnych ciuchów na mnie czeka :D Zaraz lato... bikini... lniane bluzeczki... krótkie spodenki... CHCĘ PRZYKUWAĆ SPOJRZENIA... takich brunetów (szczegóły we wczorajszym wpisie :D ) A niech mi się na tyłek patrzą... pozwalam :D Chcę ubierać krótkie sukienki i nieciążowe bluzki... szpilki... Chcę się gapić w lustro godzinami... z uśmiechem na twarzy. Na samą myśl ciarki przeszły mi po plecach...

Dziś odnotowałam w moim zachowaniu pewną zmianę i potraktuję to jak mały sukcesik. NIE ZJADŁAM KEBABA! Wiem, sukcesik szału nie robi, ale poszłam po kebaba tylko dla męża! Zazwyczaj biorę dwa i się nie zastanawiam. Dziś się zastanowiłam i zrezygnowałam... przy okazji mały spacerek zaliczyłam, więc wyszłam na plus :D.

Jutro pomiary... strach się bać. Teraz śmigam spać, bo córa dziś wyjątkowo o 20 z minutami zasnęła... muszę skorzystać :) Dobranoc

17 kwietnia 2015 , Komentarze (11)

Wiedziałam... wytrzymałam całe 3 dni! No pożal się Boże... Szczerze... myślałam, że zapału starczy mi na dłużej (szloch) Wczorajszy i dzisiejszy dzień nie miały nic wspólnego z odchudzaniem. Oszczędzę Wam szczegółów... bo mi wstyd :(

Byłam dziś na uczelni (na zajęciach), po dłuższej przerwie (święta, choroba córki itp.) i miałam wrażenie, że wszystkie moje koleżanki są szczuplejsze. Tłumaczę to sobie tym, że są młodsze ode mnie (23 lata)... to głupie... wiem. Porozmawiałam... i faktycznie. Jedna z nich biega codziennie i ćwiczy brzuszki, druga pływa namiętnie, trzecia zaczęła chodzić na siłownię.... i mnie to dobiło. 

Nawet wykładowcy wydali mi się dziś przystojniejsi... chyba wiosna przyszła :D Mam męża i bardzo go kocham, ale nie zmienia to faktu, że ktoś może mi przypaść do gustu... prawda? To tylko kwestie estetyczne :PP Facet ma ponad 190cm i jest solidnej postury... tzn takiej bardziej muskularnej niż grubasek. Taki zdrowy mężczyzna :D:D Brunet o czarnych oczach. Włoski modnie... ale po męsku ułożone. Broda przystrzyżona. Modne ciuchy... Ach... warto było rano wstać z łóżka :D 

A tak dla kontrastu... JA. Wstałam z łóżka 20 min przed zajęciami. Po prostu ubrałam się w coś, co leżało od wczoraj (spokojnie... bielizna czysta), uczesałam się bez lustra (jedyne mam w łazience, a była zajęta przez mojego męża), popiłam zimną herbatę i wyszłam... ŻAL MI SIEBIE! Co taki fajny facet mógł o mnie pomyśleć? Że przed chwilą wyczołgałam się z pod jakiegoś głazu? Czy coś mnie potrąciło? Jemu też było mnie żal... widziałam to w tych pięknych czarnych oczach :( Dobrze, że mi drobniaków nie oddał... 

Reasumując... najbardziej to zależy mi na zadowoleniu z siebie. Nie chodzi tylko o kilogramy czy obwody, ale o całokształt wizerunku. Przecież można mieć nawet nadwagę, a wyglądać dobrze i świetnie się czuć w swoim ciele. Największe zmiany powinny zajść w mojej głowie... to najtrudniejsze.

No nic... nie przynudzam już dłużej moimi przemyśleniami. Jutro będzie lepszy dzień... wracam do tabelki i fotek z posiłków. Powzdycham jeszcze dziś do pięknego Pana mgra... a jutro do roboty :D

16 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Tak wiem... dzień nr 2 gdzieś mi się podział... I DOBRZE! Wczoraj emocje sięgały zenitu. Byłam wkurzona i agresywna przez cały dzień. Rozmowa z mężem zakończyła się niemal rękoczynem :| Momentami nie wierzę, że potrafię być takim potworem :( A dziś...no cóż... dostałam okres i świat jest piękny :D:D Mąż dziś żartował, że moje napięcie przedmiesiączkowe go kiedyś zabije :D W następnym cyklu, 3 dni przed zamknie mnie w schowku :D Och się działo....

Dzisiejszy dzień to zupełnie inna historia :) Wykonałam plan treningowy! 20 min energicznego marszu. Poszłam dłuższą trasą i trochę się zgrzałam nawet. Aż mnie korciło na 30 albo 40 min, ale odpuściłam.... nie będę się wychylać :) Powoli do celu! 

Zwróciłam dziś też uwagę na ilość jedzenia i nad tym popracowałam. Kolejny krok w tej kwestii to jakość. Wymyśliłam sobie, że będę robić fotki tego co jem... sporo z Was tak robi. To zmotywuje mnie do wkładania na talerz zdrowego żarcia.... żeby wstydu uniknąć :)

A co do tego odliczania... Zaplanowałam 20 tygodni, więc 140 dni do SUKCESU :D Miło będzie zostawiać kolejne dni za plecami... taki rodzaj motywacji.

I jeszcze jedno głębokie przemyślenie na koniec... muszę iść do fryzjera :p

13 kwietnia 2015 , Komentarze (5)

Tak jak w tytule... ZROBIŁAM TO! Dla większości pewnie nic wielkiego... ale ja ZACZĘŁAM mój plan treningowy :D Podobno zacząć najtrudniej, choć ja większy problem mam z kontynuacją i sumiennością... zobaczymy.  Plan treningowy - brzmi dumnie :) Zrobiłam sobie taką tabelę, w której rozpisałam moje wygibasy na 20 tygodni:

Zaplanowałam sobie bieganie, ćwiczenia na brzuch, uda i pośladki. Plan szału nie robi... wiem, ale ja na prawdę jestem w fatalnej formie :( Ćwiczenia siedmiominutowe mogą mnie zabić :|  Tak więc... zgodnie z tabelą... dziś energicznie przemaszerowałam 20 min :D Zmotywowało mnie zdanie męża: "Jak byś chciała naprawdę pobiegać, to byś po prostu poszła, a nie szukała wymówek". Fakt - 5 razy zapytałam się go czy zdążę przed deszczem :D Jak już kiedyś pisałam, najlepszą motywacją dla mnie jest zrobienie komuś na złość :p Tak więc poszłam... i było miło. Las, cisza, świeże powietrze... Dałam radę :)

W niedzielę zaktualizowałam też moją tabelę z wymiarami i wagą. Rozpisałam sobie wszystko :) Ze mnie taki dłubek jest i mam pierdolca na punkcie organizacji :D Tak więc znowu tabelki. Na razie są puste, więc nie ma co wkleić. Moje najważniejsze pomiary to:

  • waga - 71,5 kg,
  • klatka piersiowa - 88 cm,
  • talia - 81 cm,
  • pas - 97 cm, (NIE JESTEM W CIĄŻY!)
  • biodra - 105 cm,
  • udo - 62 cm,
  • łydka - 38 cm.

Dążę do:

  • waga - 62 kg,
  • klatka piersiowa - 88 cm,
  • talia - 67 cm,
  • pas - 68 cm,
  • biodra - 95 cm,
  • udo - 50 cm,
  • łydka - 35 cm.

Muszę więc zgubić

  • waga - 9,5 kg,
  • klatka piersiowa - 0 cm, (OBY!)
  • talia - 14 cm,
  • pas - 29 cm,
  • biodra - 10 cm,
  • udo - 12 cm,
  • łydka - 3 cm.

Przyznam, że niektóre różnice mnie przerażają, ale ja tak kiedyś wyglądałam... miałam podobne wymiary. No cóż... byłam piękna i młoda... teraz mi tylko "i" zostało :D Nie wiem czy to realne, ale spróbuję... może którejś z Was udało się dojść do takich parametrów?

Co do diety... dziś jeszcze przemilczę. Nie popisałam się. Jutro może pójdzie mi lepiej. 

11 kwietnia 2015 , Komentarze (7)

Witam wszystkich :)

Nie pisałam długo... ale nie mam się czym pochwalić :( Uznałam, że głupio tak pisać o tym czego nie zrobiłam, co się nie udało itp... Nadal tylko myślę o odchudzaniu :/ Czynów brak!

Staram się czytać Wasze pamiętniki codziennie wieczorkiem. Niektóre pisały ile to ciasta udało się zjeść na święta... ile w związku z tym przytyć... No cóż dziewczyny ja wiem jedno: ZJADŁAM WIĘCEJ! :D 

Biegać też mi się jeszcze nie udało pójść :/ Znowu na antybiotykach jestem :( Eeeech... Tak sobie myślę czasami pół żartem, że moja córka chyba prędzej moje ambitne plany zrealizuje :D Ona już jest wysoką i szczupłą laską a ma dopiero 20 miesięcy :D:D 

Obiecuję napisać coś obszerniejszego, jak już będę miała się czym pochwalić. Mam nadzieję, że niedługo. Wam też tak ciężko było zacząć? Czy tylko ja jestem taka słaba?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.