Wracam tu ponownie z podkulonym ogonkiem :(
Chciałoby się napisać: znowu. Znowu się nie udało. Znowu jestem w punkcie wyjścia.
Ale po co koncentrować się na porażkach ;-)
Jestem, chce mi się i zaczynam, to najważniejsze.
A więc, doszłam do niechlubnej wagi 75 kg. Tak źle nie było jeszcze nigdy. Czuję się potwornie. Nic w szafie na mnie nie pasuje. próbuje się ukrywać pod różnymi ubraniami i zaklinać rzeczywistość ale nic z tego :( W dodatku mam wrażenie, że wszyscy dookoła są superzgrabni co tylko potęguje moje nieszczęście. Sytuacja zaczęła się pogarszać odkąd dowiedziałam się, że choruję na niedoczynność tarczycy. Metabolizm zwolnił mi okrutnie i byle co powodowało tycie. Dodatkowo mam również stan przedcukrzycowy i insulinooporność. Kombinacja zabójcza ;-)
Rozpoczynam treningi : mel B, Ewa Ch. oraz bieganie.
Rozpoczynam również dietę ale w powodu moich przypadłości kompletnie nie wiem na co się zdecydować. Zmierzam chyba w kierunku wegańskiej, ale czy to dobry pomysł? Nie wiem :(
Jestem potwornie niekonsekwentna. Każde ciacho czy kanapeczke kwituję stwierdzeniem "przecież nic się nie stanie, kiedy zjem jedną". Rozgrzeszam się ze wszystkiego bez najmniejszego problemu. Taki głupi charakter! :-( Dlatego wiem, że będzie bardzo ciężko.
Co pchnęło mnie do tego, żeby się opamiętać? W tym roku będę obchodzić 30 urodziny. Zdałam sobie sprawe, że przez całe swoje zycie nigdy nie miałam dobrej figury. 30 lat skrępowania i czucia się źle ze swoim ciałem to bardzo długo. 30-stka to taki "nowy etap". Kupiłam mieszkanie. Szukam faceta.
Chcę wreszcie wyglądać dobrze :-)