Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pani Architekt od 2 lat próbująca wdrożyć aktywny tryb życia z mniejszym lub większym skutkiem :). Tym razem jest wsparcie i już na pewno się uda zmienić styl życia w 100 %, a nie tylko na pół gwizdka ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9411
Komentarzy: 106
Założony: 30 września 2014
Ostatni wpis: 24 kwietnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
waena

kobieta, 37 lat, Kraków

157 cm, 66.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Kolejny dzień zmagań o lepszą siebie za mną. W końcu za rok .. 10 - lecie matury :P A cóż może zmotywować kobietę lepiej niż pokazanie starym znajomym, że ciągle jest nieźle, ba, nawet lepiej :D 

Na każde crossfitowe zajęcia biegnę z radością, wręcz odliczam czas do pójścia na nie. Niesamowite, jak wiele energii zabierają i oferują jednocześnie. Jednak jest coś w tym endorfinowym szaleństwie, że człowiek pada na twarz, ale wraca, a raczej czołga się szczęśliwy do domu. Poza tym okazuje się, że moja platoniczna miłość do treningów siłowych jest jak najbardziej prawdziwa i powoli, odrobinkę zaczyna się odwzajemniać. Wczorajsze zajęcia to wioślarz i rwanie sztangi na zmianę. Wiosłowanie było moim debiutem, tempo na pewno będę starała się dopracować, za to technicznie załapałam raz, dwa. Natomiast rwanie - istny szał. Miałam nad sobą dwóch instruktorów, w tym jednego specjalizującego się w podnoszeniu ciężarów i byłam bardzo chwalona, co niewątpliwie podkręca szczęśliwość i chęć do pracy. Sam WOD miałam już nie tylko z gryfem, ale z dodatkowym obciążenie, co daje dopiero 20 kg, niemniej jednak zaczęłam treningi tydzień temu z 13 kg, więc idę jak burza :P Dziś też już nie mogę się doczekać, a potem weekendowy rest, bo wszystko już niemiłosiernie boli. poza tym czeka na mnie projekt do zrobienia na wtorek eh.. 

21 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Dziś krótko. Crossfit na tapecie - byłam wczoraj, byłam dzisiaj. Umieram..

Ilość brzuszków, pompek, prób podciągnięć, PRZYSIADÓW i do tego dziś jeszcze biegi między ćwiczeniami, 5x400 m sprintem (o ile moje wleczenie można tak nazwać :P). Mimo wszystko trener pochwalił, że jak na świeżaka jest nieźle - samo wykonanie treningu w całości jest sukcesem. No dobra, trzymam się tej myśli. Padam z nóg! 

Motywacja na dziś. Dobranoc.

PS. Jeden z kolegów z grupy schudł 11 kg po 2 mcach treningów :)

18 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

Wczorajszy trening, pierwszy po 2 mcach przerwy i pierwszy crossfitowy, w nowym klubie na osiedlu. 

Ale od początku. Ostatnimi czasy moje życie przeszło małą rewolucję. Rzuciłam stałą pracę i podjęłam ryzyko o działaniu na własną rękę, na zasadzie (zawsze bawią mnie te określenia) freelance i outsourcingu .. czyli pracy na własny rachunek i zdalnej :) Wcześniej trenowałam Krav Magę i bardzo lubiłam te treningi, jednak zajęcia odbywają się tylko 2x w tygodniu, o określonej godzinie i niestety nie zawsze mogę się dostosować, bo tak to już jest w zawodach z branży projektowej, że "klient nasz pan" i nic na to nie poradzę, jeśli chcę zarabiać. Od jakiegoś czasu więc nosiłam się ze zmianą na bardziej elastyczny plan treningowy. Ćwiczenie w domu odpadało, za mało silnej woli. Prze jakiś czas, równolegle z KM chodziłam sobie do klubu fitness na pump, rowery i TRX i do tego skłaniałam się przez dłuższy czas, bo bardzo pasowały mi zajęcia i godziny były ok i blisko... aż do momentu jak M. uświadomił mnie, że mamy nowy klub Corss Fit 5 min od domu. Tak się składa, że jego znajomi, małżeństwo mają taki klub w rodzinnym mieście i nieraz słyszałam historie o treningach, o efektach. Obejrzałam setki filmów na YT i pomyślałam sobie, że małymi kroczkami, ale chciałabym być jak oni. I stąd właśnie zebrałam się i poszłam na wczorajsze zajęcia.

Było bosko. Fantastyczne miejsce, w industrialnym klimacie, do tego świetny, sympatyczny trener i świetni ludzie. Mała grupa, więc prowadzący może się każdym zaopiekować i odpowiednio korygować błędy. Mimo, że byłam najsłabsza, oczywiście miałam najmniej siły, to jednak technicznie szybko łapię, co zdecydowanie mnie podbudowało i zachęciło. Poza tym trafiłam akurat na.. rwanie i podrzut sztangi! O jak ja kocham ciężary.. Jakoś na pumpie zapałałam uczuciem do sztang, więc jak zobaczyłam WODa to byłam zachwycona i chyba stąd tak dobrze mi szło :)

Trener zachęcał, żeby założyć sobie zeszyt i spisywać wyniki, żeby obserwować progress. A ja się właśnie zastanawiałam do czego wykorzystać śliczny notes, który dostałam od znajomych z wyjazdu do Gwatemali :)

Moje pierwsze wyniki:

Piątek, 150417

SKILL:
Clean&Jerk
WOD:
Max sit-ups - 100
Max back extensions - 100
Max air squats - 50
Max rope climb - 3
Max push-ups - 10
15-12-9 C&J - 36, 13 kg
TOTAL:299

17 kwietnia 2015 , Komentarze (5)

Krótko i węzłowato - miało być 55 kg do urodzin (połowa marca) i cóż.. nawał pracy + chore zatoki = nietrzymanie diety i brak treningów. Za sukces uznałam to, że nie przytyłam, waga oscylowała w okolicach 60 kg. Obecnie zaczęłam, nie wiem już które, podejście do diety 1200 kcal. Waga spadła na 59-58 (ciągle się waha, jeszcze się namyśla :D). 

Na osiedlu otworzyli nowy Klub Crossfitowy. No to już jest chyba znak :) Dziś zaczynam. Mam trochę obawy, że kondycja spadła, że się zasiedziałam. I kolejny znak - motywujący filmik od Nike:

https://www.facebook.com/NikeWomenPoland/videos/88...

Przypadek ? ;)

8 lutego 2015 , Komentarze (2)

.. ale na trening czas się znajdzie :) 

Dziś krótko - przedstawiam moje nowe YT odkrycie treningowe:

Do tego ABS z Natalią Gacką i czuję całe ciało. Polecam bardzo, bardzo! 

Przede mną pracowity czas, 2 tygodnie pracy na maksymalnych obrotach. Trzymajcie kciuki, żebym miała czas przygotować posiłki i potrenować. Pozdrawiam!

7 lutego 2015 , Skomentuj

Trzymam się, waga leci na łeb na szyję - dziś ujrzałam 58.6..! :)

Mam nadzieję, że to nie tylko woda, ale tłuszcz też! Żadne pokusy jedzeniowe na szczęście nie dają mi rady. W czwartek z powodu pracy opuściłam Krav Magę, ale piątkowe wypacanie na spinningu zaliczone. Nawet 8-minutowy podjazd udało się zrobić, bez oszukiwania ;) Dziś dla mnie sobota pracująca, jednak dobre nawyki, konsekwentnie powtarzane wchodzą w krew. Śniadanie zjedzone, drugie miałam przygotowane w torebce i udało się zjeść w tramwaju. Obiad wprawdzie trochę naciągany, bo z braku czasu i jedzenia w lodówce wyciągnęłam z zamrażarki dwa małe gołąbki, co chyba nie do końca wpasowuje się w dietę :D Za to po południu już nie mogłam doczekać się treningu. Niesamowicie uzależniły mnie ćwiczenia siłowe i choć jeszcze ciągle jestem w fazie mocno początkującej, progress widoczny jest za każdym razem. Dziś na tapecie 20 min ćwiczeń z hantlami po 2.5 kg na klatkę, ramiona i plecy (tak, tak, rzeźbią i ujędrniają, mały już, biust) z Natalią Gacką, następnie 15 min ćwiczenia na brzuch + 6 min na wewnętrzne partie ud z Ewą Chodakowską i na koniec cudowne 15 min stretchingu dla tancerek i cheerleaderek :D:D Nie żebym pretendowała do którejś z grup, ale jako dzieciak tańczyłam przez 7 lat taniec nowoczesny i do teraz zostało mi bardzo dobre rozciągnięcie, z czego jestem bardzo dumna i dlatego też szukam bardziej zaawansowanych programów :)

Kocham tę piękną rzeźbę kobiet trenujących siłowo. Usłyszałam kiedyś, że przecież nigdy nie będę tak wyglądać. Ale właściwie.. dlaczego nie? Pozdrawiam wszystkie Panie, jeśli macie doświadczenia, sugestie w treningach tego typu - dawajcie znaki :)

3 lutego 2015 , Komentarze (1)

5.5.5. Jeszcze ciągle ma 9.9 za soba, ale jednak PIĘĆ :)

O proszę bardzo, jaki miły poranek:

Bilans dnia:
- trening - Krav Maga 1.5h
- olej z wiesiołka 1 łyżeczka
- dieta ok, grzechy - garść pistacji po treningu 
- balsamowanie - zaliczone.

Jest dobrze !

2 lutego 2015 , Komentarze (1)

Dzień 1, po niedzielnej wyżerce z tatrą czekoladową z bananami w roli głównej.. ;) Niestety jeszcze resztka zalega w lodówce i pachnie...

Stan motywacji - silny! Czas do wiosny zleci, jak z bicza trzasnął, a mojej sylwetce ciągle daleko.. nie tyle do ideału, co do akceptowalności. Niby BMI już w normie, ale brzuch ciągle duży, uda masywne, zdecydowanie nie jest dobrze. Jeszcze na dokładkę w czwartek gin, do sprawdzenia pójdą hormony, może leczenie jakoś wesprze moją walkę?

Póki co trzymam się 1200 kcal i 4-6 treningów w tygodniu.

Dziś w pakiecie PUMP. Obciążenie sztangi na ten moment przeszło z początkowych 2 kg do 6.8, więc progress zdecydowanie jest. Nogi się ujędrniają.. tyłek chyba trochę też. W końcu od takiej ilości przysiadów z obciążeniem coś musiało się podziać :)
Niestety ciągle problem z plankiem, zwłaszcza bocznym.. Plank do korekty, koniecznie!
Strasznie słabo mi to idzie, chyba przez ciężki tyłek ;)

Z dodatkowych wyzwań uzupełniających:
- balsam CODZIENNIE (na razie spoko)
- peeling cukrowy + masło ujędrniające raz w tygodniu (piątek Spa)
- łyżeczka oleju z wiesiołka codziennie
- suplment z zielonej kawy codziennie

W ciągu kilku dni na wadze powinna pojawić się 5 z przodu.. już czasem tak delikatnie przeskakuje ;) A na urodziny upiekę sobie tort w prezencie, ha!

30 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Jak schudłam do 60.00 kg początkiem grudnia.. tak mi już zostało. 

Co smuci i cieszy jednocześnie. Z jednej strony fajnie, że mimo świąt, Sylwestra i różnych zawiłości dietetycznych nic, a nic nie skoczyło do góry. Z drugiej jednak, trochę żal tego poluzowania, mogłam być już kilka kg lżejsza. Na szczęście od początku roku udaje mi się dużo ruszać. W poniedziałki pump, wtorki i czwartki krav maga, w piątki spinning. W weekend kilka razy byłam biegać po 7 km, czasem robiłam Ewę Ch., teraz dalej będę próbowała to robić, w zależności od ilości czasu i od samopoczucia, a dodatkowo postanowiłam, że w niedziele będę robiła relaksujące ćwiczenia z piłką, dla zdrowego kręgosłupa.

A dziś wracam, bo mam nowy plan. Do urodzin - 17.03, chcę schudnąć kolejne 5 kg! Jutro mamy gości, obiecałam ciasto, ale na niedzielę mam już przygotowany arsenał jedzeniowy i wracam na restrykcyjne 1200 kcal. Mierzenie pewnie w niedzielę, bo póki co kobiece sprawy spowodowały, że cała jestem napuchnięta, więc nie będzie to miarodajne. Trzymajcie kciuki!

26 listopada 2014 , Skomentuj

W odpowiedzi na wszystkie gratulująco - motywujące komentarze pod zdjęciami porównawczymi DZIĘKUJĘ! Wczorajszy dołek łatwiej pokonywało mi się z taką dozą pozytywnej energii. Czasami to co mamy w głowie musi być zweryfikowane na zewnątrz, żeby uwierzyć. 

Udało mi się być na treningach w poniedziałek, wtorek i dziś. Jak już wspominałam w poniedziałki chodzę na pump, we wtorki i czwartki na krav magę. Wczorajszy trening to był prawdziwy pogrom. Mocne kopnięcia w przód, na tarczę trzymaną przez partnera. Niesamowita moc, zluzowanie emocji, porządny zastrzyk adrenaliny i endrofin. Dziewczęta, nie bójcie się sztuk walki! Nie dość, że zdobyta wiedza może się w życiu przydać (oby nie!), to też każdy trening jest inny, nie nudzi się i jest połączeniem cardio z treningiem siłowym. Do tego oczyszcza umysł od natłoku myśli, ponieważ nie wystarczające skupienie może być bolesne ;) W dodatku kiedy ubieram kraverowe spodnie, zakładam opaskę, rękawicę, ochraniacz na szczękę mam +10 do mocy, serio. Wyobrażanie realnej walki zdecydowanie podnosi wytrzymałość na treningu. Poza tym cała grupa uczy się na bieżąco, idzie do przodu i opuszczanie treningów wiąże się z zaległościami i problemami w nadążeniu, co również jest sporym motywatorem do uczęszczania na zajęcia. Zastanówcie się nad podobną formą treningu, a zapewniam, jest w czym wybierać.

Z kolei dzisiaj byłam w fitness clubie tuż obok biura, w którym pracuję, gdzie zjawiam się w poniedziałki i środy. W grafiku, w środy o 17.00 widnieją tajemnicze i brzmiące niepozornie zajęcia o nazwie "mix". Prawdziwa petarda. Trener łączy elementy pump, trening z kettlami, trx, stepy i całe mnóstwo innych wyciskaczy potu. Jest szybko, urozmaicenie, a w nagrodę na końcu stretching z elementami tańca. Dziś na skraju wytrzymałości parłam do końca zajęć, ponaglana krzykami G., że jeszcze trochę, że damy radę. Coś niesamowitego jak czasem trening staje się uzależniającą przyjemnością. Pracę kończę akurat tak, że jestem w klubie już pół godziny przed zajęciami. Przebieram się powoli, potem na wygodnej sofie przeglądam prasę, od czasu do czasu rzucając okiem na dziewczyny ćwiczące na wcześniejszej grupie. Wolny czas, tylko dla mnie, na relaks ducha i ciała. I choćby nie wiem ile było pracy i jak bardzo nie byłabym zmęczona idę tam z przyjemnością. Co traktuję jak sukces :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.