Ten tydzień był kompletną porażką i nawet nie chce mi się o nim pisać. Powiem tylko, że waga stoi, więc chociaż nie rośnie.
Mam wrażenie, że staram się skupić na zbyt wielu rzeczach, przez co żadna z nich nie wychodzi tak dobrze, jakbym chciała.
Znajomi (4)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1761 |
Komentarzy: | 13 |
Założony: | 26 lipca 2020 |
Ostatni wpis: | 30 sierpnia 2020 |
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Ten tydzień był kompletną porażką i nawet nie chce mi się o nim pisać. Powiem tylko, że waga stoi, więc chociaż nie rośnie.
Mam wrażenie, że staram się skupić na zbyt wielu rzeczach, przez co żadna z nich nie wychodzi tak dobrze, jakbym chciała.
Cześć!
Jestem dziś trochę zawiedziona moją wagą, bo zobaczyłam 125,1 kg, ale wydaje mi się, że to przez to, że wczoraj zjadłam sporo więcej, niż przez cały tydzień i mój organizm jeszcze się tego nie pozbył. Zważę się jeszcze raz jutro rano i dopiero wtedy zaktualizuję moją wagę tutaj.
W sobotę pojechałam na Weekend z mitologią słowiańską w grodzisku Owidz (jeśli ktoś z was też tam był, koniecznie dajcie znać!). Byłam tam przez dwa dni i z koleżanką spałyśmy w najmniejszym namiocie na świecie. Nie była to najlepsza noc w moim życiu, ale za to za dnia było super! Byłam na wielu wykładach i warsztatach i nawet widziałam Swaćbę i Postrzyżyny. Obrzędy to chyba moja ulubiona część, chociaż zajęcia też były bardzo ciekawe. Najbardziej podobały mi się warsztaty z zielarstwa i myślę, że zainteresuję się tym trochę bardziej.
Przez cały weekend miałyśmy jakieś niesamowite szczęście i ciągle przytrafiały nam się jakieś miłe rzeczy. Ogólnie nie wiedziałam za bardzo czego się spodziewać po takim wydarzeniu, ale bardzo się cieszę, że pojechałam. Mam nadzieję, że za rok też uda mi się tam być i, że będzie jeszcze więcej atrakcji, bo teraz cały program był okrojony w związku z pandemią.
Wrzucę Wam kilka zdjęć z grodziska, które udało mi się zrobić.
Dodatkowo, miałam okazję zjeść pyszne wegańskie jedzonko! Żałuję tylko, że nie ubrałam niczego bardziej z epoki. Fajnie byłoby bardziej wpasować się w otoczenie.
Reszta tygodnia minęła w miarę normalnie. Wrzesień zbliża się wielkimi krokami, a co za tym idzie, będę powoli wracać do bardziej regularnej pracy. Cieszy mnie to, bo zaczynam się już trochę nudzić bez zajęć.
To jeszcze podsumujmy sobie miniony tydzień i cele.
Jedzenie: 14,403
Spalone: 5,589
Kroki: 93,104
W tym tygodniu jadłam prawie codziennie 2000 kalorii. Wyjątkiem była niedziela, bo wtedy zjadłam trochę ponad 3000 (McDonald's, słodycze, wino ze znajomymi). Oczywiście jestem zadowolona, że waga pokazuje mniej, niż tydzień temu, ale wierzę, że schudłam więcej :).
I jeszcze zeszłotygodniowe cele:
1. Jeść 2,000 kalorii dziennie. Jak mówię, jednego dnia zawaliłam, ale w pozostałe dni byłam zawsze bardzo blisko 2000 (czasem 100 kalorii mniej, lub więcej).
2. Zrobić 90,000 kroków. Udało się!
3. 124 kg na wadze. Okaże się jutro.
A teraz słowo o tym tygodniu. Co planuję?
1. Cel 90,000 kroków pozostaje aktualny.
2. Również 2000 kalorii dziennie. Podobało mi się to i chciałabym dalej z tym poeksperymentować.
3. Porządnie posprzątać mieszkanie. Szafki, komody i szafy włącznie. Chciałabym wrócić do pracy w wysprzątanym mieszkaniu.
4. Zrobić meal plan na tydzień i się go trzymać. Do tej pory jadłam dosyć losowe rzeczy, na które miałam ochoty i często próbowałam stworzyć coś z rzeczy, które akurat miałam w domu. Chciałabym spróbować bardziej zaplanować co będę jeść i faktycznie się tego trzymać.
Hej, hej.
Kolejny tydzień minął i aż trudno mi uwierzyć, że to już czwarty. Podsumujmy sobie jak mi poszło.
Jedzenie: 11,159
Spalone: 7,862
Kroki: 93,461
A jeśli chodzi o moje cele na ten tydzień, to poszło tak:
1. Spalić 8000 kalorii. Zabrakło mi troszkę ponad 100, więc chyba możemy uznać to za zaliczone :).
2. Siłownia przynajmniej 4 razy. Udało się, byłam dokładnie 4 razy. W pozostałe dni spacery.
3. 125 kg na wadze. Moja waga teraz to 125,3 kg, więc prawie się udało :).
Ogólnie rzecz biorąc tydzień raczej udany, bo w końcu waga dalej spada, a nie rośnie. Na początku tygodnia miałam okres, więc to mogło być małą przeszkodą, ale generalnie wyszło dobrze.
Zaczynam powoli tęsknić za pracowaniem nieco więcej. Pracuję w szkole językowej, więc teraz nie mam zbyt wielu zajęć. Tak naprawdę w tygodniu pracuję może przez 4-5 godzin, czyli praktycznie nic. Z jednej strony fajnie, że mam wakacje, ale z drugiej chciałabym wrócić do codziennej pracy. Brakuje mi przede wszystkim zajęć twarzą w twarz z uczniami. Ostatnie miesiące roku szkolnego wszystko przeniosło się na online i wygląda na to, że teraz będzie tak samo.
Dodatkowo, uczniów jest trochę mniej, bo nie każdemu odpowiada taki system. Udało mi się za to ostatnio znaleźć dodatkową pracę, którą będę zaczynać od września, więc mam nadzieję, że coś się ruszy. W czwartek miałam rozmowę online i trochę mnie to stresowało, ale chyba zrobiłam dobre wrażenie, bo jutro jadę podpisać umowę. Przy tym zostaję w mojej szkole językowej, to tylko dodatkowe zajęcie w centrum korepetycji. Mam nadzieję, że będę miała okazję uczyć też polskiego, bo dawno tego nie robiłam, a w sumie dawało mi to sporą frajdę.
To jeszcze cele na kolejny tydzień!
1. Jeść 2,000 kalorii dziennie, czyli zjeść maksymalnie 14,000 kalorii w tygodniu. Zauważyłam, że jem trochę za mało i potem mam ochotę na słodycze albo słone przekąski. Do tej pory udawało mi się jakoś to ograniczać, ale boję się, że w końcu się na coś rzucę. Dlatego W tym tygodniu spróbuję jeść 2000 kalorii i zobaczymy jak się będę z tym czuła. Oczywiście to nie jest liczba z głowy, wyliczyłam to z mojego PPM i CPM.
2. Zrobić 90,000 kroków.
3. 124 kg na wadze.
Do napisania niedługo!
Zanim opowiem o moim tygodniu, chciałabym się odnieść do komentarza, który pojawił się pod poprzednim wpisem. Chodziło o to, że liczba spalonych przeze mnie kalorii jest z kosmosu. Pisałam już o tym w odpowiedzi na tamten komentarz, ale powtórzę się tutaj jakby ktoś miał wątpliwości co do tego jak to wszystko liczę.
Używam Huawei Band 4, który liczy mi kalorie, które spalam w ciągu dnia poprzez chodzenie. Opaska bierze pod uwagę moją wagę (która jest niemała) i (jeśli włączę sobie tryb treningu) mój heart rate. Dzięki czemu tych kalorii wychodzi więcej, niż u szczupłej osoby. Dodatkowo, prawie codziennie chodzę na szybkie spacery, które, jak wiadomo, spalają więcej kalorii niż normalne codzienne chodzenie z pokoju do pokoju. Codziennie robię przynajmniej 10 tysięcy kroków, co daje mi 500-600 kalorii spalonych. W tym tygodniu kilka razy zrobiłam ich 20 tysięcy, dzięki czemu miałam ich już 1000. Tak pokazuje opaska i tego się trzymam, bo nie mam innego sposobu na policzenie kalorii, które spalam w ten sposób.
Oprócz tego, codziennie staram się dodać do tego jakąś aktywność. Albo chodzę na siłownię (odmroziłam swój karnet w końcu), robię jakieś ćwiczenia z YouTube (które też liczę za pomocą opaski i trybu "free workout") albo pływam. W ten sposób mogę spalić nawet dodatkowe 800-900 kalorii. A przynajmniej tak mówi mi moja opaska.
Kiedy liczę sobie deficyt kaloryczny danego dnia doliczam do niego jeszcze moje BMR, które w bezruchu wynosi 1945 kalorii. Oznacza to, że tyle kalorii spala mój organizm w stanie spoczynku.
Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie jasne, ale jeśli macie jakieś pytania to piszcie śmiało :).
Czas na podsumowanie tygodnia.
Jedzenie: 10,822
Spalone: 9,599 (+ BMR 13,615)
Kroki: 106,530
Deficyt: 12,392
Ok, no to teraz porozmawiajmy o celach, które miałam na miniony tydzień.
1. Sprawdzić rolki, które dostałam od koleżanki. Zrobiłam to, ale niestety okazało się, że od nich też strasznie bolą mnie stopy. Nie wiem czy to kwestia mojej wagi czy o co chodzi, ale niestety rolki na razie nie są dla mnie.
2. Jeść maksymalnie 1200 kalorii. Średnio mi się to udało, ale spalałam dużo więcej kalorii, niż w poprzednim tygodniu, więc w sumie wyszło całkiem ok.
3. Zrobić przynajmniej 70,000 kroków, ale jeśli się uda, to oczywiście więcej. Udało się!
4. Woda 4 litry dziennie. Udało się!
5. Deficyt 14,000 kalorii w tygodniu. Prawie się udało, ale nie jestem na to jakoś zła, więc w sumie jest w porządku.
Waga dziś rano: 126,3 kg. Prawie 4 kg w dół w trzy tygodnie :).
Ogólnie tydzień raczej udany, bo w końcu trochę wagi spadło. W sumie każdego dnia byłam w deficycie, więc chyba nie mam na co narzekać. W dodatku udało mi się w końcu wrócić na siłownię, więc to kolejny plus. Wczoraj zaczął mi się okres, więc ciężko powiedzieć czy waga, którą zobaczyłam jest zgodna z prawdą. Dowiemy się za tydzień i mam nadzieję, że wtedy zobaczę na wadze jeszcze mniej.
Moim celem jest to, żeby znajomi na uczelni zobaczyli różnicę w październiku, ale tak naprawdę nie wiem czy to się w ogóle stanie. To znaczy, nie wiem, czy wrócimy do szkoły :). Kilka dni temu dowiedziałam się, że jedna uczelnia na pewno nie wraca, ale od nas jeszcze nie było żadnej konkretnej informacji. Powiem szczerze, że już trochę stęskniłam się za chodzeniem na zajęcia, chociaż zdarzało mi się na to narzekać. Czas pokaże.
No to jeszcze cele na kolejny tydzień!
1. Ostatnio mówiłam o kaloriach zjedzonych, no to teraz spalone. Chciałabym spalić 8000 kalorii w tym tygodniu. To tylko odrobinę więcej, niż 1000 dziennie, więc powinnam dać radę :).
2. Iść na siłownię przynajmniej 4 razy.
3. Zobaczyć na wadze 125 kg. To da mi 5 kg zrzuconych w miesiąc, co chyba nie jest złym wynikiem :).
To tyle w tym tygodniu. Postaram się do Was odezwać jakoś za kilka dni!
Zamierzałam pisać w pamiętniku tylko raz w tygodniu, ale w sumie mam ochotę robić to nieco częściej, więc czemu by nie. Będę Wam pisać moje codziennie bilanse, żeby mieć więcej motywacji.
Wczoraj byłam pierwszy raz od początku pandemii na siłowni i było całkiem w porządku. Mam wrażenie, że trochę zmieniłam swoje podejście do siłowni i byłam znacznie bardziej produktywna. Wcześniej chodziłam na siłownię, ale nie liczyłam specjalnie kalorii, więc niewiele to dawało. Jak teraz mam wszystko wyliczone, to takie ćwiczenia przynoszą mi znacznie więcej satysfakcji.
Przetestowałam też rolki, o których mówiłam wcześniej i okazało się, że to jednak nie kwestia sprzętu, a moich stóp. Być może to przez wagę, nie wiem. Jestem w stanie przejechać z 50 metrów i stopy zaczynają mnie tak przeraźliwie boleć, jakby łapało mnie tysiąc skurczów na raz. Może podejmę jeszcze jedną próbę jak nieco schudnę, bo to faktycznie może być przez to.
Dziś miałam też spory przełom, bo pojechałam nad jezioro i odważyłam się na pokazanie ludziom w stroju kąpielowym. Nie wiem skąd u mnie taki wstyd, skoro ci ludzie nawet mnie nie znają, ale z jakiegoś powodu na samą myśl o tym, że miałabym być w stroju kąpielowym przy ludziach robiło mi się słabo. Nie byłam taka rozebrana za długo, bo tylko weszłam do wody i potem z niej wyszłam, ale dla mnie to było sporo. Pisałam już, że borykam się z zaburzeniami odżywiania i takie małe kroczki z pewnością pomogą mi patrzeć na moje ciało w bardziej zdrowy sposób. To znaczy, taką mam nadzieję.
Jeszcze szybkie podsumowanie ostatnich dni.
Dzień 15
Jedzenie: 1,660
Spalone: 1,437 (+BMR 1945)
Kroki: 20,033
Deficyt: -1,722
Dzień 16
Jedzenie: 1,101
Spalone: 757
Kroki: 12,519
Deficyt: -3,323
Dzień 17
Jedzenie: 1,084
Spalone: 1,156
Kroki: 20,388
Deficyt: -5,338
Dzień 18
Jedzenie: 1,659
Spalone: 2,291
Kroki: 18,345
Deficyt: -7,715
Dzień 19
Jedzenie: 1,817
Spalone: 2,010
Kroki: 10,452
Deficyt: -9,853
Wróciłam z wakacji wczoraj wieczorem i było bardzo fajnie. Dawno nie spędziłam tyle czasu bez przerwy z innymi ludźmi, ale o dziwo nie kłóciliśmy się ze sobą jakoś bardzo. Zatrzymaliśmy się na działce mojej znajomej i tam spędzaliśmy większość czasu. Jedynym minusem była długa jazda, bo w jedną stronę musiałam prowadzić przez dobre 6/7 godzin.
Chciałabym zrobić szybkie podsumowanie postanowień, które sobie zrobiłam w zeszłym tygodniu.
1. 1500 kalorii dziennie. Przyznam się szczerze, że nie udało mi się tego zrobić ani razu. Z jedzeniem nie byłoby problemu, bo jak to sobie podliczyłam, to w sumie nie jedliśmy jakoś bardzo dużo. Pojawił się za to problem, którego nie przewidziałam kiedy pisałam sobie te cele - alkohol. Innym problemem jest to, że kroki, które robiłam praktycznie się nie naliczyły, bo nie używałam za bardzo telefonu. Dlatego też ciężko mi powiedzieć ile z tego zostało spalone.
2. 70000 kroków w tygodniu. Mój wynik w tygodniu to 34146, ale wiem, że nie jest to do końca prawda, bo przez cały wyjazd prawie nie nosiłam ze sobą telefonu, który mi te kroki mierzy. Zastanawiałam się nad dodaniem sobie trochę kroków do tego wyniku właśnie przez to, ale boję się, że zawyżę ten wynik, więc może lepiej niech będzie jak jest.
3. 3 litry wody dziennie. Tutaj myślę, że mogę uznać, że mi się udało. Nie zawsze była to woda, ale płynów (tych bezalkoholowych!) było dużo.
4. Brać udział w aktywnościach ze znajomymi. Myślę, że to też mi się udało, z jednym małym wyjątkiem. Jednego dnia poszliśmy na rower wodny i nie zostałam dopuszczona do pedałowania. Nagle okazało się, że wszyscy chcą to robić i koniec końców nie zdążyłam się tam przesiąść w czasie, który mieliśmy opłacony. Ale poza tym myślę, że zadanie wykonane.
Z gorszych wiadomości, to stanęłam dziś na wadze i niestety pokazała ona wyższą liczbę. Ze 128.9 przed wyjazdem, dziś wskoczyłam na 130.3. Nie wiem do końca z czego to wynika, bo faktycznie nie byłam w deficycie, ale nie byłam też aż tyle na plusie. Może to po prostu woda, zobaczymy w przyszłym tygodniu.
Czas na szybkie podsumowanie minionego tygodnia.
Jedzenie: 14,833
Spalone: 5045 (+BMR: 13,615)
Kroki: 34,146
Deficyt: 3827
A skoro o tym mowa, to czas na cele na kolejny tydzień.
1. Sprawdzić rolki, które dostałam od koleżanki. Ostatnio strasznie się tym zajawiłam, ale moje rolki są już tak stare i zniszczone, że po 2 minutach bolą mnie w nich stopy. Teraz dostałam od niej takie porządniejsze i nie mogę się doczekać aż sobie na nich pojeżdżę. Dodatkowym celem będzie jazda na tych rolkach przynajmniej 3 razy w tym tygodniu (oczywiście o ile będą wygodne).
2. Jeść maksymalnie 1200 kalorii. Czas nadrobić trochę zaległości z zeszłego tygodnia.
3. Zrobić przynajmniej 70,000 kroków, ale jeśli się uda, to oczywiście więcej. Docelowo chciałabym nadrobić te 35,000 kroków, których zabrakło mi do celu w tym tygodniu, więc jeśli będę miała na to czas, to spróbuję to zrobić.
4. Woda 4 litry dziennie.
5. Deficyt 14,000 kalorii w tygodniu.
Dziś minął pierwszy tydzień mojej diety i chciałabym to szybko podsumować. Nie mam w tej chwili wagi w domu (i może i dobrze, bo miałam problemy z zaburzeniami odżywiania i obecność wagi nie działa na mnie za dobrze), ale z moich obliczeń wychodzi, że powinnam schudnąć około 2 kilogramy.
Jedzenie: 7,322
Spalone: 7,971 (+13,615 BMR)
Kroki: 87,040
Deficyt: 14,264
Jeśli chodzi o mój plan działania, to staram się jeść nie więcej niż 1500 kalorii, ale zazwyczaj wychodziło około 1000. Stosuję intermittent fasting, ale nie liczę tego jakoś bardzo dokładnie. Zazwyczaj jem mój pierwszy posiłek około 14, a potem pozwalam sobie na coś mniejszego do 17/18. Potem już po prostu nie jestem głodna, a rano nigdy nie lubiłam jeść. Śniadanie to strasznie nudny posiłek, więc znacznie lepiej zaczyna mi się od obiadu. Staram się jeść zdrowo, praktycznie nie jem mięsa, a moja dieta składa się głównie z warzyw i owoców w różnych formach. Pozwalam sobie jednak na jakiś mały deser kiedy mam na to ochotę albo coś smażonego. Z doświadczenia wiem, że jeśli będę próbowała jeść maksymalnie zdrowo to nie wytrzymam za długo na diecie. W odchudzaniu w końcu najważniejsze są kalorie, więc tego dokładnie pilnuję.
Obecnie nie ćwiczę jakoś specjalnie, a bardziej staram się być aktywna w ciągu dnia. Do tej pory większość czasu spędzałam na siedząco lub leżąco, więc staram się to zmienić. Moim celem jest 10 tysięcy kroków dziennie, czasem jakieś rolki albo rower, ale bardziej rekreacyjnie, niż po to, żeby konkretnie ćwiczyć.
A teraz słowo o moich celach na przyszły tydzień.
1. Jeść maksymalnie 1500 kalorii dziennie. Mogę mieć z tym trochę kłopotów, bo wyjeżdżam na wakacje i na pewno będzie dużo grillowania i ognisk, ale wierzę, że uda mi się ograniczyć kalorie. Najważniejsze jest dla mnie to, żeby je zawsze liczyć i ewentualnie próbować spalić nadmiar (pływanie, spacery itp).
2. Zrobić w tygodniu 70 tysięcy kroków. Nie daję sobie celu 10 tysięcy kroków dziennie na ten tydzień, bo wyjeżdżam. Może się okazać, że będziemy mieli jakiś bardziej leniwy dzień i po prostu nie zrobię tych kroków. Za to innego dnia mogę mieć okazję, żeby to nadrobić.
3. 3 litry wody dziennie. Docelowo powinnam pić 4, ale daję sobie niewielką rezerwę, bo picie takiej ilości wody sprawia mi pewną trudność.
4. Brać udział we wszystkich aktywnościach ze znajomymi. Głównie chodzi mi tutaj o pływanie, bo nie będę ukrywać, że wstydzę się tego jak wyglądam w stroju kąpielowym. Część znajomych widziało mnie już w stroju, ale byłam wtedy nieco szczuplejsza. Muszę pamiętać, że takie aktywności to nie tylko świetna zabawa, ale też spalone kalorie.
Daję sobie takie cztery cele na nadchodzący tydzień i mam nadzieję, że uda mi się je wszystkie spełnić. Za tydzień dam znać jak mi poszło. Planuję też pisać dziennik, w którym krótko będę opisywać co się u mnie dzieje i wrzucić to tutaj w przyszłą niedzielę.
Trzymajcie za mnie kciuki!