- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 stycznia 2020, 11:19
Czy ma któraś z Was doświadczenie z “dietą” - czy “ nie dietą” zwaną “ jedzenie intuicyjne ?
Edytowany przez alhe11 4 stycznia 2020, 11:20
4 stycznia 2020, 22:50
Aha, myślałam że tyczył się ten komentarz też do ilości posiłków. No to może ja też nie do konca precyzyjnie to ujęłam. Nie jem do oporu, ale jem więcej niż tylko do zniesienia uczucia głodu, ale nie na tyle by więcej nie zmieścić. Dam przykład, bo nie wiem czy dobrze to tłumaczę. Zjem 1 kanapkę na śniadanie i głód zniwelowany (ale za jakieś 2-3h jestem głodna). Zjem 3 kanapki i jestem syta (i ciągnę dużo dłużej), zjem 6 kanapek jestem zapchana do oporu. A z nie zostawianiem na talerzu... no ja też nie kałade kopca jedzenia (właśnie dlatego że nie lubię marnować :D), ale jak mi zostanie np ćwierć jajecznicy a ja jestem syta (nie zapachana do oporu) to zjem, bo jajcow zimnych bym już potem nie zjadła, a wywalać mi ciężko psychicznie edit. Jak to np kotlet jest czy coś co odgrzane nie będzie zle to jestem w stanie to odłożyć na później :)
Edytowany przez 4 stycznia 2020, 22:53
4 stycznia 2020, 23:01
W sumie jak Ci tak wygodniej to każdy sposób żywienia powinien być trochę elastyczny, ważne też by nie robić nic na siłę jak to jest w standardowych dietach. Ja jem czasem co 3h czasem co 5h.
4 stycznia 2020, 23:28
Kasia piszesz, że to by długo trwało..patrząc na mnie niekoniecznie. Utuczyłam się po wypadku na niezdrowym szpitalnym jedzeniu (gówniany biały docukrzany chleb itp.), nie mogłam chodzić a mój mąż ma pojęcie o gotowaniu jak biedronka o balecie. Do tego co do szpitala przynoszą zwykle znajomi - słodycze. Nie chodziłam również długo po wyjściu ze szpitala, gotować nie mogłam i stało się. Fakt, na początek zrobiłam krótki restart owocowo-warzywny (poleciało wtedy ok. 16 kg) ale już potem była tylko zdrowa micha i duża liczba kcal. Według znawców moje cpm to niecałe 1700 kcal ja jadłam na zdrowej misce oceniam że min. 2500 kcal (ani przez moment nie liczyłam kcal) i chudłam jak wściekła nadal. Jakim cudem skoro niby kcal są tak ważne a mam i IO i silną niedoczynność? A wtedy poleciało mi kolejne 20 kg w nie wiem 4-5 m-cy. Dalej było to o czym pisze HelloPomello - organizm osiągnął wagę normalną ok. 65 kg i po prostu chudnąć przestał na jakieś 3 m-ce. Uznał robotę za wykonaną i przeszedł w stabilizację. Dochudnięcie tych 9 kg nastąpiło potem jakoś niezauważalnie przez dłuższy okres (a jadłam już wtedy w tych okolicach w których jem i teraz ok. 3,5 tys. kcal) i skończył na wadze niby dla kobiety optymalnej czyli wzrost -10 kg. Utrzymuje ją przy takiej podaży kalorii od 3 lat więc co to robi jak nie jakość pożywienia? Według wszelkich reguł powinnam tyć na potęgę bo jadam 2x więcej niż jakieś cpm. Krummel rozumiem o czym piszesz, bo mi pomijając okresy przecukrzenia gdzie zaburzone jest poczucie apetytu kompletnie nie potrzeba cukru - ciasta zjadam często z grzeczności po kawałku. Przy dobrze zrównoważonych posiłkach i właściwej dla organizmu liczbie kcal po prostu nie ma ochoty na cukier. Chociaż z drugiej strony przecież sporo go codziennie dostarczam w owocach, widać to wystarcza. Gdyby mojemu dziadkowi (który żył ponad 100 lat, był szczupły i zachował długo sprawność) ktoś powiedział, że może w sadzie zjeść 5 śliwek bo 10 czy 15 sztuk to za dużo cukru to by spojrzał na taką osobę i pomyślał wariatka. Wszystko co dawała natura jadło się właśnie intuicyjnie w ilościach które organizm chciał (nie bolał Cię brzuch po 20 śliwkach to jadłeś dalej jeżeli była ochota) i jakoś ludzie byli szczuplejsi niż teraz kiedy się głodzą.
Edytowany przez przymusowa 4 stycznia 2020, 23:30
5 stycznia 2020, 08:53
Kasia piszesz, że to by długo trwało..patrząc na mnie niekoniecznie. Utuczyłam się po wypadku na niezdrowym szpitalnym jedzeniu (gówniany biały docukrzany chleb itp.), nie mogłam chodzić a mój mąż ma pojęcie o gotowaniu jak biedronka o balecie. Do tego co do szpitala przynoszą zwykle znajomi - słodycze. Nie chodziłam również długo po wyjściu ze szpitala, gotować nie mogłam i stało się. Fakt, na początek zrobiłam krótki restart owocowo-warzywny (poleciało wtedy ok. 16 kg) ale już potem była tylko zdrowa micha i duża liczba kcal. Według znawców moje cpm to niecałe 1700 kcal ja jadłam na zdrowej misce oceniam że min. 2500 kcal (ani przez moment nie liczyłam kcal) i chudłam jak wściekła nadal. Jakim cudem skoro niby kcal są tak ważne a mam i IO i silną niedoczynność? A wtedy poleciało mi kolejne 20 kg w nie wiem 4-5 m-cy. Dalej było to o czym pisze HelloPomello - organizm osiągnął wagę normalną ok. 65 kg i po prostu chudnąć przestał na jakieś 3 m-ce. Uznał robotę za wykonaną i przeszedł w stabilizację. Dochudnięcie tych 9 kg nastąpiło potem jakoś niezauważalnie przez dłuższy okres (a jadłam już wtedy w tych okolicach w których jem i teraz ok. 3,5 tys. kcal) i skończył na wadze niby dla kobiety optymalnej czyli wzrost -10 kg. Utrzymuje ją przy takiej podaży kalorii od 3 lat więc co to robi jak nie jakość pożywienia? Według wszelkich reguł powinnam tyć na potęgę bo jadam 2x więcej niż jakieś cpm. Krummel rozumiem o czym piszesz, bo mi pomijając okresy przecukrzenia gdzie zaburzone jest poczucie apetytu kompletnie nie potrzeba cukru - ciasta zjadam często z grzeczności po kawałku. Przy dobrze zrównoważonych posiłkach i właściwej dla organizmu liczbie kcal po prostu nie ma ochoty na cukier. Chociaż z drugiej strony przecież sporo go codziennie dostarczam w owocach, widać to wystarcza. Gdyby mojemu dziadkowi (który żył ponad 100 lat, był szczupły i zachował długo sprawność) ktoś powiedział, że może w sadzie zjeść 5 śliwek bo 10 czy 15 sztuk to za dużo cukru to by spojrzał na taką osobę i pomyślał wariatka. Wszystko co dawała natura jadło się właśnie intuicyjnie w ilościach które organizm chciał (nie bolał Cię brzuch po 20 śliwkach to jadłeś dalej jeżeli była ochota) i jakoś ludzie byli szczuplejsi niż teraz kiedy się głodzą.
Coś mi tu się nie zgadza. Nie znam twoich wymiarów więc wpisałam na oko. Przy niskiej aktywności dla osoby z twoją waga i wzrostem 160 lat 30 cpm wyniosło 2k. Pierwszy lepszy kalkulator jaki znalazłam w google. Jak byłaś cięższa cpm była wyższa.
Ale w sumie nie ma to znaczenia.
Dla mnie jeść intuicyjnie to nie jest regułka napisana przez kogoś. To jedzenie wszystkiego co chce, lecz w granicach rozsądku i mówieniu sobie stop gdy poczuje się że się już najadlo. Nie muszą być to koniecznie tylko zdrowe produkty, chociaż tu łatwiej zorientować się kiedy nie jestem już głodna, bo po produktach przetworzonych sygnał może być zaburzony, ale tu znaczącą rolę odgrywa zdrowy rozsądek i to on każe nie zjadać całej paczki ciastek, bo to się zle skończy. Tak w skrócie.
Na jedzeniu intuicyjnym można schudnąć i coś tam chudlam, jednak za wolno żeby mnie to cieszyło :)
5 stycznia 2020, 10:42
Kasia aż sprawdziłam z ciekawości i tym bardziej myślę, że te wszystkie kalkulatory to o kant... rozbić i nikt nie jest w stanie przewidzieć jak dane ciało będzie reagowało. Weszłam teraz na pierwszą stronę która mi wyskoczyła https://www.drlifestyle.pl/kalkulatory-ppm-cpm-kcal/ i ta liczy że w moim wieku (wtedy byłam osobą leżącą, teraz jestem praca siedząca z niską aktywnością, mam 45 lat i 55 kg) mam jeszcze niższe cpm bo nawet nie 1600 kcal (1570,4) a ppm na poziomie 1208 kcal. To już w ogóle jakiś absurd i teraz wiem dlaczego ludzie którzy się głodzą i tną kalorie poniżej takich wyznaczników chudną ciężko a potem mają dramatyczne jojo. Przecież to głodówka - gdybym jadła na poziome 1600 kcal nigdy nie byłabym najedzona a zachciewajki bym miała na wszystko. Prawie 1600 to ja jem codziennie z samych orzechów, olejów, suszonych owoców, soków i owoców i warzyw świeżych a gdzie normalne posiłki? Kolejne tyle minimum w nich dokładam. I tym bardziej zdrowe jedzenie, niski kortyzol i harmonia ciała pozostaną jednak moimi wyznacznikami a nie jakieś kcal.
Edytowany przez przymusowa 5 stycznia 2020, 10:45
5 stycznia 2020, 17:35
No... To mnie do słodkiego nie ciągnie wcale, z tym , że od dziecka nie przepadałam. Ale nie powiem, zjem kawałek torta urodzinowego, pójdę na lody czy koktajl. Bardziej jednak przepadam za chipsami. Ale nigdy nie wybrałabym ich na śniadanie/obiad/kolację ;)[/quoteNawet na zbilansowanrn zdrowej diecie pojawiają się od czasu do czasu zachcianki na slodycze:p i nawet dla zdrowia psychicznego dobrze jest im czasem ulegać. Nie znam nikogo kto by utrzymywał latami 100% zdrowe odżywianie bez odstępstw. Prędzej czy później prowadzi to do jakichś zaburzeń, niezdrowego podejścia do jedzenia etc. Czasem dobrze jest odpuścić i zjeść ten kawałek sernika czy loda, nie dajmy się zwariować.Bardzo dobrze napisane. Jeśli masz zachcianki na słodkie to albo jesteś uzależniona albo dietę do d... Albo nie jesteś gotowa na odżywianie intuicyjne. Aha, i jeszcze tak z mojego żywienia : pączek, rogalik, batonik, ciasteczka , cukierek to coś jadalnego, ale do jedzenia nie zaliczam. Nie ma wartości odżywczych, nie syci na wystarczająco długo więc po co to jeść skoro za godzinę lub dwie będę albo zasypiać na stojąco albo znowu będę głodna ?To nie jest tak do końca że jesz co absolutnie chcesz , to musi być również świadome odżywianie organizmu. Raz na jakiś czas nikomu nie zaszkodzi , umiar jest kluczem.HelloPomelloMoże masz rację, może to byloTEŻ emocjonalne, ale ja naprawdę bylam głodna , bo obiad byl gdzieś tak o 13 i słodkie ciasto jadłam tylko 25,12 .2019. Na drugidzień rano též mi się chciało ciasta ! Może to też emocjonalne , nie jestem doskonała , uczę się.Ale od wczorajszego śniadanie do teraz słodkie mnie nie ciągnie., chociaż małż. upiekłam bułeczki.Nie obraź się ale jedzenie intuicyjne to nie jest codziennie pączek i kawałek ciasta, jak czytałam w Twoim jadłospisie. To jest jedzenie emocjonalne miałaś ochotę a nie że byłaś głodna.A przede mogą leżeć słodkości i chipsy i nie ruszę , ale jak mam w domu bułki i kwaśną śmietaną to nie ma zmiłuj się. Często jadłam bułki ze śmietaną jako dziecko
6 stycznia 2020, 08:21
Napiszę tak. Jem intuicyjnie już od jakiegoś czasu (prawie rok) i nie tyję. Zaczęłam po diecie, trochę przytyłam na początku i teraz cały czas trzymam wagę. Ale obawiam się, że schudnąć się tak nie da. Po prostu mam tak, że jeśli w ciągu dnia nie zjem tyle, ile potrzebuje organizm, to zaczynam świrować przed snem i muszę uzupełnić braki. Chciałabym schudnąć jakieś 5-10 kg, ale bez liczenia kalorii to raczej nieosiągalne. W dodatku będę musiała bardzo pilnować się potem. Dlatego strasznie ciężko mi zacząć. Jedynym przypadkiem jaki podziałałby, żebym schudła jedząc intuicyjnie, to jest choroba. A tego bym sobie absolutnie nie życzyła (to już wolę być gruba!).
8 stycznia 2020, 12:40
Hm, mnie się jedzenie intuicyjne udało w ciąży. Kiedy słuchałam organizmu, to wszelkie dolegliwości też mniej dawały w kość. Inna sprawa, że wtedy też jadłam bardziej świadomie, żeby nie zaszkodzić dziecku. A z drugiej strony, to mój szczególny stan też powodował, że na wiele rzeczy nie miałam ochoty, bo mnie zwyczajnie w świecie mdliło (w obu ciążach nie jadłam np. mięsa, bo mnie już sam zapach odrzucał na kilometr). Fajny czas. Szkoda, że tego nie umiałam pociągnąć dalej po narodzinach dzieci i utrzymać pozytywnych efektów takiego odżywiania.
Z jednym się nie zgadzam - nawet przy zaburzeniach można spróbować wrócić do takiego jedzenia. To kwestia treningu i samozaparcia. Wierzę, że uda mi się wrócić do takiego stanu równowagi, o jakim pisała w swoich postach HelloPomelo :)