Dzisiaj pod względem żarełka poszło mi całkiem fajnie ;)
Współlokatorka zaserwowała mi 2 kawałki sernika, które zapakowałam i zabieram jutro na uczelnię. Nie musi wiedzieć o tym, że to nie ja je skonsumuje, a ktoś kto się pierwszy zjawi w polu widzenia. Stwierdziła, że widać po mnie, że mi parę kg uleciało, taaa... ciekawe ;)
Nie żyjemy ostatnio w zbyt zażyłych stosunkach, określiłabym je nawet na dość chłodne. Ale 29 maja się wyprowadza i nasze 3-letnie wspólne zamieszkiwanie zapisze się bezpowrotnie na karty przeszłości.
Kilka postanowień, bo z tymi zapisanymi jakoś łatwiej ;)
1. Otóż nie tknę żadnej pizzy, frytek, hot dogów, hamburgerów i tym podobnych rzeczy do końca czerwca. W okolicach obrony licencjackiej zaserwuje sobie jedynego w swoim rodzaju czikenburgera, bo najpewniej rozstaje się z tym miastem, a więc także z jedyną w swoim rodzaju piekarnią..
2. Ograniczam słodycze do minimum, a że jestem słodyczo_holiczką toteż postanawiam nie jeść słodyczy przez jakiś czas, po to by móc wyznaczonego dnia się nimi delektować. (w rozsądnych ilościach oczywiście). Pierwszym takim terminem jest 22 maja, później być może 6 czerwca. (mniej więcej 2 tygodnie przerwy )
3. Więcej aktywności podczas pobytów w domu - codziennie rower stałą trasą.
Póki co, nic więcej nie przychodzi mi do głowy ;)