Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka

O mnie

Musiało minąć naprawdę dużo czasu, zanim w końcu zrozumiałam o co tak naprawdę chodzi w tym całym "odchudzaniu". Zmieniłam swoje nawyki żywieniowe nie na czas redukcji masy, ale już na zawsze.. Utrata kg ma być tylko jednym ze skutków mojego nowego, zdrowszego życia :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 103364
Komentarzy: 1736
Założony: 28 marca 2010
Ostatni wpis: 20 stycznia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
breatheme

kobieta, 36 lat, Kato

168 cm, 58.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 czerwca 2010 , Komentarze (1)


Niezbyt fajnie zaczął się ten tydzień, za moim oknem szaleje burza, a ja znów, jak na złość, wstałam (tym razem ponad godzinę) przed budzikiem. Plus tego taki, że popijam w spokoju kawkę, słucham muzyki i przeglądam vitalię ;)     Minus - na uczelnię będę musiała pojechać autobusem. 

Weekend zaliczam do udanych. Było co prawda dość nudno, ale całkiem dietkowo i aktywnie. Wczoraj byłam na szybkim 80 minutowym spacerze, dryłowałam z mp3 w uszach przez całe miasto ;)     I tak sobie myślę, że trochę lubię to miasto i mimo, że nie chcę tu zostawać na studia uzupełniające to będę trochę tęsknić.. Ahh, sentyment ;)

Pod koniec tygodnia dopadnę wagę, przyznam się, że mam pewne oczekiwania, ale i obawy, że jeśli spadku nie będzie to mogę to negatywnie odreagować. Oby negatywna wizja się nie potwierdziła. 

Tymczasem idę zrobić śniadanie - 1 kromka grahamu posmarowana serkiem wiejskim + warzywka (rzodkiewka, pomidor, ogórek, papryka.)

10 czerwca 2010 , Komentarze (1)


I od jutra wracam do MŻ, za bardzo kocham owoce i warzywka, by dłużej jechać na samych proteinach.   ;)

Miło było i całkiem smacznie, może kiedyś, gdy nie będzie tak ładnie pachnieć truskawkami. W tym roku jeszcze ich nie jadłam, więc jutro albo w sobotę skoczę na bazarek i kupię z koleżanką na spółkę trochę tych pyszności ;)


9 czerwca 2010 , Komentarze (2)


Praca licencjacka oprawiona, 3 egzemplarze gotowe. Żadnego poprawiania, żadnego dopisywania. Koniec.


Za 3 tygodnie obrona, a po obronie będę panią licent :D    Dumnie brzmi, ale chyba niewiele zmienia, bo ciekawe gdzie ja pracę znajdę. Nie wiem jeszcze w jakim trybie będę robić studia uzupełniające. Pożyjemy - zobaczymy. 



Umieram z powodu tej pogody, lubię jak świeci słońce i jest ciepło, ale upałów nie znoszę. Na dodatek codziennie mam milion spraw na uczelni do załatwiania i muszę wychodzić w najgorszych godzinach. Jedyny urok tego taki, że nie chce mi się jeść z tego powodu. Drugi dzień jadę na samych białkach, nie jest źle, ale za bardzo kocham owoce i warzywa, by romansować z dukanem dłużej niż te kilka dni ;)



8 czerwca 2010 , Komentarze (1)


Wczoraj odbyłam jednodniową głodówkę, w zasadzie mogłabym ją pociągnąć jeszcze przez dzień dzisiejszy, ale moim zasadniczym celem było oczyszczenie organizmu, a nie głodzenie i jego niszczenie. Moje odchudzanie idzie w złą stronę, zajadam te cholerne stresy, kg idą w górę, niby waga szybko wraca do tych 63kg, ale oczywiste jest, że przecież chcę iść do przodu.

Moją okolicę znów dotknęła powódź, było bardzo groźnie, bałam się o mój dom i moją rodzinę. ;( 


I jak zwykle objadałam się ze stresu. Głupia dziewczyna. Nic nie jadłam, a jak weszłam do domu to wpychałam do ust co się dało. ;/ ;/ ;/


Postanowiłam najbliższe kilka dni stosować się do zaleceń diety proteinowej, mam na myśli pierwszą fazę. Co będzie dalej? Zobaczymy, pewnie wrócę do MŻ.

Jeśli dobrze pójdzie to do obrony schudnę 3-4 kg (przy 1kg spadku na tydzień). Na co zatem czekam? Do dzieła...       ;)

Dzień zaczynam kawą i ulubionym serkiem wiejskim.





2 czerwca 2010 , Skomentuj



link    http://fishki.net/comment.php?id=70347



;)



2 czerwca 2010 , Komentarze (2)


Wczoraj pozwoliłam sobie na dużo, na o wiele za dużo. Ale było to zaplanowane, powiedziałam  "dzisiaj sobie pozwalam". No i stało się. 

Dzisiaj mam nadzieję wracam na dobre tory, bo weekend u Chłopaka też był mało dietkowy - ale jak jestem u kogoś to nie wybrzydzam. W sobotę byliśmy w meksykańskiej restauracji na obiedzie, wieczorem na imprezie urodzinowej. Waga dzisiaj pokazała 63kg, a więc bez zmian. Z jednej strony fajnie, że nie idzie w górę, ale mogłaby trochę zlecieć. Pocieszam się tym, że dostałam okres i może ważę jednak chociaż z 1kg mniej. 

Na uczelni młyn, wczoraj oddałam całą pracę. We wtorek pani promotor zadecyduje kto broni się w czerwcu, a kto we wrześniu. Obym znalazła się w tej pierwszej grupie. Trochę się tym stresuję, no ale cóż..      teraz zabieram się do sprzątania, bo jutro przyjeżdża mój R. na weekend ;)



28 maja 2010 , Komentarze (1)

Krótko i na temat.


Była impreza. Było 1 piwo i kieliszek wiśniówki. Była garść płatków kukurydzianych, podczas gdy inni wcinali czipsy, ale później przeszłam samą siebie. Dałam się namówić na świeżego pączka prosto z piekarni o 1 nocy. W parę minut przed snem.         

Reasumując było jakieś 2-2,5 tys. kalorii.    -   bo przez cały dzień trzymałam się wzorowo, a nawet jadłam mniej niż powinnam. Źle się z tym pączkiem czuje, chociaż był pyszny. Nigdy więcej takich niekontrolowanych akcji, wyprowadzę się z akademika i te świeże pączki nie będą już dla mnie. 


26 maja 2010 , Komentarze (1)


Z dietą w porządeczku ;)       Z aktywnością też fajnie, bo było - 40min hula hop, 8min arms i jakieś 20-30 min biegania.

Kończę mój licencjat, jeszcze tylko kilka poprawek i powinno być dobrze, musi być ;)

Na obronę kupiłam sobie spódnicę z wysokim stanem. Ja? Spódnica z wysokim stanem? Same rozumiecie ;)    Mam nadzieję, że w dniu obrony (końcówka czerwca/początek lipca)  będę się w niej lepiej prezentować, dlatego muszę się sprężyć i działać ;)




24 maja 2010 , Komentarze (1)


Padam. Jestem tak zmęczona, że nie mam siły na jakąkolwiek aktywność fizyczną. Pobudka o 4.05, godzinę później byłam już w autobusie i w drodze na uczelnie. W szkole spędziłam trochę czasu, bo od 9.00 do 18.00    

Męczący dzień, kolokwium napisane - mimo, że wiedzy za dużej to nie miałam, na szczęście można było używać tzw. wspomagaczy.

Wczoraj za to przeszłam samą siebie, bo w terenie na rowerze spędziłam ponad 2,5h  ;););) Dodam, że mieszkam w górskich terenach, więc trochę wysiłku było. Waga dzisiaj rano wskazała 63 kg, a więc ani nie zaliczyłam spadku, ani nadwyżki. Mimo, że nie do końca dietkowo było przez kilka ostatnich dni.

Półtorej tygodnia w akademiku - liczę na chociaż kg mniej ;)


22 maja 2010 , Komentarze (2)


Nie rozumiem sama siebie. Jedzenie mnie prześladuje. Gdybym mogła pewnie jadłabym bez przerwy. Słodkie, słone, kwaśne - to nie ma znaczenia. Tak bardzo mnie to przeraża.

Postanowiłam porozmawiać sama ze sobą, dowiedzieć się czego tak naprawdę chcę. Bo po co żyć ze świadomością, że gdy osiągnę cel to i tak wrócę do normalnego jedzenia? ( w moim przypadku do obżerania się).  

Zmienić swoje myślenie - zmiana sylwetki będzie tylko tego konsekwencją.

inaczej moje starania nie będą miały sensu.


Dzisiejsze menu pewnie się jeszcze powiększy. Do tej pory pochłonęłam:

jabłko

kawa z mlekiem 0,5 %

1 kulka lodów truskawkowych

4 małe placki ziemniaczane

jabłko

kawa z mlekiem 0,5 %


Wyprawa do Wrocławia nie doszła do skutku z wiadomych względów. to samo było z moim bezwzględnym niejedzeniem słodyczy. 




© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.