Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Obecnie jestem mamą małego synka i żoną kochanego faceta :]

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 13759
Komentarzy: 217
Założony: 12 lutego 2013
Ostatni wpis: 18 marca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
EvitaVianne

kobieta, 37 lat, Żelistrzewo

168 cm, 131.60 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Postanowienie nr 1 - zejść do 120 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 czerwca 2016 , Komentarze (26)

Każdy z nas będąc na diecie, zmieniając swoje nawyki żywieniowe narażony jest na wiele pokus. Jedne czyhają na nas w domu, inne w sklepach, u znajomych czy chociażby jak u mnie - w pracy. Jak sobie z nimi radzić?

O ile w domu wystarczy nam silna wola, nie kupowanie nic co ma nas kusić, tak w pracy gdzie przez cały dzień pracujesz przy jedzeniu jest ciężko. Serio. Same samozaparcie tu nie wystarcza - przynajmniej w moim przypadku.

Patrzę się na jedzenie średnio 8-10 h dziennie, dotykam go, wącham, opisuję gościom jak co smakuje. Dosłownie czuję w gardle smak lodów które robimy, czy zwykłego cheesburgera. Głód się przy tym robi nieziemski, bo ciągle jesteśmy pobudzani przez wszelkie zmysły.

Najgorzej jest chyba wtedy, gdy lecę do pracy na głodniaka, czasami też jak nie wezmę ze sobą nic do jedzenia. Wtedy to własnie najłatwiej ulec pokusie, tym bardziej jeśli mamy zniżki pracownicze i głupia kanapka nie kosztuje prawie 10 zł a jedynie 4 zł. Oj biada biada walce z kilogramami!!

Znalazłam jednak na siebie 2 sposoby w sytuacjach, gdy nie mam nic do jedzonka ze sobą. 

  • nie brać zupełnie ze sobą pieniędzy :D skoro nie mam za co kupić to tego nie zjem :D
  • nie brać pieniędzy i piiiiiić duuuuużo wody :D

Drugą pokusą są darmowe gazowane napoje - okropna plaga panuje u nas w pracy - wszyscy nowo zatrudnieni przybierają szybko na wadze - nieograniczony właściwie dostęp do słodkich ulepów, gdzie pracuje się szybko, na tempo, w pocie czoła, ze słabą klimą i gdzie ciągle chce się pić. Ja noszę ze sobą swoją butelkę z wodą, ale co z tego jak mogę ją trzyma w szatni na drugim końcu restauracji i iśc tam mogę kiedy właściwie nic się nie dzieje, a w takim przybytku jak MD niestety dzieje się ciągle coś :/

Ale jednak da się wytrzymać w takich warunkach :] Staram się zjeść śniadanie tuż przed samą pracą i to dosyć obfite, bo nie wiem o której będę miała przerwę. Ze sobą też noszę konkretne jedzonko - np. jakiś obiadek do podgrzania w mikrofali, czy kanapki+jabłko+sałatka. Do tego staram się mieć zawsze przynajmniej 1,5 l wody ze sobą i też sporo wypić na przerwie. 


Co do wyzwania Czerwcowy Detox Cukrowy idzie mi całkiem oki. Na razie jeszcze nie czuję mega ciągot na słodkie. Wczoraj przygotowałam sobie pudding z chia polany musem truskawkowym (wszystko bez grama cukru i dosładzaczy). Robiłam pierwszy raz ale muszę przyznać - niebo w gębie :D Zachęcam was do szukania alternatyw na słodkości. Nawet latem można poradzić sobie z lodami, czy jakimiś deserami ;)

1 czerwca 2016 , Komentarze (7)

Kolejne trzy dni za mną :D przetrwałam i oceniam je na 7/10 ;) Założyłam nowe wyzwanie (aby mi było łatwiej)  Czerwcowy Detox Cukrowy - zapraszam wszystkich chętnych ;) Woda wchodzi mi bez problemu, białego pieczywa unikam. Trzeba chyba coś znaleźć nowego na kolejne 3 dni ;)


Kilka dni temu gadaliśmy w pracy na dość przewrotny temat o zdrowym żywieniu (pracuję w znanej "restauracji fast food" MD). I wszyscy się dziwili, że ja nie liczę kalorii, nie przeliczam jak mi pierwotnie zalecił diabetolog WW i WBT. A chudnę. Że jak to tak? Że to wgl możliwe? Nie liczyć, jeść i chudnąć? A no możliwe :]

Nawet diabetolog się ze mnie śmiał, jak mu powiedziałam, że ja się nie bawię w takie rzeczy, bo tego nie lubię, nie umiem i nie mam czasu. Ja muszę mieć napisane prosto: to to to możesz jeść, tego tego i tego masz unikać. Proste? A no proste chociaż tez nie do końca :D bo ja jestem trochę takim leniem kuchennym, tzn. lubię gotować, piec itp. ale jak przychodzi na robienie sobie jakiś konkretnych śniadań czy kolacji to brak weny, brak chęci do kombinowania ;) I jak tu żyć? :D

Może macie jakieś ciekawe i szybkie propozycje tych posiłków? Na coś szybkiego i nie wymagającego stania przy garach? Objadły mi się kanapki (nie muszę ich wcale jeść) i płatki owsiane/musli/itp


Dzisiaj dzień "leniuchowania" - mam wolne w pracy, ale za to mam sporo roboty w domu. Przeprowadzka już za 30 dni, więc powoli trzeba poprzeglądać czego się pozbywamy a co zabieramy ze sobą. Mam na to tylko 10 dni rozbitych przez cały miesiąc. Dzisiaj wynieśliśmy stare książki z bajkami mojego synka, takie których on ni elubi i nie chce żeby mu czytać. Oddaliśmy je do obecnego przedszkola. I dzisiaj chyba wezmę się za przegląd szafy - pochowam ubrania zimowe i jesienne, wywalę to czego nie noszę.Zawsze to potem szybciej i łatwiej popakować jak już są po selekcji ;)

30 maja 2016 , Komentarze (8)

Trzy dni za mną. Jak poszły? W skali 1-10 ocenię na 6,5 :) Z wodą się pilnowałam, tak samo z pieczywem. Gorzej poszło z cukrem, ale i tak jest lepiej niż było :] I bardzo mnie to cieszy.

Weekend w pracy bardzo intensywny. Taki ruch, że mam dzisiaj zakwasy dosłownie wszędzie :D Ale dobrze dobrze :D Z tego powodu się akurat cieszę, chociaż wolałabym się zakopać w łóżku i pospać jeszcze i trochę się porozciągać, a tu trzeba brać tyłek w troki i do pracy.

Założenia na kolejne trzy dni? Takie same jak ostatnio :] Trzeba je sobie utrwalić konkretnie, więc pewnie jeszcze jakiś czas będą te same :)

Waga spadła (tak wiem, to woda), ale i tak to mega cieszy i napędza do dalszego pilnowania się :]

27 maja 2016 , Komentarze (17)

Po moim ostatnim wpisie nie spodziewałam się tylu komentarzy!! Raczej myślałam, że w sumie to nikt tu nie zagląda, a tu takie miłe zaskoczenie. Dziękuję wam z całego serducha za te wszystkie miłe i ciepłe słowa, za wszelkie podpowiedzi i spostrzeżenia. Bardzo dużo to dla mnie znaczy.


Wczoraj świętowałam Dzień Matki i pozwoliłam sobie z cała premedytacją na kawałek ciasta, lody i potem popcorn w kinie, bo poszłam ze swoim dzieckiem na bajkę. Dzisiaj efektem jest +0.8kg na wadze. Ale nie zamierzam się nad tym użalać. O nie. Już nie!


Czas na zmianę. Konkretną zmianę. Czas podnieść się z kolan, uwierzyć w samą siebie i dążyć do wyznaczonego celu. Wiem, że nie będzie kolorowo i łatwo. Wiem, że będę upadać - jestem tylko człowiekiem. Ale wiem, że już nie chcę się poddawać. Chcę walczyć do końca. Wiem co chcę osiągnąć - chcę schudnąć, żeby czuć się zdrowiej. Nie dla kogoś - dla samej siebie! 


Nie będę robić sobie wielkich planów i nie będę zakładać z góry co to będzie jak już schudnę. Nie! Teraz będę robić sobie małe postanowienia i będę starała się w nich jak najlepiej wytrwać.


Dołączyłam do dwóch wyzwań. W sumie po to, żeby się jakoś dodatkowo mobilizować i mam nadzieję, że cel osiągnę :]


Mój najbliższy cel: Przetrwać weekend :D Najgorzej będzie tylko dzisiaj bo jestem w domu, ale sobotę i niedzielę pracuję cały dzień, więc nie dość, że będę miała sporo ruchu to i nie będę podjadać jak nie wiem. A konkretniej założyłam sobie 3 rzeczy na ten weekend:

  • pić min 2 l wody dziennie (bo ostatnio średnio mi to szło)
  • unikać białej mąki
  • unikać cukru pod każdą postacią 


Trzy dni nie wydają się może wielkim wyzwaniem, ale jak uda mi się wytrwać teraz trzy dni, potem kolejne trzy, to potem łatwiej będzie wytrwać tydzień i kolejny itd.


Życzcie mi powodzenia, trzymajcie kciuki i mobilizujcie do działania.

Z góry ślicznie dziękuję :*

26 maja 2016 , Komentarze (44)

Upadłam, upadłam tak, że nie potrafię się podnieść. Waga mega w górę. Ciąg cukrowy, ciąg jedzeniowy. Czuję się źle - czuję się źle sama ze sobą, z tym całym problemem jedzeniowym. Czuję się źle, bo wiem, że wcale nie robię dobrze.

Gdzie się podziało samozaparcie? Gdzie moja silna wola> Gdzie chęc wytrwania w postanowieniach?

Chyba jestem za słaba. Ale czemu kiedys umiałam a teraz nie potrafię? Czemu kiedyś, gdy nie wiedziałam o swojej chorobie poszło mi tak łatwo, a teraz im więcej wiem o IO i o tym co mi grozi nie umiem sobie z tym poradzić i się za siebie porządnie wziąć?

Może to ze mną jest coś nie tak? Może ja wcale nie chcę? Tylko dlaczego coraz częsciej unikam lustra? Coraz rzadziej wchodzę na wagę, bo się boję zobacyzć co ona mi pokazuje?

Jak z tym walczyć? Ja już chyba nie mam sił :/

18 maja 2016 , Skomentuj

Chyba powinnam napisać, że dzień 0 a nie 23, bo totalnie polegałam na tym wyjeździe. W sumie na swoje widzimisię, bo szłam na łatwiznę i ulegałam pokusom. Mogę jedynie bić się w pierś, posypać głowę popiołem i zacząć od nowa.

Będę próbować tyle razy aż mi się uda w 100%!!

Przeprowadzka za 45 dni. Te 45 dni chcę poświęcić na 100% dietetyczne i zdrowe podejście do odżywiania. 

Musze i chcę. Dzisiaj odprowadziłam dziecko do przedszkola, które jest jakieś 300 m od domu. W drodze powrotnej po prostu zaczynałam sapać jak parowóz. 

Musze zadbać o aktywność fizyczną, ale nie wiem co sama bym chciała. Bieganie to na chwilę obecną za duże obciążenie dla moich kolan. Chociaż nigdy nie lubiłam biegać, to coraz mocniej moje myśli idą w tym kierunku. Do tej pory ćwiczyłam jakieś tam ćwiczenia w domu, ale zawsze brakowało mi systemateczności. ćwiczyłam 3-4 dni i potem klops, bo zawsze jakaś wymówka i przerwanie ćwiczeń. A jak już przerwałam jeden dzień to potem i drugi, i trzeci, i kolejne dni 

Nie wiem jak już mam się motywować porządnie i skutecznie i nie ulegać tym cholernym pokusom :/ widocznie mam za słabą wolę i psychikę do tego :/ Tylko czemu te x lat temu się udało zawziąć i zgubić ponad 20kg? a teraz nie?

6 maja 2016 , Komentarze (2)

Nie ma to jak wpaść w ciąg cukrowy. To chyba najgorsze co może się przytrafić na diecie i to osobie z insulinoopornością, gdzie powinna ten cukier zupełnie wyeliminować. Ale to jest jak efekt domina - tu jeden cukier, tu kolejny malutki drugi i od jednego do kolejnego robi się wielka lawina ;/ a ciało cierpi, tfu pal licho ciało - zdrowie cierpi i to bardzo.

Wczoraj naszło mnie na owoce, które tez powinnam kontrolować i jeść tylko z białkiem, zjadłam same, niby lepsze to niż tona słodyczy, ale... 

Na szczęście waga była łaskawa i pokazała -0,1kg, chociaż gdybym się mocniej przypilnowała pewnie by było więcej.

Do wyjazdu coraz mniej czasu. Jakoś nawet nie myślę o jedzeniu już pod kątem wyjazdu - z jednej strony dobrze! jedzenie nie kontroluje mnie, ale z drugiej strony jednak powinnam pomyśleć co bym zjadła a czego nie będę jeść. 

Najgorsze, że człowiek by chciał się uwolnić od tego całego myślenia o jedzeniu, od ciągłego kombinowania co zjeść itp ale się najnormalniej w świecie nie da :] kwestia kto kogo będzie kotrolował i mam nadzieję, że z tej walki wyjdę zwycięsko ja ;)

5 maja 2016 , Komentarze (4)

I przyszła pierwsza wpadka, no i to w jakim stylu :/ całe 0,6kg na plus :/ głupia ja i głupia ja, bo cóż mogę innego więcej powiedzieć. Zgrzeszyłam z jawną premedytacją i mam to na sumieniu, ale mam nadzieję, że zbiorę się w końcu do kupy i przestanę sobie pozwalać na takie rzeczy.

Jeszcze wczoraj dodatkowo opornie szło mi picie wody. Codziennie piję około 3l samej czystej wody, wczoraj ledwo 1,5 wciągnęłam.

Ewidentnie nie był to mój najlepszy dzień :/ ale nic, korona do góry i idziemy dalej dobrym szlakiem ;)

1 maja 2016 , Komentarze (3)

I już zleciał prawie tydzień zdrowego odżywiania :] cieszę się, że idzie w miarę łatwo, mało pokus, ale i w głowie inaczej poukładane, więc może to od tego ta łatwość ;)

Wczoraj zaczęłam dodatkowo oprócz metforminy łykać nowy lek od diabetologa, który ma mi pomóc wydalić z organizmu nadmiar cukru i przy okazji ma mieć dobry wpływ na gubienie wagi ;)

Boję się tylko wyjazdu, który mam w niedługim czasie, ostatnim razem na takim wyjeździe poszła w chorobę cała dieta i pilnowanie się :/ ale liczę na to, że jednak podołam! 

29 kwietnia 2016 , Komentarze (3)

Narzekałam, że za mało kalorii a wczoraj jakoś mi wyszło 400 za dużo :D efektem +0,10 kg ale kto by się tym przejmował ;)

Za to dzisiaj na odwrót, na chwile obecną ledwo ponad 1000 kcal. A zawsze uważałam się za osobę, która zajada stres i smutki, a dzisiaj mi jednego i drugiego nie brakowało. Ale o dziwo nie miałam wcale ochoty na jakiekolwiek jedzenie, ani na słodycze. 

Boję się jutra w pracy. O ile zjem śniadanie ok 9, kolejny posiłek powinnam mieć koło 13, to o 17 nie mam szans nic zjeść w pracy, dopiero koło 20:30 :/ boję się, że takie weekendy w pracy mocno mi utrudnią walkę o zdrowie :/

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.