Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam niedoczynność tarczycy więc metabolizm kuleje. Długo nie wiedziałam, że jestem chora i tyłam jak prosiak. Teraz chcę zrzucić balast. Moim marzeniem jest 70 kg. Pierwszy cel to 80 kg. Drugi cel to 75 kg. Trzeci cel to 70 kg.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21879
Komentarzy: 130
Założony: 18 września 2010
Ostatni wpis: 31 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Brzusiowa

kobieta, 38 lat, Kawałek

178 cm, 100.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 marca 2015 , Komentarze (2)

Szaleństwo z hormonami, zatrzymanie wody w organizmie = 100 kg na wadze.

STO! Jak dobrze wykarmiony prosiak. Zdecydowałam, że taki stan rzeczy nie może trwać wiecznie. Wróciłam. Jestem spuchnięta, ale dam radę. Trzy razy w tygodniu chodzę na zajęcia, tańczę, stepuję, pocę się i jestem bardzo zadowolona, bo endorfiny to dobra rzecz.

Od ostatniego wpisu minęło 4 lata. Nieźle. Co się zmieniło?

Skończyłam studia, jedne, drugie, podyplomówkę. Awansowałam. Zdrowie mojego M się ustabilizowało (odpukać), adoptowaliśmy psa ze schroniska, wyremontowaliśmy mieszkanie, kupiliśmy nowe auto. Trochę tego było, a ja w tym czasie nie zauważyłam, że tyję...

Teraz tylko (tylko...) wygrać z tarczycą.

Zjedzone dzisiaj:

-kawałek pieczonego uda z kurczaka, banan, kawa z mlekiem z ob. wart. laktozy, litr parzonej mięty z jabłkiem.

6 kwietnia 2011 , Komentarze (4)

Nie ważę się dlatego nie zmieniam paska wagi - to po pierwsze.

Po drugie moim treningiem zajął się mąż - elementy karate - wymachy nóg pod sufit, kosmiczne brzuszki, wczoraj wycieczka rowerowa- wszystko mnie boli i jest fajnie. Ograniczam jedzenie, nie jem kolacji, bo np. mam chec na kawałek czekolady o 18. Potem już tylko herbatka z cytryną bez cukru. Mamy wiosnę, idzie lato = pomidory, sałata, truskawki, szparagi!!!! Fantastico! Mąż stwierdził, że pomoże mi ułożyć treningi, a ja już po kilku dniach czuję różnicę.

31 marca 2011 , Komentarze (3)

Wróciłam na dobrą drogę :).

Menu:

Pomarańcza, kilka plastrów polędwicy sopockiej, rano activia, 2 kromki razowca z ogórkiem i plastrem sera, pol szklanki swiezego soku z marchwi, jabłko. Obiad i kolacja to jeszcze kwestia do przemyślenia.

Po pracy min. 30 minut na rowerze stacjonarnym.


A już jutro weekend z mężem:) i dwa dni słodkiego lenistwa.

21 marca 2011 , Komentarze (5)

Mąż ma kroplówki, Niemcy powiedzieli mu, że trzeba zrobić jakiś zabieg. Czeka go tomograf no i nie wiem co dalej.

Z tych nerwów chodzę po ścianach, jeszcze szef się wypiął i stwierdził, że mąż ma sam sobie transport do Polski załatwiać, a przecież ma możliwość podmiany kierowców i wysłanie osobówki, którą mąż mógłby wrocic... Brak słów.


Babcia jest w domu, okazało się, że ta mała utrata pamieci to wynik wcześniejszych problemów, ale teraz wszystko jest ok. Choć jedna dobra informacja..

20 marca 2011 , Komentarze (4)

Mężus był w trasie, tzn. jest. Złapała go kolka nerkowa, zablokowało nerke i teraz lezy w niemieckim szpitalu :( Strasznie się martwię, jest tak daleko. Ma EKUZ wiec jest ubezpieczony, nie wiem czy go dodatkowo nie podliczą, jutro dowiem sie czy zrobia mu jakis zabieg i czy wroci do domu, ciezarowka zaladowana stoi na parkingu, nie wiem co dalej. On ma dosc tej pracy, jest podlamany, ja tak samo... Co za ohydna niedziela..
Jeszcze okazało się, że babcia dostała drugiego udaru :(, odrazu zgarneli ją do szpitala.

Po prostu nie wyrobię psychicznie.

20 marca 2011 , Komentarze (5)

Dzięki dziewczyny za wszystkie komentarze, w chwilach słabości miło tu wejść i przeczytać, ze ktoś przezywa to samo co ja. Nie liczy się ilość, a jakość i za to chciałam podziękować :)
Postanowiłam wrocić na dobrą drogę, nie rozpamiętywac porażek i iśc dalej. Tak zrobię.

19 marca 2011 , Komentarze (4)

dzisiejsze menu było tragiczne..

17 marca 2011 , Komentarze (3)

Znam wszystkie zasady, ale cholernie ciężko wprowadzić mi je w życie. Leniwa baba ze mnie.

Dziś w planach rowerek minimum 30 minut. Dzisiejsze menu to 2 bułki z szynką, rano kanapka z pomidorem, na obiad 3 ziemniaki mięso, ogórek kiszony, mleko. Niestety szału nie ma.

23 lutego 2011 , Komentarze (6)

Dziś rozważania filozoficzne – łatwo utyć, spaść się, powiększyć, spuchnąć, siedząc przed tv/komputerem/ w barze i jedząc. Pochłaniając chipsy, bułeczki pszenne z szynką i masełkiem, pizze, czekoladę. Wspaniale mi to wychodziło. A teraz?

Ciężko, mozolnie, długo trwa zrzucanie balastu, ćwiczenia, ograniczanie niezdrowych potraw i wyczekiwanie na wadze, aż drgnie w dol. Czy u was tez to tak długo trwa czy tylko ja musze czekać na jakiś ruch z jej strony wiele dni.

Czytam inne pamiętniki i źle mi, bo ja musze czekać az tak długo, innym kilogramy spadają co tydzień, a ja czasami na mały spadek czekam dwa, chociaż ćwiczę i trzymam dietę. Trochę mnie to meczy i przeraża – moja droga będzie trwała bardzo długo?

Nie chce się poddawać, o nie!, ale marzy mi się, żeby ta waga okazała się łaskawszą, wtedy chyba łatwiej dalej walczyć.

Dziś w planach jak zwykle rower i twimmer, no i MŻ – na śniadanie zjadłam już płatki z chudym mlekiem. Później activia, chudy twaróg, jakiś obiad. I oby wystarczyło mi zapału.

Tak bardzo chciałabym juz wiosny ;) Takiej cieplej, słonecznej, BEZ Śniegu :)

22 lutego 2011 , Komentarze (2)

Faktycznie, to chyba pogoda. Nie mam siły, nic mi sie nie chce, jestem strasznie słaba.
Dzisiejsze menu: platki z chudym mlekiem, activia, poltora jablka, kawa, yerba mate, 3 pierogi i pol kubka barszczu, twarog chudy z lyzka dzemu jgodowego, kanapka z razowca i szynki, pół szklanki chudego mleka.
Teraz rowar, twimmer i motylek na nogi.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.