Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Dziewczyna, która była tu wcześniej dla utraty wagi, która metodą prób i błędów znalazła swój sposób na stratę 15 kg. Mimo idealnej wagi nie czuła się idealnie, dalej pracowała nad swoim wiecznym kompleksem - brzuchem. Ale niestety z okropnym typem budowy nie wygrasz... Jest tutaj od ponad 3 lat, od pierwszego dnia na Vitalii zmieniło się u niej niemal wszystko a mimo to dalej można obserwować jej losy. Studiuje, spodziewa się upragnionego dziecka, wije swoje pierwsze w życiu 'dorosłe' gniazdko, zakłada rodzinę i... dalej jest częścią Vitalii, częścią społeczności, która jest wyjątkowa. Dziękuję tym, którzy ze mną są mimo tego, że na pierwszy rzut oka nie wiadomo co taka osoba jak ja tutaj szuka, ale wiem, że jeszcze nie raz będziecie mi potrzebne i wiem, że ja też czasami mogę pomóc, doradzić, a mój pamiętnik może być dla kogoś wzorem do walki z kilogramami. JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 504205
Komentarzy: 7681
Założony: 22 stycznia 2011
Ostatni wpis: 6 marca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rynkaa

kobieta, 32 lat, Gdańsk

160 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: ♥ BRZUCH JAK Z MOTYWACJI ♥

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 sierpnia 2014 , Komentarze (76)

Iga 13stego sierpnia skończyła trzy miesiące.

Jak ten czas leci! Już w poniedziałek wprowadzamy pierwszą zupkę w jej menu :)

Jest bardzo silną dziewczynką, z wiecznym uśmiechem na buzi, nad wyraz ruchliwą, szybko nudzącą się i wymagającą wiecznego zainteresowania (co jest czasami uciążliwe).

W ciągu dnia ma około 5 drzemek po 20-30 minut... Wydaje mi się, że śpi niewiele..

13 sierpnia waga wskazywała 47,1 kg. Kolejne wazenie 13 wrzesnia.

Zaczynam ćwiczyc (cos tam juz cwiczylam od czasu do czasu od polowy lipca), chociaz D. smieje sie, ze smialo moglabym robic za te wszystkie motywacje, a znajomi twierdza, ze to nie mozliwe, ze mozna tak wygladac po ciazy. A jednak mozna! Jednak jak siadam i nie wciagne brzucha to faldka sie robi wiec musze ją zwalczyc :)

1 wrzesnia - nowy tydzien, nowy miesiac - wspaniala okazja do rozpoczecia walki. I tez idac tym tropem zacznę wyzwanie 'brzuszki we wrzesniu' -zapraszam wszystkich!

A TO MOJ BRZUCH:

A tak poza tym co u mnie?

Nasza chatka stoi juz w stanie surowym. Nie mozemy sie doczekac az przeprowadzimy sie na wies, bo chociaz mieszkamy na obrzezach miasta to jednak w dalszym ciagu miasto. No i mieszkamy z rodzicami... Ale jeszcze rok i juz na swoim :)

Z D. mielismy ciche dni, a raczej prawie 3 tygodnie. Chyba we mnie jeszcze hormony szaleja, bo mam do niego pretensje o rzeczy, na ktore ani ja ani on nie mamy wplywu. Ale szczera rozmowa naprowadzila wszystko na wlasciwe tory :)

W pazdzierniku wracam na uczelnie, budownictwo czeka, ostatni rok juz! Nie mam najmniejszej ochoty Igi zostawiac mamie lub tesciowej ale co innego poradze ? Niektorzy twierdza, ze chora sie na jej punkcie robie, bo nie lubie wychodzic z domu bez niej, nie mam przyjemnosci z wyjsc bez dziecka. Wychodze z domu i po 15 minutach juz za nia tesknie i zawrocilabym sie... Moze to zle, ze przyzwyczajam ją do wiecznej swojej obecnosci ale uwazam, ze najgorzej jak dzieci wychowuje kilka osob i kazdy na swoj sposob. Moja mama okej ale tesciowa ma na wszystko swoje teorie, robi z nia rzeczy, ktore uwaza za sluszne 'bo tak dzieci lubia' a Iga placze, bo nie jest do tego przyzwyczajona. Malutka ma juz opracowany cykl dnia, ja wiem co o ktorej godzinie jest dla niej najlepsze a mama D. zawsze mowi, ze wie lepiej. Szlag mnie trafia, jak wiem, ze dla Igi to pora snu a jego mama mnie przekonuje, ze ona ma super humor wiec nie chce spac, a jak pozniej za pozno uklada sie ją do snu, to jest ryk bo jest przemeczona... Niby chce dobrze ale nie da sobie nic wytlumaczyc. Nie jest zlą kobieta, ale zawsze wie wszystko lepiej co mnie strasznie drazni.

Musze juz konczyc, bo Igusia o 9 codziennie ma pobudkę wiec ja muszec wstac ise troche ogarnac, zanim ona sie obudzi, Odezwę się za kilka dni! 

5 sierpnia 2014 , Komentarze (28)

Mel B. pełną parą.

Od 13 lipca do końca miesiąca przerobiłam 12 treningów ( za każdym razem abs, 10 minut na brzuch i 10 min pośladki).

Czasami mimo wielkich chęci do ćwiczeń nie udało mi się poćwiczyć, niestety przy dziecku ciężko zadbać o regularność.



W sierpniu kontynuuję swoją raczkującą po ciąży przygodę z ćwiczeniami.

Miałam przećwiczyć 31 dni, ale niestety 3 i 4 mogę już spisać na straty.

@ przygniotła mnie kompletnie, nie pamiętam kiedy tak umierałam.

A już pamiętam - rok temu przed ciążą :)

Ale to nic - od dziś działamy dalej! 


Szczerze Wam powiem, że między pierwszym tygodniem po porodzie a miesiącem od czasu porodu wyglądałam najlepiej.

Teraz jakby grawitacja przyciągała moją macicę i dół brzucha staje się coraz bardziej odstający...

Ale nie z takimi rzeczami sobie w życiu poradziłam - przecież schudłam ponad 15 kg, wywalczyłam mega płaski brzuch.



Cyknę dziś zdjęcia swojego cielska.

A 31 sierpnia umieszczę porównanie :)

Nie mogę się doczekać!


Co do mojego Maleństwa.

Kocham nad życie! <3

W dzień mało śpi, wiecznie coś gada, uśmiecha się, próbuje śmiać się w głos co skutkuje uśmiechem z krzykiem :)

Noc przesypia bez zarzutu - zasypia około 21, budzi się raz, około 4-5 godziny, zjada i później śpi do 9-10.

Niestety jest tym dzieckiem przy którym nie ma się czasu na nic, bo nawet jak zaśnie w ciągu dnia to 20 minut to jest max i to jeszcze trzeba przez ten cały czas ją bujać...

Około 18 wychodzę z nią na dwór i tak spędzamy wieczory, bo w dzień jest za gorąco i jedyne co wtedy robi na dworze to płacze.

A jak zasypia około 21 to dopiero mam czas na sprzątanie, prasowanie itp.


Waga na dziś - 48 kg (nie chcę już niższej, chcę lepszy brzuch tylko).

Dieta - brak. Karmię piersią.


Zdjęcie Małej będzie w najbliższym czasie (przepraszam, że musicie tyle czekać - brak czasu robi swoje).

16 lipca 2014 , Komentarze (25)

Iga 13 lipca skończyła dwa miesiące.

Ogólnie jest złotym dzieckiem, chociaż czasami ma takie dni, że daje popalić :)

Zaczyna sobie pokrzykiwać i wydawać różne dźwięki - niesamowite uczucie.

Nie wspomnę o pierwszym świadomym uśmiechu, przy którym pojawiły się łzy szczęścia.

Dopiero przy dziecku zaczyna człowiek cieszyć się z drobnych rzeczy :)


Jeśli chodzi o mnie to poszukuję czasu na porządny wpis dla Was i przeczytanie tej masy wiadomości.

Cały czas przeglądam Wasze wpisy w telefonie ale to nie to samo co przed komputerem...

Z innych spraw dietetyczno-ćwiczeniowo-wagowych:

dieta jest bo karmię piersią.

waga na dziś: 48,2 kg (zdjęcie wkrótce)

ćwiczenia: od 4 dni codziennie Mel B na brzuch + wczoraj pośladki też z Melką)


odezwę się niebawem!



21 czerwca 2014 , Komentarze (42)

Witam Wam moje drogie :)

Co prawda miesiąc od porodu minął 13tego ale jakoś nie miałam okazji żeby usiąść i coś tu naskrobać.

Mała jest cudna, grzeczna nad wyraz, opieka nad nią to sama przyjemność.

Bardzo dużo śpi, nawet podczas karmienia, przebierania i kąpieli.

Karmię oczywiście piersią.

Ostatnio miała marudna dwa dni ale znajoma pediatra wytlumaczyla mi ze to jest skok rozwoju - nasza Lala zaczyna dobrze widziec i bardzo to przezywa.

Dużo spacerujemy a ja marzę już o ćwiczeniach, chociaż organizm mam bardzo wyjałowiony. Biorę się za ćwiczenia i po kilku minutach padam ze zmęczenia i się tym demotywuję, że to kondycja już nie tak.

Waga z 13 czerwca (miesiąc po porodzie): 49,2 kg.

Brzuch robi mi się coraz luźniejszy a co za tym idzie bardziej odstający, jedni mówią, że to efekt tego, że jem co chcę a drudzy, że to wina nie noszenia majtek wyszczuplających.

Ja przez dwa tygodnie nie siadalam na tylku i wiecznie lezalam bez majtek wiec jak moglam myslec o jakis jeszcze wyszczuplajacych.

Było minęło - czas wrócić do formy!

20 maja 2014 , Komentarze (71)

Wpis na szybko :) Tak na prawdę dobrze jeszcze nie stanęłam na nogi po porodzie. Rodziłam naturalnie ale jestem paskudnie pozszywana po nacięciu, zrobił mi się stan zapalny, ropa z rany leci... Tak więc leżę z rozłożonymi nogami i robię za mleczarnię :) Do tego mam taką masę pokarmu, że intensywnie go ściągam i mrożę - zamroziłam już takie ilości, że śmiało mogłabym tym rodzinę wykarmić :) Dobrze, że mam cudowną mamę i M. też nad wyraz odpowiedzialnie podchodzi do ojcostwa, bez nic nie poradziłabym sobie, bo ból jest taki, że nawet nie wstaję przebierać małej...

Co do porodu. Szczegółów nie będę pisać, bo nie każdy lubi takie rzeczy czytać. Ogólnie myślałam, że będą to dni i noce w katuszach a jednak okazało się zupełnie inaczej. Jedyny minus jest taki, że noc przed porodem spałam 4 godziny, cały dzień chodziłam niewyspana a wieczorem zaczęły się skurcze. Tak więc padałam ze zmęczenia zanim dobrze się wszystko zaczęło. Skurcze pojawiły się w poniedziałek około 23. Przeczekałam 4 godziny, nie przechodziły więc nadszedł czas spakować torbę (tak, tak my na wszystko zawsze mamy czas :)) i ruszyć do szpitala. Odwiedziłam trzy szpitale zanim gdzieś mieli miejsce ;/ O godzinie 5 trafiłam na salę porodową. Podłączona do KTG leżałam do godziny 10. Rozwarcie 3 cm od dawien dawna i akcja się dalej nie rozwijała. Więc dostałam zastrzyk, po którym albo akcja się nasili albo w ogóle akcja porodowa się zakończy i dalej będę leżeć w dwupaku. Miałam czuć się po nim pijana, senna itp, kazali mi w tym czasie odpocząć. A ja miałam takie halucynacje, że o śnie nie było mowy. Skurcze zanikły. Ale o 12.50 przyszedł jeden porządny, zakończony odejściem wód. Powtarzałam od początku, że nie chcę zastrzyku a po odejściu wód rycząc i zwijając się z bólu (nie mało włosów sobie nawyrywałam!) błagałam o zastrzyk. Musiałam poczekać na niego godzinę i to była najgorsza godzina w całym tym porodzie. Dostałam zastrzyk, trzy skurcze i czułam się jak nowonarodzona niewiele czując. Jedynie brak sił był uciążliwy. Za chwilę pojawiło się 10 cm rozwarcia. I akcja ruszyła. Ostatnia faza porodu - wcale nie najboleśniejsza, po prostu chyba najmniej komfortowa. Trwała może z 30-40 minut. Między skurczami przysypiałam. Nie miałam siły przeć, sto razy zdążyłam się rozpłakać, że nie dam rady, poddaję się. A mała w kanale rodnym zaczęła się dusić, tętno zanikło... Wszyscy na mnie naskoczyli, szybkie pranie mózgu i zaczęło iść. I wtedy chyba przyszło najgorsze. Widziałam małą - nie krzyczała, nie ruszała się, a lekarze stali jak w ryci. Zaczęłam odlatywać i obudziłam się dopiero prawie po dwóch godzinach po porodzie. Zaraz po przebudzeniu odłączyli ją od tej masy urządzeń i przynieśli do mnie. I co się wydarzyło? Zakochałam się od pierwszego wejrzenia.

Zdjęcia Igi będą gdy kupimy kabel do aparatu, bo nasz po prostu przepadł :)

waga zaraz po porodzie to okolo 51 kg, trochę dużo ale ok jest. brzuch to mam taki płaski, że M. mówi, że gdyby nie wiedział, że jeszcze kilka dni temu byłam w dwupaku to powiedziałby, że to nie możliwe, że można tak wyglądać po ciąży. A w szpitalu położne śmiały się, że kręgosłup czują gdy dotykają mojego brzucha. Mówiłam, że wakacje 2015 będą moje ale patrzę na swoją figurę i wiem, że na wakacje 2014 się wyrobię.

zmykam, odezwę się niebawem. (przepraszam, że tak wolno odpisuję na tą masę miłych wiadomości od was, proszę uzbroić się w cierpliwość :))

p.s. Iga jest mega głodomorem, dodatkowo nad wyraz grzecznym - ciągle śpi a my sprawdzamy czy oddycha :)

13 maja 2014 , Komentarze (156)

13.05.14r. godz 3.40 Iga zawitła na świecie :)

Nie obyło się bez komplikacji, najadłam się strachu co nie miara ale już wszystko jest ok, 8 na 10 punktow wywalczone :)

Wrócimy do domu to napiszę Vitaliowym ciociom trochę więcej szczegółów :)

22 kwietnia 2014 , Komentarze (60)

             Witaaam :)


Dziękuję za masę wiadomości z pytaniami co u mnie,  jak się czuję i kiedy coś napiszę - to baaardzo miłe :)

Jeszcze nie zdążyłam odpisać na wszystkie wiadomości ale mam coś na swoje usprawiedliwienie...


Otóż 5 kwietnia odbył się pogrzeb babci. Jeszcze tego samego dnia trafiłam do szpitala z silnymi skurczami. Okazało się, że moja macica jest miękka, plastyczna i aktywna - co by to nie znaczyło to i tak znaczy jedno - jest gotowa do porodu. Jakby tego było mało moja szyjka macicy ma 1 cm gdzie dolna granica normy wynosi 2,5 cm. Przeleżałam 9 dni w szpitalu, dostałam sterydy na rozwód płuc dziecka i codziennie monitorowano moje skurcze, które był dla lekarzy dosyć dziwnym zjawiskiem. Od tamtej pory moja ciąża nazywana jest ciążą zagrożoną. A jak to bywa przy takich ciążach - leżenie plackiem wskazane. Zmieniam tylko miejsca - w łóżku, na kanapie, na leżaku. Non stop leżę (Święta też przeleżałam - ach cudownie!). Przerobiłam trylion książek, biliony krzyżówek i umieram z nudów. Ale mówię sobie, że jeszcze 2 tygodnie i powoli zacznę normalnie żyć. I też z tego powodu, że siedzenie mi nie jest wskazane to nie przesiaduję przed komputem, korzystam z Vitalii w telefonie, żeby wiedzieć co dzieję się u moich ulubionych Vitalijek. I tak to o wygląda!


Dziś zaczynamy 35 tc. 

Waga? Nieznana. Miałam już 14 kg na plusie, w szpitalu zgubiłam dwa a teraz dla lepszego samopoczucia, co by się bardziej nie dołować leżeniem, nie ważę się. Moje życie kręci się wokół leżenia i jedzenia to po co psuć sobie humor wagą?

Wyprawka? Nie zdążyłam nic kupić. Tak to jest u ludzi, którzy mają na wszystko czas. A teraz mój D. biedny lata i kupuje mi wkładki, podkłady i cuda wianki :)

Kochane odezwę się niebawem a teraz lecę poleżeć, bo dawno tego nie robiłam!

4 kwietnia 2014 , Komentarze (127)

02.04.14r. Około godziny 21.35 odeszła od nas moje ukochana babcia, jedyna jaką kiedykolwiek miałam.

Ta która dzieliła ze mną codzienność przez ponad 22 lata, która włożyła masę energii i czasu w moje wychowanie.

Zabrakło półtorej miesiąca żeby zobaczyła swoją prawnuczkę, na którą tak czekała.

Odeszła tego samego dnia i o tej samej porze jak jej autorytet 9 lat temu, Jan Paweł II.

Czesto powtarzala w roznych rozmowach ocierajacych sie o temat smierci, ze  'nie czekajcie, ja nie wroce. Nie spieszcie sie - poczekam' więc mam nadzieję, że gdzieś tam na nas czeka...

1 kwietnia 2014 , Komentarze (31)

Żyjemy normalnie.

A raczej żyjmy normalnie!

Żyjmy, próbujmy żyć normalnie ze wszystkich sił.

Codziennie setki razy, mówię sobie, że co by się nie działo trzeba żyć normalnie, bo życie toczy się dalej.

Dużo spaceruję.

Według Endomondo robię dziennie po około 5 km dziennie.

Co prawda nie wysypiam się ale staram się fundować sobie jak najwięcej odpoczynku i relaksu.

Dziś zaczynamy 33 tc. 

Waga około 11,5-12 kg na plusie.

Prawda jest taka, że wszystkie smutki topię w słodyczach.

Wiem, że to nie dobrze ale nie będę sobie odbierać tej przyjemności w tak kryzysowych dla mnie chwilach.

Jeśli jest coś co chociaż w małym stopniu poprawia mi humor to dlaczego mam sobie tego odmawiać?

Ehhh, chyba szukam dla siebie usprawiedliwienia.



Nowy miesiąc, zaczęty wyśmienicie.

p.s. babcia bez większych zmian. Płakać, bo jest tak źle czy cieszyć się, że sytuacja stanęła w miejscu i nie idzie w tą gorszą stronę?

30 marca 2014 , Komentarze (69)

niestety,

zamiast być lepiej to jest coraz gorzej.

na chwilę obecną stan jest krytyczny.

Babcia już sama nie oddycha, nie wiadomo co dalej bedzie...

Zalezy ile da radę dzwignac serce, ktore jest slabe.

Zero plusow, jakis pozytywow w tej calej sytuacji. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.