Co za masakryczny dzień. Wczoraj u mnie w mieście był festyn, śpiewał jakiś zespół, potem sztuczne ognie i dyskoteka do rana. Czyli impreza jak co roku. Mieszkam dość blisko miejsca gdzie to wszystko się odbywało, więc i hałas był duży. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że musiałam wstać rano o 5.00. Ledwo zasnęłam a tu już budzik dzwoni.
Grrr... Znowu wizyta u lekarza - laryngolog. Po ostatnich lekach które mi przepisał i które rzekomo są takim "cudownym środkiem" aż się zdziwił, kiedy mnie zobaczył. Ponoć wszystkim one pomagają, tylko jak widać nie mi. Jestem chyba jakimś wyjątkowym przypadkiem medycznym.
Jego słowa?
- nie wiem co Pani poradzić, nic więcej nie zrobię.
No kurczę, to już do końca życia będę się użerać z tym przeklętym katarem?! Przecież jakaś przyczyna musi tego być!
- jedyne co mogę Pani polecić, to zrobić zastrzyk
Strach w oczach i wahanie. Zastrzyk do nosa? Przecież to musi strasznie boleć! Dobra, dawaj Pan, już mi i tak wszystko jedno.
Całe znieczulenie zleciało mi do gardła, które potem czułam jeszcze przez kilka godzin :/ A nos do tej pory boli jak cholera i cały czas z niego leci. A zastrzyk był robiony ok. 10.30. Mam wrażenie, że niedługo chyba wydmucham własny mózg (jeśli jeszcze cokolwiek tam zostało). Następny za tydzień i tak przez kolejne 4 tygodnie... :(
Poza tym dostałam skierowanie na tomografię i zobaczymy co dalej. Pewnie jak zwykle znowu nic nie wykryją i wyjdzie na to, że jestem zdrowa :/
śniadanie
owsianka z mlekiem i bananem
_____
300 kcal
II śniadanie
(w szpitalu)
podwójna kanapka z chleba żytniego z wędliną
sałatą, pomidorem i ogórkiem
_____
300 kcal
III śniadanie
duże jabłko, 2 nektarynki
_____
200 kcal
obiad
warzywa na patelnię z kurczakiem
_____
400 kcal
kolacja
(będzie)
serek wiejski
marchewki, pomidor
_____
300 kcal
nareszcie mam swoje ukochane marchewki :)
Razem: 1500 kcal