Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

hej jestem Aśka mam 23 lata i miałam 40 kg nadwagi, pomalu to zbijam :), mam kochajacego chłopaka ktory mnie zawsze wspiera , studiuje zaocznie. Uwielbiam muzyke, dobry film, spotkania ze znajomymi.Jestem szalona spontaniczna, zwariowana i dobrze mi z tym :))) do odchudzania zmusilo mnie lustro i ciagle placze bo sie nie mieszcze w ciuchy ... dopingujcie prosze:)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 85179
Komentarzy: 820
Założony: 29 listopada 2011
Ostatni wpis: 6 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Paprotkaaaa

kobieta, 35 lat, Chicago

163 cm, 79.40 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: małymi celami do sukcesu, w końcu czuć się seksi :)

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 lutego 2014 , Komentarze (9)

Przedwczoraj, byłam bardzo grzeczna, pojechaliśmy do znajomych a tam pizza, wyżera oczywiście 23 godzina, nie zjadłam ani kawałka pizzy, wypiłam grzeczni dwie szklanki wody...i pojechałam do domu, rano zwyżka... ok zdarza się.... wczoraj grzeczna, większa zwyżka, albo pokazywanie 10 innych pomiarów... ona jest do dupy, trzeba ją wypierdzielić

Dzisiaj moje ego zostało połechtane :D po prostu +100 do podniesienia samooceny  wracamy z koleżanką samochodem, ja kieruje, zatrzymujemy się na czerwonym świetle, po lewej stronie jakiś samochód, jak to baby gadamy, na zewnątrz zimno... nagle słyszę, jak ktoś pip-czy odwracam się a tu obok samochód 5 kolesi  pokazują żebym szybę odsunęła, odsuwam, cześć jak masz na imię ? -Aśka, a ja Adrian ładne mam imię? Trochę przy śmiałam i mówię - piękne, - dasz mi swój numer? -niestety nie mogę. - dlaczego? masz chłopaka? - tak mam narzeczonego, pokazuje pierścionek, - ale poważnie?  - całkiem serio, - no a nie dasz mi tego numer? - niestety nie, - nie lubisz kłamać? - nie nie lubię, - ale nie musi wiedzieć że mi dałaś numer, -  sorki, ale niestety, w tym momencie zielone światło, koleżanka... oo jedziemy, jedynka ruszam, usłyszałam i zobaczyłam kontem oka, że wysyła mi buziaka... znaczna poprawa humoru  czyli nie jest ze mną źle.... jak mnie jeszcze podrywają  trzeba mu przyznać że był naprawdę przystojny 


1 lutego 2014 , Komentarze (3)

Nie wiem czy moja waga jest ok, bo strasznie świruje... stajesz na nią i pokazuje różne wagi, np dzisiaj 81,3 za 5 sekund 81,4 za 5 sekund 80,9... wymieniłam jej baterie.. ale widzę że chyba będę musiała wymienić wagę... bo ta jakaś dziadowa  chyba się psuje... bynajmniej jak za 3 razem pokazała mi 81,3 uznałam że to moja dzisiejsza waga... czyli nie jest źle kolejne - 400 gr ...  na razie się trzymam to już 5 dzień.... i od tego czasu straciłam -1,9 wiem że to woda, wiem... ale ja się zaczęłam sama lepiej czuć, bynajmniej trochę lżej... 

Dzisiaj u mnie w domu, tematem przez cały dzień jest moje wesele  którego z jedne strony nie mogę się doczekać, bardzo chce już być żoną mojego Jasia  a z drugiej wiem że zostało tylko 8 miesięcy, a ja w lesie z moją waga i figurą, a mam być najpiękniejsza... echh  może się uda coś zrzucić, oooobbbbyyyy 


Na razie jeżeli chodzi o ćwiczenia to zaczęłam to wyzwanie przysiadowie, z czasem myślę że znowu wrócę do godzinnych ćwiczeń codziennie... ale to z czasem, na brzuch zakładam sobie abtronica, i trzymam 30 minut dziennie, zobaczymy czy bez jakiś specjalnych ćwiczeń coś daje... 

Ściskam was mocno moje drogie 





30 stycznia 2014 , Komentarze (5)

OO tak jest ze mną od dzisiaj, trochę mnie brzuch pobolewa... ale nie ma tragedii... waga dzisiaj była łaskawa i pokazała 81,7 czyli -400 gr mniej niż wczoraj, wiem że woda schodzi... ale to motywuje  zrobiłam pomiary, żeby móc 1 marca zrobić podsumowanie... i prezentują się one tak :

Szyja : 39 cm. 
Biceps: 37 cm prawy, 39 cm lewy.
Piersi: 108 cm
Talia : 97 cm.
Brzuch: 114 cm.
Biodra: 105 cm.
Udo: 66 cm prawe, 65 cm lewe.
Łydka: 38 cm prawa, 40 cm lewa.

Zawartość tłuszczu: 40 %

Wpisując dzisiaj pomiary w tabele na V zauważyłam że w maju zeszłego roku, przy dobrych wiatrach i ładnym trzymaniu się diety ważyłam 76,4 kg... szoook że tak mało już ważyłam  i w takim razie dodając do tego że po świętach moja waga ruszyła do góry, zauważyłam że przytyłam aż 6,5 kg.... a ja sobie wmawiałam że przytyłam 2, może 3 kg... ładnie się oszukiwałam... teraz postawiłam sobie za cel, że muszę ważyć te 76,4... muszę pokonać to ... i 3 dzień daje rade! Oby tak dalej... no nic kochane ściskam mocno 



29 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Od dwóch dni trzymam się diety, jest nawet ok.. nie ma co narzekać  waga pokazała 82,10, dałam sobie cel do 1 marca 80 kg.... to są małe dwa kilogramiki przez miesiąc, jutro się pomierzę, wracam do raportowania co miesiąc i ogólnie do ćwiczeń i mierzenia, wtedy szło mi najlepiej...  
Mam wyzwanie 30 dniowe, na pośladki  ooo takie 


Pierwszy dzień, za mną, może się uda wytrzymać te 30 dni...  trzymajcie kciuki, może się w końcu uda coś schudnąć ..oby do wesela równe 8 miesięcy, warto tego nie zmarnować, cmooooooook 

9 stycznia 2014 , Komentarze (11)

Sądny dzień nastał! zaczynam moją walkę od początku.... waga dzisiaj pokazała 81,4  nie jest źle... ale kiedyś było już 76,5 i to zaprzepaściłam  cholerne wczasy w Sopocie... człowiek nie potrafi się opamiętać i popłynie...  dzisiaj 9 stycznia, cel jaki mam to... 30 dni bez słodyczy! 30 dni diety, ćwiczeń... jak wytrzymam miesiąc tylko miesiąc to będzie dobrze...

Kupiłam kije do chodzenia, myślę zapisać się na siłownię,  walczę! walczę o to żeby w dniu ślubu ważyć najwięcej 65 kg.... ale jeżeli uda się to i mniej!! na razie mój cel to 65... trzymajcie kciuki! O!


7 stycznia 2014 , Komentarze (11)

Tytuł zgodny z prawdą moja waga oscyluje przy 83 kg... jednym słowem masakra! no cóż... ostatnio cały czas tak kwituje swoje działanie... nie mam do siebie sił, mój ślub za niecałe 9 miesięcy, ja niestety zamiast chudnąc tyje!! ?? 

Jestem na siebie wściekła !!!! strasznie!!! dzisiaj moja złość dopełzła do zenitu.... na prawdę już dawno nie byłam na siebie tak zła... taka wściekła, w tamtym roku obiecałam sobie że w dniu ślubu chce ważyć max. 55 kg... dzisiaj już oczywiście obniżyłam loty na 65 kg... masakra jakaś... tu nie chodzi o to że daje sobie duże cele... tu chodzi o to że wściekam się na siebie że przez to że nie mogę się wziąć za siebie nic nie chudnę, i zmuszona jestem do zmniejszenia celu... :( bo jakbym zaczęła rok temu to już bym pewnie była przy celu... ale co ja jestem zajebista! po co mi dieta?, ćwiczenia... po co ?.......... wyć mi się chce. O!

13 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Nie poddałam się... tzn, zaczęłam się odchudzać, AGAIN!  tak to ze mną jest, że próbuje ale jakoś nie szło... pisze raz na miesiąc, notki w pamiętniku żeby dać znać że żyje, ale nie jestem żadną motywacją dla nikogo bo nie mogę wytrwać nawet dnia na diecie. 

Chwaliłam się że pomimo tego że na diecie nie jestem waga ostro na 78 kg, fajnie... waga w dzisiejszym dniu to 81,6 ... nieźle nie ? Bawię się a co!  

Już nie mam żadnych postanowień, już nie stawiam sobie celów... już nie rozmyślam nad dietą i nie myślę o tym czy mi się uda, po prostu może tak zacznijmy dbać o siebie co ?! Zresztą i to nie wiem czy się uda ..  a ciul żyje chwilą... 

Można powiedzieć że od trzech dni staram się ograniczać  no i jeszcze we wtorek waga 82,4 dzisiaj 81,6.. wyczyśćmy te jelita z tych syfów  a później zobaczymy co będzie 

Do sylwka zostało 18 dni :) idziemy na bal... pierwszy w naszym życiu taki sylwester, przyjdę na gotowe, usiądę zostanę obsłużona.... a później pójdę, nie będę się martwić że to trzeba kupić, że jeszcze sałatka, że jeszcze posprzątać, pierwszy sylwek z luzikiem, wystroić się, nie spieszyć.. mam nadzieje że będzie fajnie  

do ślubu 289 dni :) czas się kurczy a ja w lesie... trudno mam nadzieje ze chociaż do 65 uda mi się cudem dobić, trzymajcie kciuki pa 

Suknia marzeń! 

8 listopada 2013 , Komentarze (9)

Kochane, macie czasami to poczucie bezsilności? ja mam... około trzech miesięcy temu mojemu tacie bardzo spuchła noga... bolała go więc chodził do lekarzy..jednego drugiego, diagnozy przeważnie błędne... dna moczanowa? niestety nie... był w szpitalu leczyli go na wszystko tylko nie na nogę, nadciśnienie, serce....z nogą nic... wypis - stan pacjenta stabilny i dobry!

 A noga jak wielkość pięciu kostek... tydzień w domu codziennie płacz... ból w końcu, gorączka zapalenie... w końcu zainteresowali się noga, jedna operacja - dreny...druga operacja - dreny, trzecia operacja - odcięcie kończy w połowie łydki, jak poszłam do niego po operacji gdzie oczywiście nie chciał się przyznać że mu ją odcięli był na głupim Jasiu...więc wszystko było ok, żartował i śmiał się... ale do czasu następnego dnia pierwszy raz widziałam jak się zachodził z płaczu...  masakra jakaś, 

Ja czuje się bezsilna żeby mu pomóc... staram się nie mówić mu przykrych rzeczy... ale czasami mam ochotę mu wykrzyczeć w twarz że go nienawidzę za to jaki jest!

 Nigdy nie miałam z nim dobrego kontaktu, całe życie słyszymy jakimi wyrodnymi dziećmi jesteśmy ze sobie nie poradzimy, i różne straszne rzeczy jakie nie powinno się słyszeć od rodziców... teraz przyszła pora kiedy trzeba być miłym i jakoś go wspierać staram się, ale tracę cierpliwość bo on się zrobił jeszcze gorszy... 

jeszcze bardziej nam dowala, jest złośliwy i z każdym dniem chce się jak najszybciej wyprowadzić... bo to jest katorga.... dla nas, mój brat kończy budowę i chce się wynieść, ja myślę tu mieszkać do ślubu.... 

może faktycznie jestem wyrodną córką skoro, nie chce mieć z nim nic do czynienia... za to wszystko co przez 24 lata słyszałam z jego ust, 

a teraz jest jeszcze gorzej... każdy ma swoje kłopoty i problemy, czasami się zastanawiam czy problem z wagą jest takim naprawdę wielkim problemem? czy tylko my sobie go stwarzamy... 

przecież inni przechodzą tragedie jak jolajola1...  nie można tego czytać bo się serce kraje...

 mój ojciec pewnie by nawet nie zapłakał jakby któremuś z nas coś takiego by się działo... zresztą zostałam o tym zapewniona kilka lat temu... 

jak suchym tonem powiedział, trudno tak się dzieje że ktoś umiera nie ma co się rozczulać a że to akurat by było moje dziecko...

7 listopada 2013 , Komentarze (9)

Miałam dwu i pół miesięczną przerwę od pisania... schudłam w tym czasie? Skąd!! Przytyłam? na szczęście też nie... stan mojej wagi na dzień dzisiejszy wynosi 78,4  nie jest źle, ale przecież mogło być lepiej...

Co z moją dietą? Gdzieś po drodze się poddałam przestałam ćwiczyć, jeść jakoś zdrowo... przede wszystkim zgubił mnie wyjazd nad morze na wakacje bo wtedy przestałam ćwiczyć i się odchudzać i nie mogę do tego wrócić a wyjazd był na przełomie lipca i sierpnia... 

Pisałam wam w połowie sierpnia że się ogarniam bo to wesele koleżanki na którym będzie były... odbyło się tak jak planowali 26 października, byłam! z moim Jasiem, na szczęście zdążył wrócić   wesele było świetne już dawno nie bawiłam się tak dobrze  a na samo wesele nie zdążyłam schudnąć ani grama, ale znalazłam sposób żeby wyglądać nice. Kupiłam nową sukienkę za którą dałam 180 zł !!! lekko ją zwę-żyłam przy dole i skróciłam zrobiła się ołówkowa, do tego bo bokach miała kieszenie więc ładnie maskowała mój brzuch idealna fryzura, idealny makijaż, wysokie szpile, i mój Jaś powiedział że wyglądam jak milion dolarów   także czułam się o wiele pewniejsza jak weszłam na sale, spóźniliśmy się ale już wam nie będę pisać dlaczego  bynajmniej wesele było extra, byłemu opadła szczęka do ziemi, a ja tryumfowałam przy Jasiu  

Od tamtej pory próbuje wrócić na tor.... wypadłam z szyn i nic... do mojego wesela pozostało 11 miesięcy, za około pół roku muszę chodzić za suknią ślubną... to jest jakaś masakra  co się dzieje dlaczego nie potrafię znowu wziąć się za siebie ...najlepsze jest to ze czas przecieka mi przez palce... dzisiaj jest 7 listopada, matko tylko tydzień i już będzie połowa.... szoook, grudzień święta, nowy rok to już tylko gadka o weselu będzie...  a ja dalej w lesie, przez ostatnich kilka dni, staram się kontrolować... staram się, muszę w końcu zacząć ćwiczyć i się zdrowo odżywiać wtedy może mi się uda do wesela chociaż do 65 kg schudnąć, chociaż szczerze wolałabym ważyć 55.... 

23 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Haallloooo, hop hop jest tu jeszcze ktoś ?!  Odzywam się po długiej nieobecności,  od kilku dni trzymam dietę, na razie tylko dietę, bo muszę z powrotem się zmuszać do ćwiczeń... przykre to  miałam do was napisać dopiero wtedy gdy na wadzę będzie 75 kg, ale boje się że bez waszego nadzoru sobie szybko odpuszczę. Waga na dzień dzisiejszy to 79,4  nie jest źle... 

A teraz co mnie zmotywowało do trzymania diety.... a to że ostatnia sobota października dokładnie 26, idę na wesele...i jakby to było zwykłe jakieś wesele to jeszcze,  a tu idę do kol, u której będzie jej kuzyn...z którym kiedyś kręciłam, nie wyszło...  ta kol w zamiarach miała robić wesele na przyszły rok, kwiecień, maj... a tu nagle październik tego roku  w cięło mnie, bo w planach było że za rok mu się pokaże taka że gały opadną, a ja będę tryumfować przy boku mojego Jasia, a teraz mam dwa miesiące, żeby zrobić coś z sobą...a najlepiej schudnąć jakieś 15 kg... żeby wyglądać jak człowiek... i jeszcze na dodatek mojego Jasia chyba nie będzie na tym weselu, bo nie będzie go wtedy w PL  jedzie na jabłka do Włoch... i raczej mu się nie uda wrócić przed ...i nie będę miała żadnego wsparcia  a pan R będzie tryumfował ze swoja przy boku...ale kicha!  no nic koniec marudzenia...może uda mi się coś schudnąć żeby wyglądać lepiej! O!


Do mojego wesela pozostało 401 dni.



© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.