Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam, mam na imię Agnieszka. Jestem mamą rocznego łobuziaka. Ciąża (a dokładniej samowolka żywieniowa podczas ciąży) spowodowała przyrost mojej i tak już dużej wagi o 30kg. Syn ma już ponad rok a ja nadal bezskutecznie walczę z wagą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 28734
Komentarzy: 442
Założony: 23 maja 2012
Ostatni wpis: 22 grudnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agnieszka.1988

kobieta, 36 lat, Łódź

169 cm, 58.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

28 listopada 2016 , Komentarze (13)

Drogie vitalijki,

cały czas walczę ćwiczę i jem zdrowiej (raz jest idealnie a raz wpadnie coś spoza listy no trudno nikt nie jest idealny). 

nie ważyłam się już prawie miesiąc. Chciałam to zrobić zaraz po @ a tu zonk już prawie 10 dni się spóźnia :P . Oczywiście przerażeni z mężem zrobiliśmy już test wyszła 1 kreska i pełni obaw czekamy na dalszy rozwój wydarzeń (znaczy on czeka aż ja pójdę do lekarza). Nigdy nie miałam idealnego cyklu ale 10 dni spóźnienia też się nie zdarzyło.

Jakiś czas temu bylibyśmy cali w skowronkach na wieść o kolejnym dziecku ale teraz to kompletnie nie wchodzi w grę. No nic miejmy nadzieje, że to na skutek stresów, które ostatnio mam w pracy a jeśli jest inaczej to przecież musimy dać radę :)

Do do ćwiczeń to cały czas w normie zumba, stretching (moje kochane rozciąganie) i cardio na siłowni a dodatkowo jak u każdej rodziny spacery, wycieczki itp. Staram się być dietowo/żywieniowo grzeczna :P nie zawsze uda mi się oprzeć pokusom ale jestem tylko człowiekiem.

Ważne że się nie podaje :)

Jak zawsze trzymam za Nas kciuki :*

15 listopada 2016 , Komentarze (7)

No właśnie drogie Panie?

Jak to jest z tymi cechami? Musimy się ich nauczyć, wysysamy z mlekiem matki, czy wynosimy z domu? Chyba się nie dowiem, ale chciałabym widzieć jak Wy to robicie, że Wam się zawsze chce? Nie mam na myśli tylko dietowo/odchudzeniowych spraw.

Ja od zawsze miałam słomiany zapał. Najpierw zryw a jak coś nie przynosiło oczekiwanego rezultatu to stopniowo odpuszczałam. Zawsze na wszystko mam masę planów a wychodzi różnie. 

Przez brak tych cech czasem mam wrażenie że nie jestem dobrym rodzicem, bo np. nie jestem konsekwentna wobec syna, nie zawsze mam siłę dotrzymać słowa, może sama tym sposobem nie daję przykładu zdeterminowanego i zmotywowanego człowieka.

Dietowo też wiecie jak jest. Kocham dobre jedzonko, dobre=nie zawsze zdrowe. Nie pochłaniam dużych ilości ale często grzeszę i zjadam coś spoza listy. To jest jak nałóg, próbuje walczyć :P Często mam zbyt mało chęci aby zrobić sobie coś wartościowego, po prostu mi się nie chce.

Moje drogie skąd czerpiecie siły i motywację? I dlaczego jesteście konsekwentne i zdeterminowane a ja odpuszczam :(

14 listopada 2016 , Komentarze (11)

Moje drogie,

nie mam kiedy usiąść do komputera weekendami aby coś napisać (tak naprawdę to nie mam ochoty po całym tygodniu spędzonym przed monitorem). Po za tym lubię pisać w czasie pracy zawsze mi przyjemniej mija czas :). Czytam Was i komentuje, ale dopiero w pracy jest chwilka ciszy i spokoju aby coś napisać :D

Chciałam być silna w ten weekend i nie zaprzepaszczać tego na co tak ciężko pracuje w tygodniu. Niestety poległam :( I nie ma co zasłaniać się pobytem u siostry męża. Cały piątek jadłam to co dawali ale w mniejszych ilościach (wiecie głupio tak z własnym żarełkiem i nie jeść obiadu który podają). Do wieczora było super :D trzymałam się w ryzach. A wieczorem totalna porażka, zjadłam na pół z jej mężem dużą tabliczkę czekolady ;( . Za to wczoraj spaliłam chyba wszystkie te grzeszki na zumbie bo zajęcia były nadzwyczaj energetyczne (zawsze jest dużo ruchu ale wczoraj moja kochana instruktorka dała popalić :* ).

Od wczoraj powrót na odpowiednie tory żywieniowe z małym niewypałem :P

Moje kochane, najprostsze bułeczki mi nie wyrosły ;( ale mój błąd. Na szczęście i tak były pyszne (spokojnie to porcja na cały tydzień).

Dziś musiałam ratować się zwykłą kajzerką bo byłam głodna.

Moja kochana pasta z twarożku, rukoli i suszonego pomidora (często miksuje to co mam w lodówce).

Kochane trzymam za nas kciuki jak zawsze :) Pędzę do domu, pozagarniam w kątach, pobawię się z synkiem i wieczorem znowu moja kochana zumba :D

8 listopada 2016 , Komentarze (8)

Hej dziewczyny :)

Tak sobie siedzę Praccy popijając moja kochaną pokrzywe i myślę co by nas tak jeszcze bardziej zmotywowało? Niektóre z nas mają tyle motywacji, że starczyło by na cały ten portal, ale większość z nas ma czasem z tym problem.

Oczywiście nic ciekawe nie wymyśliłam :P ale powiem Wam co mi daje kopa do działania. Są to efekty mojego wysiłku i nie tylko takie prozaiczne jak spadek wagi czy centymetrów. Dziś np zapięłam pasek na dziurkę dalej :) Pomyślicie no logiczne, ale ja już od dawna walczę ze wzdęciami i różnymi innymi dolegliwościami ze strony jelit. A dziś no proszę w końcu wstałam z płaskim lekkim brzuszkiem :) NARESZCIE :) Nawet nie wiecie jaka to ulga. Codzienne wzdęcia, dziwne gazy, problemy w toalecie, można było zwariować :(

A teraz moja największa motywacja :)

ZDJĘCIE LODÓWKOWE

Coś niewyraźne wyszło :P Może to i lepiej. Były to nasze pierwsze wakacje z synkiem. Ponad pół roku po porodzie a ja nadal wieloryb. Ok 85kg

2 lata później :)

  Ponad 20 kg mniej. Bez drakońskich diet i godzin na siłowni. Zmiana nawyków. ostatni posiłek po 18 i koniec. Ograniczony cukier i tłuszcz, dużo warzyw i tyle. Nie było diety typu dukan czy innej :) Nie było trenera zamiast tego rower, zero windy tylko schody :) do 3 przystanków wybierałam nogi nie autobus i tak małymi kroczkami. 

Myślałam że skoro tyle mi to zajęło to, że wystarczy na dłużej :( Dobrze, że się ocknęłam trochę wcześniej niż ostatnio :) Mam ok. 15kg mniej do zrzucenia więc dam radę :)

WSZYSTKIE DAMY RADĘ :*

7 listopada 2016 , Komentarze (21)

Hej,

czytam Was i komentuje. Sama też coś tam działam w kierunku odchudzania. Ale nie chce już coś tam i nie chce się odchudzić znowu na rok. Chce na stałe zmienić swoje życie, a najlepiej życie mojej całej rodziny :)

Nadszedł ten dzień waga pokazała 71 :( 

Koniec nie może tak być. Jem od pewnego czasu zdrowo, ale do godzin wieczornych. Potem zmieniam się w potwora :P Owszem potrafię się już pohamować ale cały czas puchnę (mimo że ćwiczę).

KONIEC JUŻ Z TYM!!!!

No może nie jadam pizzy ale wpadają grzeszki (zwłaszcza w weekend) które znacznie zawyżają ilość spożytych kalorii.

A o to ja :(

TRAGEDIA a pomyśleć że jeszcze rok temu było niecałe 60 ;(

Czekam na konstruktywną krytykę bo kopa już nie potrzebuje. 

Cały tłuszcz poszedł w brzuch i nogi no i troszkę w cycki :P 

Zakupiłam arsenał rzeczy spożywczych co bym nie miała wymówek że jem śmieciowe jedzonko bo nic innego w domu nie ma (mój mąż niestety jada bardzo niezdrowo, znaczy jada to co w dobrej cenie w markecie :( ).

Trzymamy za Nas wszystkie kciuki :*

3 listopada 2016 , Komentarze (6)

Dziękuje kochane mojego za komentarze :) Miło jest wiedzieć, że ktoś czyta to co mam do powiedzenia i że ktoś ma podobne trudności co ja (znaczy w sensie, że nie jestem sama itd... bo wolałabym aby nam wszystkim łatwo i bezboleśnie szło zrzucanie wagi, albo żeby w ogóle nie trzeba było zrzucać :D ale nie ma lekko).

Nie pisałam Wam ale we wtorek miałam dziwną, nietypowa chorobę. Jednodniową gorączkę, nudności i wymioty. Myślałam ,,o nie znowu jelitówka" ale wczoraj już było oki więc nie wiem co to było. Pozostał jadłowstręt, który z jednej strony mnie cieszy a z drugiej przeraża (wczoraj zjadłam niecałe 600 kalorii). 

Jeśli do jutra nie przejdzie to pójdę do lekarza.

Wracając do walki do wczoraj wytańczyłam się godzinkę za zumbie i porozciągałam na stretchingu :) Kocham to :D

2 listopada 2016 , Komentarze (15)

Witam :)

Wolne dni stanowią dla mnie wyzwanie (pewnie dla Was również, ale jak pisałam wcześniej nie jestem szczęśliwym posiadaczem silnej woli). Do piątku jakoś się trzymałam tych swoich 1400-1500 kalorii. Od soboty było już gorzej. Może i nie było katastrofy ale było i jakieś piwko w poniedziałek, w niedziele pizza, wczoraj ciasteczka :( 

Na szczęście dziś juz wróciłam do pracy i do moich pudełkowych, przemyślanych posiłków :) Co ja bym zrobiła bez tej pracy :P

Trzymam jak zawsze kciuki za siebie i za Was :D

27 października 2016 , Komentarze (5)

Witam kochane :)

Siła i moc mnie nie opuszczają. Czuję się jak na jakiś dobrych prochach :) Nie wiem co jest tego przyczyną ale w kilka dni moje życie zmieniło się o 180 stopni (ja się zmieniłam). Mam nadzieje, że ten stan będzie trwał już na zawsze :) Zrobię wszystko aby tak było, aby codziennie mi się chciało :) 

Nagle znalazł się czas na wszystko a nawet i na dużo więcej innych rzeczy :D

Niestety gorzej z jedzonkiem. Oczywiście jak zwykle do godziny 15 (póki jestem w pracy) wszystko idealnie, ale wieczorem już nie mogę się powstrzymać :P

Poniedziałek 

1643kalorii (było by 1400 ale wypiłam piwko z mężusiem nie wiem po co :( )

Wtorek:

1432kalorie (po za cappucino wszystko było by super ale naszła mnie ochota :) )

Środa:

i tu porażka 

1749 (miałam gościa, wyjełam ciacha do kawy, oczywiście gość na diecie, więc jak poszedł sama zjadłam całą paczkę ponad 500 kalorii :( )

Codziennie ćwiczę. W tym tygodniu w domu (i tu jest sukces). Zawsze miałam za mało motywacji aby walnąć się na podłogę, odpalić youtube i ćwiczyć a vitalijne wyzwania mnie do tego zmusiły :)

Kochane do

24 października 2016 , Komentarze (2)

Moje drogie,

nie wiem skąd nie wiem jak ale zyskałam dostęp do jakiś, do tej pory nie znanych, ogromnych pokładów energii. Energii, która każe mi być idealną Panią domu. Od wczoraj mieszkanie lśni, wysporzątałam kąt  o których istnieniu nawet nie miałam pojęcia :) Jestem z siebie dumna, mało tego to sprawiło mi przyjemność :) A teraz siedzą w pracy zastanawiam się co dziś pożytecznego mogę zrobić :)

Oczywiście wystarczyło tej siły na popołudniowy trening w domu z youtube-m (niestety jestem chora więc nie chce jeszcze do ludzi na salę z smarkiem i kaszlem).

Dietowo było ciut gorzej :( Sobota jak pisałam totalna porażka, wczoraj kalorii było mało, zbyt mało i nieragularnie. Zapomniałam przez ten zryw o całym bożym świecie. Było tylko mega przyjemne śniadanie z moimi chłopcami (ok 340kalorii) i obiado-kolacja obfita niestety (nie liczyłam kalorii ale był typowo polski obiadek mielony,burczki i zmieniaczki). 

No cóz przecież nikt nie jest idealny. Ważne że walcze dalej :D

Powodzenia kochane :*

Może chodź ciut energii Wam przekażę :)

22 października 2016 , Komentarze (5)

Oj dziś to chyba nawet powinna być pokazywana palcem ku przestrodze Was wszystkich :(

Drogie Panie oto Agnieszka z której nigdy nie bierzcie przykładu. Dziś dałam ciała  na całej linii. Nie zrobiłam nic, przeleżałam dzień w łóżku, nie pobawiłam się z synkiem, nie posprzątałam ani nie ugotowałam. Dawno nie miałam tak beznadziejnego dnia. Na dodatek pochłonęłam masę niedozwolonych rzeczy i napoi i nie byłam na treningu don dna. 

I co z tego, że wczoraj na kolacji służbowej zamówiłam najlżejsze dania, nie wypiłam nawet jednej lampki wina i uciekłam przed deserem :P

No ale cóż czasem i tak bywa. Kiedyś moje całe weekendy wyglądały w taki sposób jak dziś. Od pięciu lat staram się ich nie marnować na leżenie w wyże i nie będę się tu usprawiedliwiać chorobą :/

Moje drogie Panie przesłanie jest takie każdemu zdarza się gorszy dzień, każdy ma prawo do porażek, ale nie poddajemy się. Dążymy dalej do naszych celów. Do bycia szczupłą laską, idealną żoną i mamą, perfekcyjną panią domu :)

Dlatego aby jutro nie mieć jeszcze większych wyrzutów sumienia biorę się za sprzątanie :) Wiem, że już późno ale nie będę tego musiała robić jutro od rana, a w zamian za to będę mogła bawić się z synkiem :)

Stara Aga powiedziałaby, że ten dzień był i tak już beznadziejny więc zacznę być idealna od jutra i otworzyła by pakę czekolady w łóżku :P

Więc chyba jednak nie jest ze mną aż tak źle.....

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.