Pamiętnik odchudzania użytkownika:
am1980

kobieta, 44 lat, Wolbrom

167 cm, 87.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

12 sierpnia 2017 , Komentarze (23)

Wydarzenia ostatnich dni trochę mnie przytłoczyły, co poskutkowało tym, że nie bardzo miałam nastrój na pisanie tutaj...choć dużo cennych a przede wszystkim profesjonalnych wskazówek otrzymałam od LondonCity...chodzi oczywiście o pracę...ale chwilowo o tym nie myślę, na pewno jakoś ten problem będę chciała rozwiązać, ale dzisiaj nie o tym...

Metoda trzech posiłków bardzo mi odpowiada...na początek dnia wypijam najczęściej zielony koktajl, który bardzo mi posmakował, a który poleciła mi nasza vitalijkowa koleżanka NaDukanie...nawet mój mąż pije go razem ze mną, także musi być mega...

Śniadanie zjadam w pracy ok 9.30-11...to zależy od ilości pracy, która mam do wykonania albo apetytu, staram się zmieścić w tym przedziale czasowym, czasami wpadnie jeszcze jakiś owoc zanim zjem obiad, który jadam najczęściej między 15.30-16... później trening, a po nim ok 20-ej zjadam zazwyczaj serek wiejski z owocami lub jogurt, zależy co mam w lodówce, czasami kanapkę z wędliną z kurczaka lub indyka...co ciekawe nie czuje głodu wilczego jak wcześniej kiedy jadałam ok 5 posiłków i po powrocie z pracy miałam ochotę pochłonąć konia z kopytami, nie mam też ochoty na słodkie, także nawet nie muszę toczyć walki żeby unikać słodkie, dobrze mi z tym stanem. W tym tygodniu zaliczyłam też spadek wagi mimo okresu, od środy do dzisiaj różnica -0,7kg...więc chyba nie tak źle, zwłaszcza, że w czwartek i piątek miałam reset od ćwiczeń, w piątek planowany a w czwartek przymusowy...źle się czułam, a do tego pogoda pogoda powodowała, że byłam nieprzytomna...u mnie o 18-ej było ponad 30 st C...


Środowa aktywność:

  • 30 min hula hop
  • 30 min orbitrek
  • 100 przysiadów
  • 1,40 min plank
  • Sukces Chodzi...(choć dla mnie to raczej była porażka, bo pierwszy raz ćwiczyłam ten program i przyznaję, że ledwo dawałam radę, a poza tym nie przypadł mi do gustu ten program...więc to był raczej mój pierwszy i ostatni raz z sukcesem...), a więc doszłam do wniosku, ze zamiast kombinować i szukać nowych programów do ćwiczeń skupię się na tym co lubię ćwiczyć, czyli Skalpel, Secret czyli pilates i Turbo Spalanie jak będę chciała dać sobie wycisk...


W Środę zrobiłam też body wrapping, wytrzymałam 50 minut, bo wyjątkowo się pociłam, ale też o to w tym zabiegu chodzi, czy daje efekty trudno mi jeszcze powiedzieć...

W czwartek i piątek był reset, również od zabiegów typu body czy masaż bańką chińską.

Sobotnia aktywność:

  • 12,8 km biegu (zaczęłam od 6-ej i w dniu dzisiejszym była to moja najlepsza decyzja, bo jak tylko przekroczyłam próg mieszkania zerwała się burza i lunął deszcz, który padał do południa, więc przypuszczam, że nie dałabym rady później pobiegać)
  • 30 min hula hop
  • 100 przysiadów
  • 1,50 min plank

W sumie ćwiczyłam ok 2 godzi, ale ok południa zrobiłam jeszcze Secret czyli pilates na macie Chodakowskiej, lubię ten zestaw i postaram się ćwiczyć go naprzemiennie ze Skalpelem, mimo że są to ćwiczenia na macie to pot lał się ze mnie, oj lał... zrobiłam też masaż bańką chińską po 15 minut na każdą nogę i pośladek...

A tymczasem życzę miłego dłuuuuuuuuuuuuuuuuuugiego weekendu...

Znalezione obrazy dla zapytania udanego długiego weekendu smieszne

9 sierpnia 2017 , Komentarze (20)

Czy mnie to cieszy??? Szczerze muszę powiedzieć, że chyba pierwszy raz w życiu to nie cieszy mnie, że do mojego urlopu zostało 35 dni, w sumie od kilku dni nic mnie nie cieszy, siedzę teraz w pracy i łzy ciekną mi po policzkach...Wiele z Was radzi żeby nie czekać tylko iść do samego szefa i załatwić sprawę, przyznaję mam ogromną ochotę tak zrobić, ale mam resztki przyzwoitości i załatwię to tak jak należy, nie będę grać wg ich reguł, a do szefa przypuszczam, że też trafię, bo nie liczę na cuda... pierwszy raz w życiu tak się czuję i tak się zachowuje, co chwile ktoś coś chce ode mnie, a ja mam to w dupie, że ktoś nie wie co ma robić, mam ochotę powiedzieć "odpierdolcie się wszyscy ode mnie"...dobrze, że chociaż tutaj mogę poklnąć, ale dumna z siebie nie jestem, że to robię...

A więc krótko...przeczytałam wszystkie Wasze wpisy, ale jakoś nie mam zupełnie nastroju na komentarze, z resztą nic mądrego w mojej głowie się teraz nie jawi i dopóki nie załatwię sprawy to się nie uspokoję i nie mówcie mi, że dobrze będzie bo znam dobrze moją przełożoną...

Wczorajsza aktywność na spokojnie:

  • 30 minut hula hop (miałam odpuścić, ale zaczynam dostrzegać efekty i w tej chwili nie odpuszczę)
  • 13 km biegu
  • 1,40 min plank

W sumie i tak wyszło ok 2 godz. ćwiczeń, dieta pod kontrolą...

Podobny obraz

8 sierpnia 2017 , Komentarze (21)

Jeden dzień to za krótko, żeby stwierdzić, że taktyka 3 posiłków u mnie się sprawdzi, ale sprawdza się w weekendy i wczoraj też się sprawdziła, przynajmniej nie wróciłam do domu z wilczym głodem i nie rzuciłam się na jedzenie jak wygłodniałe zwierze, a to mnie cieszy...

Emocje trochę opadły po niedzieli, choć zauważyłam, że źle sypiam a u mnie to  niebywała sytuacja, bo zazwyczaj nim przyłożę głowę do poduszki to już śpię, ale jest ok. Na spokojnie wszystko sobie ułożę i w głowie i na papierze, mam na to dwa tygodnie, a jak moja przełożona wróci z urlopu to szykuję się do boju. Chyba nadeszła pora upomnieć się o swoje, bo przez 10 lat pracy w tej firmie przerobiłam kilka stanowisk pracy i choć nieraz narzekałam z tego powodu to z perspektywy lat chyba powinnam być wdzięczna, bo umiem więcej niż większość pracowników w mojej firmie, ale czuję się zupełnie niedoceniona i stąd moje rozgoryczenie... mniejsza o to, raczej nie nastawiam się na sukces, bo znam moją przełożona, dziwna osoba, nie lubi ludzi a innych kobiet to już w ogóle, dlatego zakładam, że nie osiągnę tego co chcę, ale nawet jeśli z nią się nie uda, to mam już plan że idę do samego szefa wszystkich szefów...wiem, że mnie lubi, a może nawet nie do końca jest świadomy tego w jakiem ja jestem położeniu w tej firmie. Teraz tylko muszę zebrać wszystkie argumenty ładnie w całość, przedstawić swoje umiejętności i zasługi...bardzo się nakręcam jak o tym mówię, piszę czy myślę i wierzcie mi zaraz łzy mi w oczach stają, zwłaszcza że wiele razy chodziłam chora do pracy, bo mam samodzielne stanowisko pracy i nie zawsze ma mnie kto zastąpić, to nie twierdze wtedy, że nie mnie to nie obchodzi, poważnie traktuję swoją pracę i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, w której przynoszę L4 i nie zadbam o to, żeby miał mnie kto zastąpić. Dobra koniec tematu, bo mogłabym tak w nieskończoność, a to niczemu dobremu nie służy...

Wczorajsza aktywność:

  • 30 min hula hop
  • 100 przysiadów sumo z 1,5 kg ciężarkami
  • 1,30 min plank
  • Turbo spalanie
  • 30 min orbitrek


Wyszło prawie 2 godziny ćwiczeń, z tym, że przyznaję się bez bicia Turbo zrobiłam tak na 70%, oj dawno tego nie ćwiczyłam i praktycznie czułam się jakbym zaczynała od początku, lekko nie było i nie wszystkie ćwiczenia wykonałam w takim tempie jak Ewa czy nawet z taką ilością powtórzeń jak ona i już wiem, że nie będzie to mój ulubiony trening, ale raz w tygodniu postaram się go zrobić...w końcu trening musi być wyzwaniem, w przeciwnym razie nie ma efektów...no pot lał się ze mnie strumieniami...

Wczoraj zrobiłam też body wrapping, a w niedzielę masaż bańką chińską.

Powiem Wam też, że wczoraj jak tak ćwiczyłam sobie mój mąż mówi do mnie...przygotujesz mi orbitreka do ćwiczeń...na co ja...a co ty tak będziesz ćwiczył...na co on...no bo ty tak ćwiczysz i jak ja będę wyglądał przy tobie na wakacjach? I tak o to nasz salon zamienił się w profesjonalną salę ćwiczeń...on na orbitreku, ja z hula hop. Mój mąż jest po złamaniu kręgosłupa i chodzenie dla niego to spory wysiłek, ćwiczenia na orbitreku tym bardziej, ale ćwiczył całe 20 minut, był cały zlany potem, ale dał radę. Jestem z niego dumna!!!

Dzisiaj mamy w planach...ja bieganie a on spacer z kijami nordic walking... po prostu ja wybiegnę z domu wcześniej, a on po jakiś 30 minutach wyjdzie i powinniśmy się spotkać na fajnej prostej tresie, ja trochę pobiegam tam i z powrotem...choć tego nie lubię, ale chętnie się poświęcę, a on będzie maszerował z kijami i razem wrócimy do domu...taki plan, co z tego wyjdzie okaże się wieczorem...  

Podobny obraz

6 sierpnia 2017 , Komentarze (33)

Cały dzień miałam kiepski, praktycznie większą jego część przeryczałam ze złości i bezsilności (chodzi o pracę...nie nie zostałam zwolniona)...Jedyny pozytywny aspekt tej sytuacji jest taki, że zupełnie nie miałam apetytu, ale ćwiczeń nie odpuściłam.


Aktywność:

  • 10 km biegu
  • 30 min hula hop
  • 100 przysiadów z taśmą
  • 1,30 min plank
  • Secret, czyli pilates na macie Ewy Chodakowskiej (dał mi w kość i w dupę)


Brzuch robi się twardy i bardziej płaski i to mi się zaczyna podobać, mam wrażenie, że pomału widać efekty mojej ciężkiej pracy, właśnie szczególnie na brzuchu, choć wiem że przede mną długa droga...

Mam zamiar zmienić również taktykę jeśli chodzi o sposób odżywiania...do tej pory starałam się jadać ok 5 mniejszych posiłków, co nie do końca w moim przypadku się sprawdzało, bo skutkowało to tym, że po pracy wracałam tak głodna, że nie kontrolowałam tego co i ile jem...W moim przypadku raczej sprawdzi się taktyka 3 większych posiłków, z resztą jadam tak najczęściej w weekendy...3 a czasami nawet 2 większe posiłki mi wystarczają, z resztą będę testować taki układ od jutra to się okaże czy ten system się sprawdzi...

A tymczasem życzę Wam miłej niedzieli, szczerze mam nadzieję, że ten dzień minął Wam dużo lepiej niż mnie...

Podobny obraz


5 sierpnia 2017 , Komentarze (19)

Pobudka 5.40...tym razem się nie ociągałam, bo mam konkretny cel i wiem po co to robię...A więc poranek rozpoczęłam od 10 km biegu i tym o to sposobem przekroczyłam 3000 km od początku mojej przygody z bieganiem, które rozpoczęłam dokładnie 2 lata temu, a była to miłość od pierwszego wejrzenia, niestety w tym czasie porzuciłam jakąkolwiek inną aktywność na rzecz  biegania i mimo, że dużo biegam to przekonałam się, ze mojemu ciału brakuje ćwiczeń siłowych. Po biegu poćwiczyłam jeszcze 10 minut  na powietrznej siłowni...Ale to  nie koniec. Po południu zaliczyłam jeszcze:

  • 30 min hula hop
  • 105 przysiadów z taśmą
  • 1,20 min plank
  • skalpel wyzwanie (ale bez rozgrzewki, bo szkoda mi czasu na nią było, a moje ciało było już rozgrzane wcześniejszymi ćwiczeniami)

Powiedzcie mi, czy te ćwiczenia spalają mięśnie...bo wczoraj przeczytałam pod jednym z moich wpisów właśnie taki komentarz, że tymi ćwiczeniami spalam mięśnie, że potrzebne są mi ćwiczenia z dużym obciążeniem...

Hula hop kręcę na talię i brzuch, przysiady robię na tyłek, przy wykonywaniu skalpelu Ewki czuję, że moje mięśnie ciężko pracują, a orbitrek czy bieganie to kardio...Mogę oczywiście nie mieć racji, ale zważywszy na to, że tak jak pisałam wcześniej przez ostatnie dwa lata tylko biegałam to dla mojego ciała i mięśni to i tak spory wysiłek...

Póki co pozostaję przy swoim, mąż mnie dzisiaj rano obfotografował i za miesiąc zrobi to samo, a ja mam nadzieję zobaczę wyniki i różnicę w wyglądzie mojego ciała...

Jutro w planach bieganie i pilates Chodakowskiej, chyba że polecacie coś innego, fajnego  (ale chodzi mi o coś w formie pilatesu) to jestem otwarta na propozycję!!!

Podobny obraz

5 sierpnia 2017 , Komentarze (11)

Znalezione obrazy dla zapytania piątkowy reset

...dokładnie tak, wczoraj nie robiłam nic, nie ćwiczyłam, nie biegałam, nie kręciłam hula hop ani nawet nie było masażu bańką chińską. I nie mam wyrzutów sumienia, ćwiczyłam 6 dni pod rząd więc reset jest mi potrzebny, zwłaszcza że w sobotę znowu zaczynam od 6-ej rano...

4 sierpnia 2017 , Komentarze (32)

Aktywność z wczoraj:

  • Skalpel wyzwanie (ok 45 min)
  • Orbitrek 35 min
  • 100 przysiadów z taśmą
  • 30 min hula kop (po 15 min w każdą stronę)


Skalpel wczoraj pokazał mi, że moje ciało, moje mięśnie są w kiepskiej formie...w głowę zachodzę jak ja mogłam do tego dopuścić??? Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, po prostu tak się zabujałam w tym bieganiu, że myślałam, że jest to lekarstwo na wszelkie zło. I w pewnej mierze tak jest...lubię przewietrzyć głowę, lubię się porządnie zmęczyć, ale moje ciało pokazało mi wczoraj jak bardzo jest słabe, jak słabe mam plecy, ramiona i brzuch...żebyście wiedziały jaka jestem zła sama na siebie, żeby tak się zaniedbać. Nie wszystkie ćwiczenia dawałam radę wykonać tak jak powinnam albo w takim tempie jak powinnam. No ale tak było też jak zaczynałam swoją przygodę z Chodakowską...po moim pierwszym treningu, a było to turbo spalanie, którego  nie wykonałam do końca, stwierdziłam, że to głupie i nie dla mnie. Ale po kilku miesiącach podjęłam kolejną próbę, tym razem się nie poddałam, a po upływie kilku tygodni wszystkie ćwiczenia wykonywałam równo z Ewką...nic nie było mi straszne, choć  oddech łapałam z trudem...no i te ładnie zarysowane mięśnie brzucha...ach...

Czas upływa i nie czarujmy się w te kilka tygodni bogini z siebie nie zrobię, zwłaszcza że moją największą zmorą jest jedzenie, a raczej nieposkromiony apetyt. Czasami zastanawiam się jakbym wyglądała, gdyby już tak całkiem dupy nie ruszyła i od razu mam dreszcze na samą myśl...

Wczoraj wróciłam po pracy taka głodna, że zanim zjadłam obiad zdążyłam w siebie wrzucić garść słonecznika albo i dwie..plaster piersi z indyka (pieczonej) i ze dwie garści borówek... nie wiem dokładnie ile tego było, ale wpisałam w Fitatu i okazało się, że nie jest tak źle, zwłaszcza jak dołożyłam powyższą aktywność, zmieściłam się w limicie kalorii, jedynie ilość białka przekroczyłam, jednak to mnie nie martwi, bo ja białka jadam akurat bardzo mało i ciężko mi go wkomponować w posiłki, a że wczoraj był indyk na obiad... jeszcze wpadła nadprogramowa porcja...to przekroczyłam wczorajszy limit, ale nie zmienia to faktu, że najgorzej zapanować mi nad głodem po powrocie z pracy. Cała ta sytuacja tak mnie zdołowała, że miałam zamiar odpuścić ćwiczenia, ale pomyślałam o mojej vitalijkowej koleżance, z którą walczymy wspólnie o 3 kg i się dopingujemy, że będzie wstyd się przyznać do takiej porażki (zwłaszcza, że ona już jest szczuplutka i ma boska figurę) i o dziwo zebrałam się w sobie...ile mogłam tyle dałam z siebie i za każdym razem będzie więcej...a co!!!

Wczoraj był dzień body wrapping, a więc 60 minut owinięta w folii leżałam pod kocykiem. Wierzcie mi, że cała ta sytuacja jak mąż owija mnie tą folią wygląda bardzo komicznie...ale dobrze że mi pomaga, bo sama nie dałabym rady...

A więc walczymy dalej!!!

Znalezione obrazy dla zapytania odchudzanie śmieszne obrazki

3 sierpnia 2017 , Komentarze (22)

Wczoraj mimo ciągle panujących upałów udało mi się pobiegać, wiec wczorajsza aktywność wyglądała tak:


  • 30 minut hula hop (na necie dziewczyny się chwalą efektami regularnego kręcenia, więc ciekawa jestem i chcę się przekonać sama na sobie czy faktycznie to coś daje)
  • 10 km biegu


I to  niestety byłoby na tyle, ale za to zrobiłam masaż bańką chińską nogi i pośladki, po 10 minut na każdą stronę, a mój mąż ciągle się dopytuje kiedy folią będzie mnie owijała...ha ha ha, spodobało mu się. Więc mu tłumaczę, że co drugi dzień...czasami mam wrażenie, że wkręcił się razem ze mną w te moje ćwiczenia, diety i zabiegi. Ale dobrze, że mnie dopinguje, mam dodatkową motywację, choć wydaje mi się, że nawet jakbym ważyła 20 kg więcej to by mu nie przeszkadzało...kilka razy dziennie mi powtarza, że jestem cudowna!!! Na początku zaprzeczałam...z grzeczności, a teraz mówię: wiem kochanie!!! Jednym słowem dobrze mi z nim...gdybym chciała iść biegać a w domu nie było nic do jedzenia, to on i tak by powiedział, że moje bieganie jest ważniejsze i żebym biegała, nie robi na nim wrażenia brak obiadu czy zaniedbanie czegokolwiek kosztem mojego hobby, nigdy niczego się nie czepia. Tak naprawdę to on jest cudowny!!!

Opamiętanie dla mnie przyszło trochę późno, ale może lepiej późno niż wcale, chodzi i o kwestie ćwiczeń i tych zabiegów, które teraz planuje wykonywać systematyczne przez najbliższe 6 tygodni, oczywiście na razie przez 6 tygodni...odliczanie do urlopu trwa, dlatego będę działać ze zdwojoną siłą, ale tak naprawdę nawet jak osiągnę pożądany efekt to lato już się skończy i trzeba będzie zakład kilka warstw ubrań na siebie, a później przyjdzie zima i miałam napisać, że wszystko szlak trafi, ale nie...tym razem mam nadzieje, że do tego nie dopuszczę...będę szukać nowych wyzwań i je realizować, tak żeby na kolejny urlop jedynie móc się doszlifować jak diament, a nie kuć od podstaw w twardej skale...

Pozdrawiam!!!

Znalezione obrazy dla zapytania odchudzanie kobieta demotywatory

2 sierpnia 2017 , Komentarze (28)

Podobny obraz

Mimo upałów walczę dalej. Wczoraj trening taki sam jak w poniedziałek:

  • 30 min hula hop
  • 30 min orbitreka
  • skalpel II (ok 30 min)

Zaczynam czuć mięśnie, ale to dobrze, lubię to uczucie, bo to oznacza, że moje ciało pracuje. Mam nadzieję, że przyniesie to pożądane efekty. Wczoraj zrobiłam też body wrapping po treningu. Nasmarowałam ciało jakimś specyfikiem zwalczającym cellulit i takie tam, a następnie mąż mnie dokładnie owinął folią...tzn. nogi, tyłek, brzuch i pod kocyk, żeby się dobrze wypocić. Leżałam tak ze 40 minut, mogłabym dłużej, ale nogi miałam trochę za mocno ściśnięte i zaczęło mi to sprawiać dyskomfort. 

Dzisiaj muszę zrobić jeszcze sobie zdjęcia, żeby jak wytrwam w regularnym powtarzaniu tego zabiegu zobaczyć czy jest jakaś różnica.

Na dzisiaj w planach podobny trening, może zamiast skalpela zrobię coś innego, ale tego pewna jeszcze nie jestem, ważne, żeby trenować i w planach masaż bańką chińską...


Podobny obraz

1 sierpnia 2017 , Komentarze (19)

Zrobiłam wczoraj trening w domu i o dziwo sprawiło mi to przyjemność, bo niestety w tej temperaturze to bałam się wystawić nos z domu, o 16-ej pokazywało u mnie 30 st C...u mnie wszystkie okna pozamykane i zasłonięte roletami, a do tego jak uruchomię wentylator to da się żyć...

Wczoraj zaliczyłam:

  • 20 min hula hop
  • Skalpel II (z krzesłem), krótki program, bo trwa jakieś 30 minut, ale do niektórych ćwiczeń dołożyłam dodatkowe obciążenie w postaci 1,5 kg ciężarków
  • 30 min orbitrek


Pot lał się ze mnie strumieniami, ale przy wentylatorze dałam radę, powiem nawet szczerze, że sprawił mi ten trening przyjemność, a nawet sory dziewczyny te upały są mi na rękę, bo mam zamiar cały tydzień ćwiczyć w domu, najbliższe bieganie planuje na sobotę, dzisiaj i jutro prognozy pokazują u mnie 35 st C...a później 34-33 st, więc różnica żadna, ale już nastawiam się psychicznie, że pobudka w sobotę będzie o 5-ej rano...


Myślę, że taka odmiana w treningu dobrze mi zrobi, bo cały czas sobie obiecuję, że co drugi dzień zrobię trening w domu, a poza przysiadami, brzuszkami i hula hop to nic nie zrobiłam w tym miesiącu, no i przebiegłam 145,5 km...ale to nie wiele jak na mnie...


Miałam zamiar wczoraj zrobić jeszcze masaż bańką chińską...

Znalezione obrazy dla zapytania bańka chińska

...ale trening skończyłam już po 20-ej...a musiałam jeszcze naszykować dla siebie i męża jedzonko na dzisiaj, więc skończyło się tylko na peelingu twarzy i maseczce. Może dzisiaj mi się uda...powiem Wam, że bańka potrafi dopiec...ale nie można mieć słabych naczynek, bo jak zaczynałam swoja przygodę z bańką to miałam siniaki na nogach, więc raczej zabieg nie dla każdego...a jeśli nie bańka to mam jeszcze pomysł na jeden zabieg...body wrapping...

Znalezione obrazy dla zapytania domowy body wrapping efekty

Podobny obraz

Podobny obraz

...zabieg przyjemny i nieuciążliwy, na internecie piszą, że przy regularnym stosowaniu (co drugi dzień) daje efekty, sama póki co potwierdzić nie mogę, bo póki co udało mi się dotrwać do dwóch zabiegów...

Do urlopu zostało 42 dni...czyli pełne 6 tygodni...nie za wiele, ale mam nadzieję, że uda mi się ćwiczyć w domu 3 razy w tygodniu, 3-4 razy biegać, co drugi dzień zrobić masaż bańką chińską, a w pozostałe dni body wrapping...no i przede wszystkim, że uda mi się schudnąć ok 3 kg...nie liczę na więcej, nie nastawiam się na więcej, żebym się nie rozczarowała, powiedzmy, że taki efekt bardzo by mnie zadowolił na chwilę obecną i pozwolił w pełni rozkoszować tak długo wyczekiwanym urlopem...

Znalezione obrazy dla zapytania cypr plaże

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.