Wydarzenia ostatnich dni trochę mnie przytłoczyły, co poskutkowało tym, że nie bardzo miałam nastrój na pisanie tutaj...choć dużo cennych a przede wszystkim profesjonalnych wskazówek otrzymałam od LondonCity...chodzi oczywiście o pracę...ale chwilowo o tym nie myślę, na pewno jakoś ten problem będę chciała rozwiązać, ale dzisiaj nie o tym...
Metoda trzech posiłków bardzo mi odpowiada...na początek dnia wypijam najczęściej zielony koktajl, który bardzo mi posmakował, a który poleciła mi nasza vitalijkowa koleżanka NaDukanie...nawet mój mąż pije go razem ze mną, także musi być mega...
Śniadanie zjadam w pracy ok 9.30-11...to zależy od ilości pracy, która mam do wykonania albo apetytu, staram się zmieścić w tym przedziale czasowym, czasami wpadnie jeszcze jakiś owoc zanim zjem obiad, który jadam najczęściej między 15.30-16... później trening, a po nim ok 20-ej zjadam zazwyczaj serek wiejski z owocami lub jogurt, zależy co mam w lodówce, czasami kanapkę z wędliną z kurczaka lub indyka...co ciekawe nie czuje głodu wilczego jak wcześniej kiedy jadałam ok 5 posiłków i po powrocie z pracy miałam ochotę pochłonąć konia z kopytami, nie mam też ochoty na słodkie, także nawet nie muszę toczyć walki żeby unikać słodkie, dobrze mi z tym stanem. W tym tygodniu zaliczyłam też spadek wagi mimo okresu, od środy do dzisiaj różnica -0,7kg...więc chyba nie tak źle, zwłaszcza, że w czwartek i piątek miałam reset od ćwiczeń, w piątek planowany a w czwartek przymusowy...źle się czułam, a do tego pogoda pogoda powodowała, że byłam nieprzytomna...u mnie o 18-ej było ponad 30 st C...
Środowa aktywność:
- 30 min hula hop
- 30 min orbitrek
- 100 przysiadów
- 1,40 min plank
- Sukces Chodzi...(choć dla mnie to raczej była porażka, bo pierwszy raz ćwiczyłam ten program i przyznaję, że ledwo dawałam radę, a poza tym nie przypadł mi do gustu ten program...więc to był raczej mój pierwszy i ostatni raz z sukcesem...), a więc doszłam do wniosku, ze zamiast kombinować i szukać nowych programów do ćwiczeń skupię się na tym co lubię ćwiczyć, czyli Skalpel, Secret czyli pilates i Turbo Spalanie jak będę chciała dać sobie wycisk...
W Środę zrobiłam też body wrapping, wytrzymałam 50 minut, bo wyjątkowo się pociłam, ale też o to w tym zabiegu chodzi, czy daje efekty trudno mi jeszcze powiedzieć...
W czwartek i piątek był reset, również od zabiegów typu body czy masaż bańką chińską.
Sobotnia aktywność:
- 12,8 km biegu (zaczęłam od 6-ej i w dniu dzisiejszym była to moja najlepsza decyzja, bo jak tylko przekroczyłam próg mieszkania zerwała się burza i lunął deszcz, który padał do południa, więc przypuszczam, że nie dałabym rady później pobiegać)
- 30 min hula hop
- 100 przysiadów
- 1,50 min plank
W sumie ćwiczyłam ok 2 godzi, ale ok południa zrobiłam jeszcze Secret czyli pilates na macie Chodakowskiej, lubię ten zestaw i postaram się ćwiczyć go naprzemiennie ze Skalpelem, mimo że są to ćwiczenia na macie to pot lał się ze mnie, oj lał... zrobiłam też masaż bańką chińską po 15 minut na każdą nogę i pośladek...
A tymczasem życzę miłego dłuuuuuuuuuuuuuuuuuugiego weekendu...